Wiele razy czytałem i słuchałem superlatywów na temat pierwszej powieści Mai Lidii Kossakowskiej , a nigdy nie było czasu lub pamięci na to by pochwycić w końcu „legendarnego” Siewcę wiatru. Nawet gdy kilka miesięcy temu recenzowałem Grill Bar Galaktyka i podjąłem decyzję o wypożyczeniu tej książki, to i wtedy nie udało mi się dotrzymać słowa. Przełom nastąpił już jakiś czas temu.. Ale ten tekst zalegał w folderze aż do dnia dzisiejszego…
W chwilę po tym, gdy półka z książkami do „zadań specjalnych” opustoszała, co się dość rzadko zdarza, zaczynałem śledzić losy Daimona Freya, upadłego anioła, a także całą rzeszę skrzydlatych bohaterów tej, jak się okazało, cudownej powieści.
Co w niej takiego wyjątkowego? Niemal wszystko. Od kreacji postaci, przez świat przedstawiony, klimat, aż po aluzje do współczesnego, ludzkiego uniwersum.
Kossakowska stworzyła jednego z ciekawszych i szerzej rozpoznawalnych bohaterów polskiej fantastyki, ba jak pisał Dawid Brykalski w „Sfinksie”, w marcu 2003 roku – autorka zdaje się tworzyć nową gałąź literatury – angel fantasy. A przynajmniej na polskim gruncie.
Istotnie, główni bohaterowie to biblijni i fikcyjni mieszkańcy niebios. Kto jest kim, kto na miejscy, a kto nie – nie do końca jestem pewien. Ździebko nie moje kręgi zainteresowań, ale proza M.J.K. już jak najbardziej. Jak będzie ze Zbieraczem burz – może sprawdzę jeszcze w tym roku. Ale już tak ekstatycznie ludzie nie reagują na ten tytuł.
Autorka bawi się konwencją pojmowania i ujmowania tematyki wiary czy mistyki chrześcijańskiej. Niepokorna, przestawia elementy ładu, jaki powinien w tym świecie obowiązywać, posuwając się niemal do granicy, pod którą tkwi delikatne podbrzusze wierzących. Podejrzewam, że i dziś książki tej nie poleciłoby większość duchownych w III Rzeczypospolitej. Do bluźnierstwa jeden krok…
W Niebie i Otchłani toczy się życie podobne naszemu. Podzieleni na kasty skrzydlaci pracują, kształcą się i bawią. Choć inaczej niż na ziemi. To, co my znamy jako zaświaty figuruje jako rzeczywistość silnie sprzężona z naszą.
W pewnym momencie Bóg opuszcza swe włości pozostawiając zastępy bez opieki i… kontroli… A nikt nie mówi, że Cień i mrok odejdzie za nim.
Autorka Rudej sfory doskonale radzi sobie z tematem. Podołała zadaniu i skomponowała powieść kontrowersyjną, mocną, a zarazem neutralną. Wszak artysty się nie ogranicza (Co nie zawsze jest prawdą i nie zawsze powinno obowiązywać). Przy tym – w gruncie rzeczy nadanie aniołom wybitnie ludzkich cech oraz grzechów nie tylko nie powinno nikogo obrazić, a więcej – dać chwilę do namysłu.
Wykorzystanie wizerunku skrzydlatych i zobrazowanie ich, nie w formie delikatnych, kurduplowatych cherubinków ani postawnych, wymuskanych pięknisiów, a przede wszystkim w postaci agresywnych, przebojowych, bitnych i bezczelnych wojowników było jak widać strzałem w dychę.
Cały ich świat jest bardzo złożony. System feudalny, w jakim żyją stanowi parodię naszej demokracji i monarchii absolutnych. Koterie, bunty, ciemne sprawki są na porządku dziennym. Gdzie anioł nie może… tam oddział komandosów, a nawet diabła pośle. A ten – uwaga – nie jest taki zły jak go malują. A co do malowania…
Sceny batalistyczne – świetne. Niemal słychać trzask łamanych kości, wizg granatów, świst nadlatujących strzał i krzyk mordowanych. Przemoc i ból powinny stanowić podtytuł tej powieści.
Z początku nie bardzo wiedziałem, jak odnieść się do tego jak skonstruowano dialogi. Z jednej strony swoboda, naturalność, z drugiej, burzą to spieszczenia, jakie stosują wobec siebie bohaterowie.
Z zainteresowanie, ale i rezerwą wezmę więc do ręki Zbieracza burz, kontynuację Siewcy…
Tytuł: Siewca Wiatru
Autorka: Maja Lidia Kossakowska
Wydawca: Fabryka Słów, 2004
Stron: 560
Ocena: 8/10
Krzysztof Chmielewski
Komentarze
Prześlij komentarz