Recenzja: Marcin Mortka "Zagubieni. Inwazja" (Zielona Sowa, 2013)


W chwili, gdy czytałem opis z czwartej strony okładki, a wcześniej zapowiedzi w sieci internetowej , nie spodziewałem się zbyt wiele… Mimo iż autora bardzo sobie cenię.

Sądziłem, że dostaną banalną, schematyczną i przynudnawą fabułkę spisaną na kolanie albo w długiej podróży pociągiem. Powinniście zobaczyć moją minę, gdy przeczytałem pierwszych kilka stron. Zdawało mi się, że jestem dopiero na dziesiątej… ani się obejrzałem, byłem w połowie tomu. I ani przez chwilę nie czułem, bym miał przed nosem coś, w czym wskazać można jakiekolwiek uchybienia.


Znów zadziałała zasada „nie ważne co się pisze, ważne jak”. Choć nie do końca. Mimo iż Mortka powiela pewien schemat fabularny, to robi to z taką zawziętością, charyzmą i takim talentem, że człowiek zastanawia się nad tym, czym jeszcze polska literatura go zadziwi. Oby drugim tomem tej serii, bo czekam z niecierpliwością.

Bohaterem Zagubionych. Inwazji jest Dorian. To młody, kilkunastoletni, lekko sfrustrowany Londyńczyk zaniedbywany przez zapracowanych rodziców. Dodam, że żyje w roku 2313. Za szkołą nie przepada, chyba że uczy się o pozaziemskich cywilizacjach, pilotowaniu myśliwca i wojnach. Z pustym domem też nie jest specjalnie związany. I cierpi. Wszak to tylko nastolatek. Miast używać życia jest nieco zgorzkniały, nerwowy i nie do końca odnajduje się w rzeczywistości.

Na świecie zaś panuje pokój (po wielkim kataklizmie, bo gatunek ludzki mądry jest dopiero po szkodzie), rozwój i dostatek. Ni stąd ni zowąd pojawia się nieznana dotąd rasa obcych… i jak się okaże nie są nastawieni pokojowo. Dorian, wraz ze szkolnym przyjacielem i robotem domowym – ewakuują się z planety. Tyle tylko zdradzę. Brzmi fatalnie prawda? Ale niech Was nie zmyli niepozorna i pseudobanalna idea. Na stronach tej książki zapisano kawał (no dobra, kawałek, bo to nieco ponad 200 stron) dobrej literatury. Ba, polskiego SF, które mam nadzieję, trafi na te regały sklepowe, które są na wysokości naszych oczu.

Fabuła rozwija się bardzo szybko, pędzi na łeb na szyję. Równocześnie, nie pozostawia żadnych niedopowiedzeń. Nie zauważyłem, by któryś z wątków potraktowano po macoszemu. Mortka nie traci czasu na rozwlekłe opisy, nie zagłębia się też specjalnie w kwestie techniczne. Ja to pochwalam. Podejrzewam, że nie chciał sobie komplikować pracy. W natłoku dziwacznej, tworzonej na potrzeby dzieła nomenklatury łatwo się pogubić. Poza tym… autor chyba nie jest inżynierem. Zgrabny, efektywny wybieg. Jak się okazuje, tego typu literatura nie musi na siłę wtłaczać nam rozdmuchanych światów. Starczy zarys.

Takim samym zabiegiem jest wplecenie dwóch ważnych dla gatunku pisarzy w treść powieści. Gdzie – nie zdradzę. Bo przyznam szczerze, że pewności nie mam… Ale poszlaki dają mi tyle pewności, by takowe przypuszczenie wysnuć.

Już dawno tego typu publikacja nie zrobiła na mnie tak dużego wrażenia. Mortka mnie zaskoczył. Nie spodziewałem się, że pisze aż tak dobrze. Książkę połknąłem dosłownie w kilka godzin… Może 3-4. Z przerwami rzecz jasna. Trzasnąłem okładkami i z bijącym sercem odłożyłem ją późną nocą. To jedna z tych powieści, które czytamy do późna, a rano wstajemy godzinę wcześniej, byleby tylko doczytać choć jeden rozdział.


Jeśli szukacie historii, w której fabuła gna na złamanie karku, bohaterowie nie są płacy, dialogi drętwe i twórcy nieobca jest logika – to polecam pierwszy tom Zagubionych. I mam szczerą nadzieję, że razem z nimi zawieruszycie się na jakiś czas w zimnej kosmicznej pustce, stacjach orbitalnych i galaktycznych knajpach. Że zapomnicie o bożym świecie i ruszycie na daleką wyprawę, której celem jest ocalenie całego wszechświata!

Coś czuję, że o tej książce będzie głośno.

Tytuuł: Zagubieni. Inwazja.
Autor: Marcin Mortka
Stron: 230
Wydawca: Zielona Sowa, 2013, Recenzja przedpremierowa
Dziękuję Wyd. Zielona Sowa za egz. do recenzji




Krzysztof Chmielewski

Komentarze

  1. Przerażające jest to, z jaką siłą wciągają kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  2. to prawda ;) Oby kolejna część była równie dobra!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz