Recenzja: Edward Pasewicz "Śmierć w darkroomie" EMG, Kraków 2007


Dziwna książka… jedna z tych, które nazwać wypada kryminałem pretekstowym. Taka nomenklatura istotna jest z tego względu, że zachwiano tu równowagę w relacji tytuł, koncept, a realizacja.
Powieść Śmierć w darkroomie Pasewicza wydano w Polskiej Serii Kryminalnej nakładem krakowskiego wydawnictwa EMG jako siódmy tom wyżej wspomnianego cyklu. Problem polega na tym, że z kryminałem ta powieść nie ma zbyt wiele wspólnego. A przynajmniej z klasycznym wzorem. Wątek zbrodni staje jedynie pretekstem dla wejścia w świat, który funkcjonuje tuż obok naszego… heteroseksualnego
Brzmi to brzydko, w tym sensie, że moje słowa nie są semantycznie neutralne. Z jednej strony to źle, bo nie mam ochoty być posądzany o stronniczość i awersję do środowisk gejowskich, gdyż takowej nie przejawiam, a z drugiej chyba dobrze, bo efekt jaki Pasewicz chciał osiągnąć udał mu się w niemal stu procentach.
Zacznijmy od tego, że nie ma tu właściwie śladu jakiejkolwiek propagandy, nacisków czy nawoływań ze strony przedstawicieli mniejszości seksualnych. Puryści doczepiliby się do terminów „katoland”, „zajączek” i kilku innych scen, ale tę drogę można z marszu skreślić. Odrzucając na bok także wątek kryminalny dostaniemy sprawnie napisaną (choć trochę nierówną stylistycznie) powieść psychologiczną, obyczajową z życia poznańskich gejów, lesbijek, transwestytów i niepewnych swych upodobań heretyków.
Autor, który sam jest gejem, opisuje to środowisko wprawną, dość luzacką manierą. Relacjonuje nam to, czego nie do końca możemy być świadomi. Chodzi o to, że środowiska te nie są jednorodną masą, kłębowiskiem identycznych, ohydnych lub zniewieściałych „zwyroli”, zboczeńców i sodomitów. Nie. Momentami ma się wrażenie, że podział na homoseksualistów czy też inaczej gejów i lesbijki, transwestytów itd. nie wystarcza. Oni mają swoją własną nomenklaturę, własny świat i podziały. Niejednokrotnie bardziej zawiłe niż „idealna”, wzorowa, heteroseksualna większość. Jest też zastanawiające, że nie My im najbardziej szkodzimy, ale właśnie przedstawiciele mniejszości kopią pod sobą najgłębsze dołki.
Z drugiej strony rozpościera się przed nami panorama miasta – Poznania. Jego podwójna osobowość, jednocześnie tolerancyjna i ksenofobiczna. Najciekawsze jest to, że ofensywa działa w obie strony. Nie tylko homoseksualiści są prześladowani… częściej to oni dają się we znaki skinom oraz innym uprzedzonym do nich grupom społecznym. Opisy te są epizodyczne, efemeryczne lecz o czymś jednak świadczą. Czy to wymysł, czy też Biełyje Rozy mają swych protoplastów…
Tak więc element prozy kryminalnej, do którego za moment przejdę stał się furtką, która otwarta na oścież, dała nam dość szczegółową wiwisekcję tego środowiska.
Jak jednak wygląda fabuła, ewentualnie element inicjujący całą akcję? Otóż bohaterem, oprócz wiadomego bohatera zbiorowego jest komisarz policji - Marcin Zielony. Bada on na własną rękę sprawę tajemniczej śmierci swego brata – Igora, którego zwłoki znaleziono w tytułowym darkroomie klubu Grzechu Warte (już nie istniejący). Poszlaki wskazują na związek śmierci z wcześniejszym zatrzymaniem Igora przez odziały prewencji podczas manify.
Samego śledztwa jest tu niewiele. Dwie trzecie powieści to rozmowy Zielonego z poszczególnymi postaciami. Ich poznacie czytając książkę, są dość oryginalni. Na każdego pada lekki cień podejrzenia, lecz pan komisarz nie wie w którym kierunku ma zmierzać…
Ktoś jednak, przypadkiem, podsunie mu trop….
Reasumując, jeśli szukacie powieści, która opowie Wam o tym, co w tego typu środowiskach się dzieje, jak Ci ludzie myślą, żyją, czym się zajmują to polecam. Oczywiście nie jako jedynie źródło wiedzy… Kryminał – częściowo jedynie. Więc do kolekcji można włączyć.
Ja polecam.
Tytuł: Śmierć w darkroomie
Autor: Edward Pasewicz
Wydawnictwo: EMG
Rok wydania: 2007
Stron: 224
Gatunek: kryminał, proza psychologiczno-obyczajowa,
Ocena ogólna – 7/10
Krzysztof Chmielewski
Literacka Kanciapa
* egz z biblioteki

Komentarze