Recenzja: "Ty" Zoran Drvenkar (Telbit, 2011)

Drvenkar, tak jak w poprzedniej wydanej w Polsce powieści – Sorry, snuje historię silnie zdecentralizowaną i symultaniczną. Pozornie. Łączy tu kilka powiązanych ze sobą fabuł. Splata losy ludzi, których połączył niefortunny zbieg okoliczności. Właściwie to nie zbieg, a lawina nieprzemyślanych decyzji, które odbiją się na kondycji psycho-fizycznej sporej grupy bohaterów.

Najciekawsze jest to, że autor znów zwraca się bezpośrednio do czytelnika. Daje nam możliwość niczym nie skrępowanej możliwości obserwacji tego co na kartach powieści się rozgrywa. A dzieje się dużo… przemyt narkotyków i broni, mafijne porachunki, wymuszenia, egzekucje… Pościgi, intrygi… kobiety. Brzmi banalnie, ale to w rzeczywistości powieść bardzo złożona oraz intrygująca. Czy dobra? Intuicyjnie tak, bo wciąga mnie strasznie. Warsztatowo – stopniowo, z biegiem kart coraz lepiej.

Z początku odrzuca powtórzonym zabiegiem wielowątkowości. Prędzej czy później jednak nitki schodzą się do jednego kłębka. I wszystko staje się jasna. Przenikają się tu narracje w kilku czasach, osobach… Poznajemy portrety psychologiczne ofiar, oprawców, osób pozornie nie związanych z wydarzeniami. Znów pojawia się tajemniczy morderca. Inny oczywiście, ale po raz kolejny jest ktoś kogo nie umiemy zidentyfikować.


Z początku Drvenkar nudzi. Trzeba po pierwsze, ugryźć fabułę, której trzon rozwija się dość szybko, by wyhamować z wyjaśnieniami dopiero kilkanaście stron dalej. Wreszcie, czytelnik musi ogarnąć jakoś ten specyficzny styl pisarza. Przestać zważać na denerwujące, pseudofilozoficzne wstawki w początkowych partiach kolejnych podrozdziałów. Drażnią strasznie, lecz po chwili ustępują wartkiej, mocnej, prawdziwie kryminalnej akcji.

Klimat powieści noir przeplata się tutaj z klasyką literatury sensacyjnej. Odnajdujemy stałe chwyty, utarte schematy, a z drugiej strony ich przełamywanie. Autor celowo chyba schodzi na mieliznę prozatorską, by chwilę później wszelkie zasady złamać i zaskoczyć czytelnika wyskakując jak diabeł z pudełka.

Poczynania bohaterów nie zawsze są schematyczne! Intrygują, choć jednak scena konfrontacja piątki dziewczyn z dwoma osiłkami wydaje się  w podstawowej realizacji mocno przesadzona i sztuczna. Drvenkar tworzy postaci, które stanowią zarówno obiekty schematyczne, jak i całkiem nieszablonowe. Nie do końca wiemy, gdzie poniesie pisarza fantazja i twórczy szał.

Dla kogo jest niniejsza powieść? Przede wszystkim dla miłośników thrillerów i kryminałów. Potem powieści grozy oraz prozy psychologicznej o budowie szkatułkowej. Ta ostatnia kategoria zdaje się być specjalnością tego faceta. Co prawda nie jest tak zaawansowana jak w przypadku Czarnego potoku Leopolda Buczkowskiego czy Rękopisu znalezionego w Saragossie, ale raz – inny kaliber pisarstwa, dwa – zupełnie inna gałąź literatury. Wbrew temu, dalej można się zagubić w meandrach fabularnych, gdy nie czyta się uważnie.

Warto przeczytać, tylko ostrzegam – można się przestraszyć.

Ocena - 9/10



Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Telbit

Komentarze