Recenzja: Graham Masterton "Kandydat z piekła" (Replika, 2011)


Graham Masterton jest – jeśli chodzi o literaturę grozy, bo popytu na jego książki z zakresu seksuologii nie śledzę – jednym z najpopularniejszych pisarzy w naszym kraju. Lekki w odbiorze, mroczny, wciągający.  Rzecz jasna większością swych powieści nie dorównuje Stephenowi Kingowi czy Koonzowi ale w kilku wypadkach, zrównuje się z nimi.

Po raz pierwszy spotkałem się z nim jeszcze w czasach licealnych (a może to było w gimnazjum… z trudem sobie przypominam… jednak kilkaset tomów od tego czasu przeczytałem…). Wtedy to z domowej biblioteczki wyłuskałem dwie pierwsze części cyklu Manitou oraz Kostnicę. Fonomen, olśnienie, ekstaza – takie uczucia towarzyszyły mi podczas lektury. Niezdrowe zainteresowania pozostały i horrory są dziś przeze mnie czytana niezwykle chętnie. Jednak gdy domowe zasoby zostały przeze mnie pochłonięte, zabrałem się za zupełnie inną gałąź literatury. Powieści z dreszczykiem nieco zaniedbałem. Dziś wracam – na chwilę – do korzeni mych bibliofilskich zainteresowań.

To pierwsza recenzja dla Repliki, więc miałem pewne obawy w stosunku do treści jaką przyjdzie mi czytać. Wiadomo, najlepiej, gdy recenzent jest przychylny produktowi z jakim ma się zapoznać. Niedawno, jeden znajomy wspomniał, że publikacja, o której Wam za chwilę opowiem, jest raczej słaba. Nie ukrywam, że nie poprawiało to mojej sytuacji. Na szczęście okazało się, że Kandydat z piekła, bo taki tytuł nosi ta powieść, daje radę. Nie olśniewa co prawda, nie jest czymś zapierającym dech w piersiach ale stanowi przyzwoitą porcję lekturową dla fanów nie tyle literatury grozy, co raczej wspomnianych wyżej powieści z dreszczykiem. A więc jednak thriller, powieść z elementami horroru, , może soft-horror.

Mimo dość spokojnego klimatu książki, płynnie, jednostajnie sunącej fabuły, która miłośników szybkich zwrotów akcji może zmęczyć, Kandydat…porywa nas swą treścią. Ciągnie ku sobie i chociaż – znając już te schematy – wiemy, mniej więcej, co się może wydarzyć, Masterton od czasu do czasu zaskakuje. 

Nie brak tu makabrycznych opisów śmierci, niepokojących wizji, momentów, które silnie działają na wyobraźnię. Dawkowane są dość oszczędnie, sprawnie przyspieszają bieg akcji spowolniony przez pozostałe elementy fabularne.

Jednak nie groza jest tutaj ważna. Owszem, to literatura popularna, ma bawić, wyciągać z opresji wywołanej szarością tego świata… Niby nic, a jednak drugiego dna można się doszukać już we wstępie napisanym przez autora (przy okazji zdradza tam połowę fabuły…). Chodzi bardziej o pewną naukę moralną.  Lekcję nie tyle poprawności politycznej co przestrogi przed maniakalnym populizmem, nadmiernym hołdowaniem obietnic bez pokrycia i dążeniami mocarstwowymi. Pod popkulturowym płaszczykiem kryją się obawy w stosunku do kierunku, czy też możliwości ukierunkowania dążeń politycznych w czasach kryzysu.
Mimo, iż powieść ta wydana została w Zjednoczonym Królestwie w latach osiemdziesiątych, w dzisiejszych czasach (i zapewne będzie tak jeszcze bardzo długo…) pozostaje aktualna. Starczy spojrzeć na fakt odradzania się wielu krajach ruchów nacjonalistycznych (w negatywnym znaczeniu), na prowadzone wojny na bliskim i dalekim wschodzie… Bałkany…
Wyścig zbrojeń nigdy się nie skończy. A USA słabnie. I tu pojawia się niebezpieczna wizja.

Graham Masterton napisał więc niejednoznaczną powieść. Nie to horror, ni to thriller polityczny. Ocena należy do czytelnika, tak jak i to, co z tych kilkuset stron wyciągnie na swoje potrzeby. Kandydata z piekła czyta się przyjemnie, ufnie i szybko (jak każdą książką tego pisarza…). Nie jest to szczyt jego literackich możliwości ale daleki jestem od uznania tej publikacji za nieporozumienie. Zwyczajnie jest to pozycja nieco mniej wymagająca, lżejsza – ale warta chwili uwagi. Cena – ok. 35 zł, w pełni odpowiada zawartości i opracowaniu graficznemu (Ale promocji i konkursów zawsze warto szukać). Fani pisarza nie powinni czuć się zawiedzeniu.

Tytuł: Kandydat z piekła
Autor: Graham Masterton
Stron: 497
Wydawca: Replika

Ocena ogólna: 7/10

Serdecznie dziękują Wydawnictwu Replika za zaufanie i egzemplarz do recenzji.

Mieszkaniec Literackiej Kanciapy

Komentarze

  1. Lubię Mastertona, chociaż ma dość ciężki styl pisania... Ale raz na jakiś czas jak najbardziej, można się "pobać" :)Do tej pozycji pewnie dojdę za sto lat, bo w domu mam też kolekcję starszych jego pozycji :)

    PS. Ależ masz upierdliwą weryfikację obrazkową :<

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie Masterton jest raczej "banalny"... mało polotu ma :P

    Choć Manitou - majstersztyk!

    coś pomyśle o tej weryfikacji...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz