Jak
zapowiadałem, dorwałem w końcu drugą powieść Krajewskiego z jego słynnego cyklu
o przedwojennym Wrocławiu. Koniec świata
w Breslau, taki nosi tytuł. A jaka jest treść?
W stolicy
śląskiej prowincji znów dzieją się nieciekawe rzeczy. I tym razem będą związane
z tajemniczymi obrzędami i okultystyczną przepowiednią. Komuś bardzo zależy na
tym, by siać zamęt w mieście. Policja nie wie, że szaleniec jest bliżej niż im
się wydaje. Autor po raz drugi już każe nam śledzić poczytania radcy
kryminalnego Eberharda Mocka, który będzie próbował rozwikłać zagadkę. Przy
okazji sam wpadnie w tarapaty.
Krajewski zabiera
nas w mroczne, przerażające zaułki. Rozpościera panoramę świata pełnego
przemocy, pogardy i wynaturzenia. Pokazuje Wrocław o jakim się nie mówi. W
barwach sepii, w klimacie noir zaciera się granica między dobrem i złem. Nie
wiemy czyją rację przyjąć… czy „uczciwych” policjantów, czy bezwzględnych
przestępców. Po kilku stronach nie ma między nimi różnicy. I jedni i drudzy za
nic mają prawo i życie ludzkie. Nie liczą się z niczym i z nikim. Miast ładu –
panuje chaos. Podskórny, nie zawsze dostrzegalny, ale silnie wibrujący pod
plandeką normalności.
Z ciekawością
i niecierpliwością zagłębiałem się z sadystyczny, lepki od krwi świat
Krajewskiego. Ten facet potrafi pisać. Umiejętnie komponuje złożone
rzeczywistości, przeplata wątki, sceny i narracje. Przeraża. Wprowadza nas w
fikcyjny świat zbudowany momentami tak dosłownie, że krew zastyga w żyłach, a
żołądek się buntuje.
Koniec świata w Breslau należy uznać za
kolejną udaną pozycję wydawniczą. Jest mocna, krwiożercza, brutalna i świetnie
się czyta. Ale niestety, nie daje tyle radości z lektury jaką uraczył mnie
autor w swej pierwszej powieści. Dlaczego? Mimo dobrze skonstruowanej fabuły, dokładnie,
szczegółowo rozplanowanej rzeczywistości przedwojennego miasta, mimo świetnego
języka, narracji, genialnie budowanego napięcia, pojawiła się wtórność. Mock
jest jak zawsze nieprzewidywalny, chamski i nieokiełzany. Chwilami nawet
przesadza, a jego postać zdaje się być wynaturzona, karykaturalna, nieco nad
wyrost. Chyba autor poszedł o krok za daleko… I działa według schematu. Co
jakiś czas udawało mi się uprzedzić jego ruch.
Do tego, mimo
wszystkich tych pozytywów, doszło lekkie znużenie. Nie wiem czemu nie
potrafiłem tak mocno wpić się w tę książkę. Śmierć
w Breslau była olśnieniem. Zachwycała fabułą, pomysłowością, klimatem,
faktem, że coś takiego zaistniało w polskiej literaturze kryminalnej. Koniec świata w Breslau jest już tylko
świetną powieścią. Ze wszech miar godną polecenia, ale jednak nie lepszą od
poprzedniczki. Brak tej odurzającej świeżości, która każe zarywać noc, byleby
tylko doczytać do końca i poznać prawdę.
Powtórzę
jednak raz jeszcze… To dobra powieść. Niemal klasyka. Ale to niemal, stanowi
dla mnie zadrę. Zobaczymy, jak będzie w kolejnych tomach.
Tytuł: Koniec świata w Breslau
Autor: Marek
Krajewski
Stron: 317
Wydawca: WAB,
2003, Wydanie I
Krzysztof
Chmielewski
Komentarze
Prześlij komentarz