Recenzja: Piotr Przewoźny - "ZEK" (Warszawska Firma Wydawnicza, 2012)

„ZEK” to historia człowieka, który pojechał na Ukrainę jako uczciwy obywatel, a wrócił z niej jako wyjęty spod prawa. Autor tego swoistego pamiętnika opowiada o tym, jak ciekawość i pragnienie wolności wepchnęły go w szeregi mafii. Jako członek niewielkiej, ale sprawnie działającej grupy uczestniczył w kilku spektakularnych akcjach, zaznał rozmaitych przyjemności tego świata i całkiem nieźle się bawił. Niestety, do czasu. Po prowokacji zaaranżowanej przez konkurencyjną grupę trafił do kolonii karnej o zaostrzonym rygorze i musiał nauczyć się radzić sobie w świecie, w którym więzień jest nikim, a strażnik decyduje o życiu lub śmierci…


Gdy siadałem do tej książki zastanawiałem się czy dorówna Policjantowi M. Erlina oraz Przez kraty do zrozumienia G. A. Kaczora. To już trzecia pozycja o charakterze autobiograficznym, jaką recenzuję dla Warszawskiej Firmy Wydawniczej. Przyznam, że najbardziej wciągająca z tej trójki. Najlepiej napisana, najsprawniej i bez przestojów. Zajęla mi o wiele mniej czasu niż pozostałe. I zdaje się być najbardziej autentyczna.

Tak więc to czytamy na czwartej stronie okładki ma przełożenie na to co jest w treści na ponad dwustu stronach. Dziwna to jednak historia. Niecodzienna, chyba że ja żyję w nierealnym świecie. Być może. Nasz bohater wyrusza na Ukrainę i przypadkiem wiąże się z grupą przestępczą.  Opisuje jej działanie, członków i wszystko to, co składa się na ich codzienne życie. Rozwiewa też kilka stereotypów dotyczących naszych mafijnych sąsiadów zza wschodniej granicy. Okazuje się bowiem, że to nie tylko brutalni degeneraci z ilorazem inteligencji scierki kuchennej lub osiedlowego rozrabiaki.
W mafii panują ściśle określone zasady i hierarchia. Spory nie zawsze załatwiane są ogniem i mieczem (lub karabinem), a dyscypliny pilnują wysoko postawieni, mafijni „urzędnicy”.
Ten świat jest również ściśle powiązany z tym drugim, legalnym. Przenikają się one wzajemnie, czerpiąc obopólne korzyści. Te jednak, czasem się kończą i prędzej czy później ktoś idzie za kratki lub nawet do piachu.

Realia w jakich żyją więźniowie ukraińskich łagrów są trudne, ale nie tragiczne. Rzecz jasna, nie poznajemy tych najsurowszych miejsc odosobnienia. Na pewno jednak są to warunki o niebo lepsze niż te panujące w syberyjskich obozach znanych nam m.in. z twórczości Fiodora Dostojewskiego (polecam gorąco Zapiski z domu umarłych).

Tu też, w pewnym sensie, mamy do czynienia z literaturą łagrową. Z tym, że całkowicie współczesną. Tytułowy ZEK jest synonimem osadzonego w obozie, pełnoprawnego członka społeczności więziennej. I tam bowiem ściśle przestrzegana jest „mafijno-więzienna etykieta”. Nawet strażnicy się do niej stosują (gdy czują się zagrożeni).
---------------------------
(zek: więzień gułagu w Związku Radzieckim, skazany na roboty katorżnicze (słowo pochodzące od rosyjskiego wyrazu zakluczonnyj, zapisywanego skrótowo z/k)
 ---------------------------


Dwie wspomniane wcześniej książki, wraz z obecnie opisywaną składają się, paradoksalnie, na dziwaczny „tryptyk”. Pierwsza część to opowieść o policjancie i niewdzięcznej (ale ukochanej) służbie, druga zaś o fatalnych, nieludzkich warunkach panujących w polskich więzieniach. Ostatnia – o łagrach za naszą wschodnią granicą. Dziwne to książki. Nie wiem do końca czy prawdziwe, czy wymyślone przez niezwykle płodne umysły. Jakie by jednak nie były, są godne polecenia. Każda z osobna i wszystkie razem.

ZEK to mocna, momentami szokująca lektura. W brutalny ale, o dziwo, neutralny sposób obrazuje to, co dzieje się od czasu do czasu na Ukrainie i w Rosji (bo i o nią w pewnym momencie ociera się fabuła). Na pewno nie jest to książka dla każdego. To nie powieść sensacyjna czy kryminał. Owszem, napisana jest w sposób lekki, a czyta się to wszystko w tempie ekspresowym ale tu jest coś jeszcze. 

I na to trzeba patrzeć, ślizgając się pomiędzy stronami. Warto poznać ten mroczny, na chwilę odkryty, zaułek wschodnioeuropejskiej rzeczywistości.

Tytuł: ZEK
Autor: Piotr Przewoźny
Wydawca: Warszawska Firma Wydawnicza
Stron: 255
Gatunek: Powieść z elementami utobograficznymi

Ocena końcowa: 9/10

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Warszawskiej Firmie Wydawniczej




Literacka Kanciapa

Komentarze