Recenzja III - "Rzeka szaleństwa" - Marek P. Wiśniewski (wyd Sol) - opublikowany wcześniej na www.mormegil.bloog.pl (20.07.11)



Debiuty prozaików nie zawsze spełniają oczekiwania miłośników dobrej literatury. Pierwsza książka Marka P. Wiśniewskiego to jednak wyjątek. Jest też dowodem na to, że współczesna polska powieść ma się całkiem dobrze.



Rzeka szaleństwa zaczyna się sceną dziwnej rozmowy kwalifikacyjnej głównego bohatera – Michała Marlowskiego – z szefem pewnej firmy spedycyjnej, niejakim Kurtzem. Praca ma polegać na dostarczeniu tajemniczego ładunku do bliżej nieznanego ośrodka terapeutycznego. Na dodatek kontener z tajemniczym obeliskiem w środku spławić trzeba barką rzeczną. W czasie rejsu nasz bohater oraz reszta załogi, doświadczają dziwnych wizji. Ich środek transportu i ładunek jaki wiozą dziwnym trafem staje się czymś w rodzaju totemu. Spotyka ich coraz więcej niepokojących wydarzeń, od zniknięcia kapitana i znalezienia pod kilem martwej kobiety, po prześladowanie ze strony psychicznie chorego znajomego niektórych członków załogi. Na dodatek jeden z nich zaczyna snuć przedziwną i straszną opowieść o rejsie z sprzed lat, tajemniczej wyspie i niebezpiecznej magii. Po dotarciu do celu kalejdoskop wydarzeń zaczyna kręcić się coraz szybciej.



Jak pewnie zauważyliście pewne nazwiska i elementy fabuły opisane przeze mnie mogą nasuwać konotacje z Jądrem ciemności Josepha Conrada. Owszem, są pewne zbieżności fabularne, ale to – jak twierdził autor w wywiadzie udzielonym mi dla Radia Egida – jedynie prowokacja. Cóż, pisarz swoje, a czytelnik swoje, autora Lorda Jima już zostawmy.



Rzeka szaleństwa to przede wszystkim ciekawa powieść obyczajowa z elementami thrillera i kryminału. Momentami naprawdę można się przestraszyć. Zgrabna narracja, doskonale wykreowane postaci i umiejętnie budowane napięcie sprawiają, że książkę ta czyta się naprawdę przyjemnie, mimo iż język autora, nie do końca jest jeszcze giętki i gładki. To jednak kosmetyka. Wiśniewski – choć uważa swą powieść za kompletną grafomanię – zaczął całkiem nieźle.

Interesującym pomysłem było wplecenie z fabułę motywu psychomanipulacji, który stopniowo staje się wątkiem nadrzędnym. Akcja drugiej części książki rozgrywa się w dziwnym ośrodku terapeutycznym. Tam główny bohater z zainteresowaniem i przerażeniem obserwuje procesy jakim poddawani są kuracjusze, a po części…on sam. Nasz debiutant stworzył jednak nie tylko świetną i pełną nagłych zwrotów akcji powieść fabularną. Przedstawił także studium psychiki ludzi ogarniętych pewną manią, zainfekowanych dziwna mocą. Opisał zachowania jednostki ze wszech stron osaczonej.

Fabuła Rzeki szaleństwa to także obszar konfrontacji dwóch różnych ideologii. Z jednej strony konsumpcjonizmu, z drugiej dążenia do stworzenia utopijnego świata, bez ogólnoświatowego wyścigu szczurów. Żadna jednak nie zdobywa przewagi, i jedna i druga pragnie bowiem z ludzi uczynić marionetki.

Te i inne rzeczy można by wyłuskiwać z treści debiutanckiej powieści Marka Wiśniewskiego. On sam pewnie wszystko co napisałem wywaliłby do śmieci. Jak każdy autor ma swoje zdanie. To co tu zamieściłem to tylko sugestie, Rzeka pełna jest bowiem niedomówień, półsłówek i gry świateł. Ja sam pewnie za miesiąc dodam tu coś jeszcze, ale jednego jestem pewien: do kawał niezłej prozy.



Tytuł: Rzeka szaleństwa
Autor: Marek P. Wiśniewski
Wydawnictwo: Sol, seria autorska
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 336

Krzysztof Chmielewski

Komentarze