Recenzja: M. Krajewski "Koniec świata w Breslau" (WAB, 2003)


Jak zapowiadałem, dorwałem w końcu drugą powieść Krajewskiego z jego słynnego cyklu o przedwojennym Wrocławiu. Koniec świata w Breslau, taki nosi tytuł. A jaka jest treść?



W stolicy śląskiej prowincji znów dzieją się nieciekawe rzeczy. I tym razem będą związane z tajemniczymi obrzędami i okultystyczną przepowiednią. Komuś bardzo zależy na tym, by siać zamęt w mieście. Policja nie wie, że szaleniec jest bliżej niż im się wydaje. Autor po raz drugi już każe nam śledzić poczytania radcy kryminalnego Eberharda Mocka, który będzie próbował rozwikłać zagadkę. Przy okazji sam wpadnie w tarapaty.

Krajewski zabiera nas w mroczne, przerażające zaułki. Rozpościera panoramę świata pełnego przemocy, pogardy i wynaturzenia. Pokazuje Wrocław o jakim się nie mówi. W barwach sepii, w klimacie noir zaciera się granica między dobrem i złem. Nie wiemy czyją rację przyjąć… czy „uczciwych” policjantów, czy bezwzględnych przestępców. Po kilku stronach nie ma między nimi różnicy. I jedni i drudzy za nic mają prawo i życie ludzkie. Nie liczą się z niczym i z nikim. Miast ładu – panuje chaos. Podskórny, nie zawsze dostrzegalny, ale silnie wibrujący pod plandeką normalności.

Z ciekawością i niecierpliwością zagłębiałem się z sadystyczny, lepki od krwi świat Krajewskiego. Ten facet potrafi pisać. Umiejętnie komponuje złożone rzeczywistości, przeplata wątki, sceny i narracje. Przeraża. Wprowadza nas w fikcyjny świat zbudowany momentami tak dosłownie, że krew zastyga w żyłach, a żołądek się buntuje.

Koniec świata w Breslau należy uznać za kolejną udaną pozycję wydawniczą. Jest mocna, krwiożercza, brutalna i świetnie się czyta. Ale niestety, nie daje tyle radości z lektury jaką uraczył mnie autor w swej pierwszej powieści. Dlaczego? Mimo dobrze skonstruowanej fabuły, dokładnie, szczegółowo rozplanowanej rzeczywistości przedwojennego miasta, mimo świetnego języka, narracji, genialnie budowanego napięcia, pojawiła się wtórność. Mock jest jak zawsze nieprzewidywalny, chamski i nieokiełzany. Chwilami nawet przesadza, a jego postać zdaje się być wynaturzona, karykaturalna, nieco nad wyrost. Chyba autor poszedł o krok za daleko… I działa według schematu. Co jakiś czas udawało mi się uprzedzić jego ruch.

Do tego, mimo wszystkich tych pozytywów, doszło lekkie znużenie. Nie wiem czemu nie potrafiłem tak mocno wpić się w tę książkę. Śmierć w Breslau była olśnieniem. Zachwycała fabułą, pomysłowością, klimatem, faktem, że coś takiego zaistniało w polskiej literaturze kryminalnej. Koniec świata w Breslau jest już tylko świetną powieścią. Ze wszech miar godną polecenia, ale jednak nie lepszą od poprzedniczki. Brak tej odurzającej świeżości, która każe zarywać noc, byleby tylko doczytać do końca i poznać prawdę.

Powtórzę jednak raz jeszcze… To dobra powieść. Niemal klasyka. Ale to niemal, stanowi dla mnie zadrę. Zobaczymy, jak będzie w kolejnych tomach.

Tytuł: Koniec świata w Breslau
Autor: Marek Krajewski
Stron: 317
Wydawca: WAB, 2003, Wydanie I

Krzysztof Chmielewski

Komentarze