Hanna Ossowska wie jak posługiwać się słowem… zna jego wagę, wie jaką
miarą mierzyć… co zrobić, by klocki ułożyły się w jednolitą całość.
Tomik Światłoczułość, choć
dla mnie, powinien nosić nazwę słowoczułość, to debiut udamy. Przemyślany, bo
teksty tworzą dość zwartą tematycznie i kompozycyjnie całość. Uzupełniają się
wzajemnie, powtarzają po sobie, dopowiadają…
O czym pisze Ossowska? O ile Poetkę można zrozumieć, a o poezji można
powiedzieć, że się wie, o czym jest…
Przede wszystkim o uczuciach i przemijaniu. O tym jak upływa czas. O
uczuciu zwanym Miłość. Czym jest i jaką
ma siłę. Jak wodzi nas za nos, daje siłę i z sił okrada. W kilku tekach daje
nam przepis na życie… (zob. Refleksja,
str 5), mówiąc o tym, by niczego nie dokładać na potem…, bo to potem może nie
nastąpić. Jednak, równie dobrze, może się zacząć na nowo (zob.: Przemijanie), w nowym cyklu pór roku, bo
wiadomo, że to ma na większość z nas
wpływ, jak i w nowym cyklu życia. Gdy coś, co nas spotka, sprawi, że odrodzimy
się na nowo.
O tym, że upływowi czasu można się przeciwstawić siłą woli. Rzecz
jasna w pewnym sensie tylko, gdyż chodzi o nie dopuszczenie do siebie mysli o
tym, iż świat stał się dla nas zbyt wymagający, byśmy mogli podjąć aktywne w
nim uczestnictwo. (o tym pisze w wierszu Ballada,
na stronie 20)
O ludziach, którym współczuje… o tym, jak wygląda szarość
codzienności.. Kidy się odłoży na bok realizację marzeń. I kiedy wstydzimy się
tego, iż nie chce nam się koegzystować z innymi (Wiersz bez tytułu, str. 9), bo nie potrafiliśmy sprostać
oczekiwaniom stawianym przez rzeczywistość, lub zwyczajnie przegapiliśmy swoją
szansę.
Wreszcie, na stronie dwudziestej czwartej, pojawia się przepis na
poezję – ars poetica – utwór Wiersz ,
(str 24).
To poezja przemyślana. Wygładzona. Czasem zgrzytliwa… skoczna….to znów melancholijna… Przepełniona
świadomością tego co napisane. I w jaki sposób.
Mnie więcej tutaj kończy się pierwsza połowa tomiku. Ta bardziej
zrozumiała. Zaczyna się druga część tomiku. Żadnego podziału, przynajmniej
wyraźnego, nie ma. Pozwalam sobie o tym mówić, gdyż beztroska i poważna zarazem
poezja poprzednich stron, zostaje zastąpiona nieco mniej czytelną, nieco
bardziej melancholijną.
W drugiej połowie tomiku, teksty są nieco mnie zrozumiałe… mnie oczywiste…
Trudniejsze…
Nie od razu widać o czym mówią. Są mniej ekstatyczne…. Bardziej stonowane.
Spokojne i wyważone. I refleksyjne… (zob: Nadzieja
– str 57).
Autorka sprawnie operuje słowem. Bawi się rymem, symboliką, znaczeniem słów. potoczność miesza się z językiem poezji. Metafora jest głęboka, a zarazem (niemal zawsze) doskonale zrozumiała.
Światłoczułość powinien się Wam, Drodzy
Czytelnicy, spodobać. To zrazu lekki, innym razem gliniasty kawałek chleba.
Przyjemny i gorzki w smaku. Łatwy i trudny do przełknięcia. Porusza problemy
indywidualne i uniwersalne. I, co najważniejsze, wyczuć można, dość wyraźnie,
że większość zamieszczonych tam tekstów, znalazła się na kartach publikacji z
pełną premedytacją.
Tytuł:
Światłoczułość, wyd.2
Autorka:
Hanna Ossowska
Stron:
65
Wydawca:
Warszawska Firma Wydawnicza
Poezja
Ocena:
8/10
Krzysztof
Chmielewski
Komentarze
Prześlij komentarz