Recenzja: "Światłoczułość" Hanna Ossowska (WFW, 2012)


Hanna Ossowska wie jak posługiwać się słowem… zna jego wagę, wie jaką miarą mierzyć… co zrobić, by klocki ułożyły się w jednolitą całość.

Tomik Światłoczułość, choć dla mnie, powinien nosić nazwę słowoczułość, to debiut udamy. Przemyślany, bo teksty tworzą dość zwartą tematycznie i kompozycyjnie całość. Uzupełniają się wzajemnie, powtarzają po sobie, dopowiadają…

O czym pisze Ossowska? O ile Poetkę można zrozumieć, a o poezji można powiedzieć, że się wie, o czym jest…

Przede wszystkim o uczuciach i przemijaniu. O tym jak upływa czas. O uczuciu zwanym Miłość.  Czym jest i jaką ma siłę. Jak wodzi nas za nos, daje siłę i z sił okrada. W kilku tekach daje nam przepis na życie… (zob. Refleksja, str 5), mówiąc o tym, by niczego nie dokładać na potem…, bo to potem może nie nastąpić. Jednak, równie dobrze, może się zacząć na nowo (zob.: Przemijanie), w nowym cyklu pór roku, bo wiadomo, że to ma  na większość z nas wpływ, jak i w nowym cyklu życia. Gdy coś, co nas spotka, sprawi, że odrodzimy się na nowo.

O tym, że upływowi czasu można się przeciwstawić siłą woli. Rzecz jasna w pewnym sensie tylko, gdyż chodzi o nie dopuszczenie do siebie mysli o tym, iż świat stał się dla nas zbyt wymagający, byśmy mogli podjąć aktywne w nim uczestnictwo. (o tym pisze w wierszu Ballada, na stronie 20)

O ludziach, którym współczuje… o tym, jak wygląda szarość codzienności.. Kidy się odłoży na bok realizację marzeń. I kiedy wstydzimy się tego, iż nie chce nam się koegzystować z innymi (Wiersz bez tytułu, str. 9), bo nie potrafiliśmy sprostać oczekiwaniom stawianym przez rzeczywistość, lub zwyczajnie przegapiliśmy swoją szansę.

Wreszcie, na stronie dwudziestej czwartej, pojawia się przepis na poezję – ars poetica – utwór Wiersz , (str 24).

To poezja przemyślana. Wygładzona. Czasem zgrzytliwa…  skoczna….to znów melancholijna… Przepełniona świadomością tego co napisane. I w jaki sposób.

Mnie więcej tutaj kończy się pierwsza połowa tomiku. Ta bardziej zrozumiała. Zaczyna się druga część tomiku. Żadnego podziału, przynajmniej wyraźnego, nie ma. Pozwalam sobie o tym mówić, gdyż beztroska i poważna zarazem poezja poprzednich stron, zostaje zastąpiona nieco mniej czytelną, nieco bardziej melancholijną.

W drugiej połowie tomiku, teksty są nieco mnie zrozumiałe… mnie oczywiste…
Trudniejsze… Nie od razu widać o czym mówią. Są mniej ekstatyczne…. Bardziej stonowane. Spokojne i wyważone.  I refleksyjne…  (zob: Nadzieja – str 57).

           Autorka sprawnie operuje słowem. Bawi się rymem, symboliką, znaczeniem słów. potoczność miesza się z językiem poezji. Metafora jest głęboka, a zarazem (niemal zawsze) doskonale zrozumiała. 

Światłoczułość powinien się Wam, Drodzy Czytelnicy, spodobać. To zrazu lekki, innym razem gliniasty kawałek chleba. Przyjemny i gorzki w smaku. Łatwy i trudny do przełknięcia. Porusza problemy indywidualne i uniwersalne. I, co najważniejsze, wyczuć można, dość wyraźnie, że większość zamieszczonych tam tekstów, znalazła się na kartach publikacji z pełną premedytacją.


Tytuł: Światłoczułość, wyd.2
Autorka: Hanna Ossowska
Stron: 65
Wydawca: Warszawska Firma Wydawnicza
Poezja

Ocena: 8/10

Krzysztof Chmielewski







Komentarze