Recenzja: Dorota Warakomska - "Droga 66" (W.A.B. 2012)

Trzy strefy czasowe, jedenaście stanów, 3939 kilometrów (lub 2448 mil, jak kto woli). O czym mowa? O słynnej „drodze – matce”, o której pisał John Stainbeck w Gronach gniewu, śpiewał Bob Dylan, a nawet nasz rodzimy Dżem, jeździł Easy Rider i wędrują obecnie masy turystów. Router 66 – jedna z pierwszych transkontynentalnych dróg w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. Na ponad czterystustronicową podroż o tej zapomnianej szosie zaprasza nas Dorota Warakomska w swym reportażu, który ukazał się niedawno nakładem wydawnictwa W.A.B.
Książką nosi najprostszy z możliwych tytułów – Droga 66, za to zawartość to prawdziwy skarbiec informacji. Tak jak asfaltowy szlak na okładce, ciągnący się kto wie jak daleko, tak autorka zabiera czytelnika w odległe rejony młodego i jak się okazuje wcale nie tak płytkiego kraju.



Szlak zaczyna się w stanie Illinois,  dokładniej w Chicago. Prowadzi kolejno przez Missouri, Kansas, Oklahomę, Teksas, Nowy Meksyk, aż po Arizonę, kończąc w słonecznej Kalifornii.
Po drodze zwiedzimy współczesny targ niewolników, indiańskie wioski i… kasyna, zjemy słynne cozy dog, betonowe lody i burgera z historycznie pierwszego McDonalda. Poznamy burzliwe losy jednostek i całych społeczności. Białych, czarnych i czerwonych. Poznamy rdzennych mieszkańców kontynentu i tych, którzy im własność odebrali. Jak się okaże – nie na długo. Dowiemy się jak naprawdę wygląda życie w kraju marzeń. Warakomska zarazi nas miłością do tego kraju ale i da nam wyraźne ostrzeżenie. Pozwolę sobie zacytować jedną z bohaterek jej historii, Dawn Welsch, właścicielkę legendarnej lecz podupadłej po pożarze knajpki – Rock Cafe (zrobioną ją z z wielkiego głazu, muzyka rockowa nie ma wiele wspólnego z nazwą):

Pewnie każdemu Europejczykowi wydaje się, że w Ameryce pieniądze leżą na ulicy.

To co znajdziemy na kartach Drogi 66 uświadomi nam fakt, że mieszkańcy USA nie są skończonymi pacanami jakich pokazują nam filmy z cyklu Americam Pie. Ich życie jest równie gorzkie co nasze. Ludzie z Kansas czy Nowego Meksyku nie śpią na milionach. Najczęściej prowadzą spokojne, skromne życie. Wiele hrabstw do dziś odczuwa skutki Wielkiego Kryzysu. Od prawie wieku się nie podźwignęły. Jak więc wierzyć w „American Dream”? Mocno. Ale z dystansem. Potrzeba wielu lat ciężkiej pracy, ogromnych pokładów cierpliwości i kilku ton szczęścia, by dojść do majątku jakim zawiadują właściciele nawet niewielkich firm przy starej szosie. Przez okres gdy była ona zapomniana wielu cierpiało biedę. Teraz turystyka podryguje nieco żwawiej. I dobrze.
Okazuje się również, że USA nie są także intelektualną pustynią. Owszem, są całe osady jałowych mentalnie „rednecków”, lecz Rodzina Drogi 66 stanowi – na przekór stereotypom – przykład ludzi doskonale wyedukowanych. Nie, to brzmi nieskładnie… i dwuznacznie. Chodzi o to, że pasja jaką się dzielą z turystami i członkami swoich społeczności przelewa się z książki i na nas. Już na początku lektury stwierdziłem, że warto by się wybrać w półroczną tułaczkę bo amerykańskich bezdrożach. Lub bliżej przyjrzeć się swoim korzeniom i okolicy. Wszak by cudze chwalić, swoje też znać trzeba.
Reportaż Doroty Warakomskiej roztacza przed nami panoramę ludzkich dramatów i sukcesów. Zwiera definicję amerykańskiego patriotyzmu, poczucia humoru i słynnego – nigdy nie dającego się pojąc – optymizmu, siły z jaką mieszkańcy tego mocarstwa w jakiś sposób szczęśliwie egzystują w skrajnie trudnych warunkach.
Kalejdoskop informacji porwie nas w świat poważnych faktów historycznych, panteon znanych postaci oraz popkulturowych ciekawostek. Wiedzieliście, że legendarna szosa i jej mieszkańcy byli inspiracją dla twórców filmu animowanego Auta? Że nie ma w niej postaci i przedmiotu nie związanego z ta drogą? Lub ile innych filmów tu powstało… ile książek, miłości, dzieł sztuki.
Na niemal czterech tysiącach kilometrów asfaltu zapisano część historii Stanów Zjednoczonych. Wiele kart tej historii jest czarnych lub pisanych krwią. Sporo też pustych, czekających na to, aż ktoś nada kształt formującej się treści. Kogoś kto rozrzucone, nieuporządkowane fakty zbierze, poukłada w logiczną całość i wypuści w świat licząc, że nie wejdą między bajki.
Dla mnie trasa z Illinois do Kalifornii była jedną z najpiękniejszych jakie odbyłem. Szkoda tylko, że palcem po mapie. Jeśli i Wy macie chęć się wybrać… zapraszam. Polecam Chevroleta Corvette, Harleya – Davidsona lub starego, rozklekotanego volkswagena.
Szerokiej drogi.


Tytuł: Droga 66
Autor: Dorota Warakomska

Wydawca: W.A.B.
Premiera:   Polska 2012
Stron: 408
Gatunek: Reportaż

Ocena: 10/10

Komentarze