Nie umiem
jednoznacznie powiedzieć, czy debiut poetycki Katarzyny Markiewicz jest udany.
Mam problem z tymi tekstami. Sporo jest tu tekstów słabych, ale tyle samo jest
wierszy, na które warto zerknąć.
Na pewno
autorka nie potrafi jeszcze formułować myśli w sposób bardziej zwięzły,
metaforyczny, nieco bardziej zwarty. Dojrzały, wygodniej rzec. Choć nie wiem,
czy o dojrzałości poetyckiej może mówić recenzent młodszy od ocenianej. Być
może prostota formy jest tutaj atutem, który mnie na chwilę przykuwa do tej
poezji. Możliwe też, ze mam zbyt duże wymagania. Ale dość o mnie, bo w
niebezpiecznym kierunku podążam.
To utwory
poświęcone przede wszystkim miłości (uczuciu, choć może i postaci). Zarówno
szczęśliwej, jak i tej zawiedzionej, rozczarowanej, wyczekiwanej, doprowadzonej
właśnie „do granic bólu”, jak widnieje w tytule. Dostajemy studium zachowań
ludzkich, zapis kolejnych reakcji na to, co działo się w sercu piszącej. Sercu i duszy.
Podejrzewam,
że większa część tomiku powstała pod wpływem impulsu. Myśli przelano na papier
i nieoszlifowane pozostawiono na jakiś czas. Ważne jednak jest to, że wycieka z
nich szczerość. Jeszcze wstydliwa, niezbyt odważna… ale mocno już kiełkująca.
Trochę nieporadne
te teksty, zgrzytliwe i niespokojne. Czuj tu silne emocje… rozgoryczenie,
gniew, smutek… to wszystko wyziera z tych tekstów. I dobrze. Lubię wiedzieć o
czym czytam…
Sporo tu
tęsknoty. Istotna dla autorki jest pamięć. Wiele tekstów kończy się
stwierdzeniem, że ta jedna rzecz jej pozostanie. Nie ważne co się działo
wcześniej… Wspomnienia zostają na całe życie. I budują je na nowo, bo co nas
nie zabije, to nas wzmocni. Ale nie potrafi, a może nie chce się odciąć od tego
co było. W pewnym sensie ją rozumiem. Ciężko bowiem, grubą kreską, oddzielić
życie obecne od tego, którym się żyło kilka lat wcześniej. To część nas. Jej
usunięcie, nawet z chirurgiczną
precyzją, zawsze pozostawia dodatkowe, jątrzące się co jakiś czas rany.
Choć to
teksty pisane na poważnie, to czytelnikowi pewnie wydadzą się trochę ckliwe i załzawione. Nieporadność formy i
pozorna banalność tematu, mogą odstraszyć. Ja jednak apeluję, by dać szansę
młodej poetce.
Reasumując…
dalej nie wiem co powiedzieć. I mnie to łapie i nie. Raz grzeje, raz ziębi. Raz
ciekawi, raz pozostawia obojętnym… Dla mnie, to debiut przeciętny. Przede
wszystkim warsztatowo, bo myśl jest w miarę spójna. Świadomość wagi słowa, to
trzeba dopieścić. A może zwyczajnie odczekać, aż samo przyjdzie. Nie można
poganiać natchnienia. Czy to lektura godna uwagi? Myślę, że tak, ale zawartość
oceńcie sami.
Tytuł: Do granic bólu
Autorka:
Katarzyna Markiewicz
Stron: 34
Wydawca:
Warszawska Firma Wydawnicza (której serdecznie dziękuję za egzemplarz do
recenzji)
Poezja
Ocena: 6/10
Krzysztof
Chmielewski
Komentarze
Prześlij komentarz