Recenzja: "Wybraniec" Marie Lu (Zielona Sowa, 2013)

 
Kilka miesięcy temu miałem okazję pisać o pierwszym tomie trylogii, która powoli wychodzi spod pióra Marie Lu. Że to pozycja dobra, warta uwagi, choć nie rewolucyjna. Z resztą, ciężko spodziewać się czegoś nowego po fantastyce. I w świecie, w którym „wszystko już było”. Grunt by czytało się dobrze. A z tym, wyżej wspomniana autorka, nie ma najmniejszego problemu.

Wiem, fatalnie to brzmi. Ale co tam, trochę  banalnych stwierdzeń nie zaszkodzi. Wybraniec bo taki tytuł nosi powieść, do recenzji której właśnie się przymierzam – trzyma poziom. Rzecz jasna, schemat fabularny, w kilku przypadkach, można rozszyfrować, ale są też momenty, gdy czytelnik, a przynajmniej ja, unosi brwi w uznaniu dla autorki.

Lu odkrywa przed nami kolejne tajemnice z życia Day’a i June. Panorama świata jaką rozpostarła przed naszymi oczyma w Rebeliancie rozszerza się. Przekraczamy horyzont i wielki mur… Wchodzimy do innego świata. Poznajemy rzeczywistość taką, jaka jest na prawdę. A daleko jej do ideału, jaki pokazują tamtejsze media.

Tak jak podejrzewałem, Republika nie jest państwem osamotnionym. W tym sensie, że stanowi ostoję kultury i cywilizacji w każdym calu. Wzór i źródło wszelkiego ładu. Okazuje się, że jest to terytorium niestabilne, agresywne wobec kolonii i resztek ocalałego po wielkiej katastrofie świata. Mając na uwadze napiętą sytuację na Dalekim Wschodzie, rzekłbym, że jest alegorią Korei Północnej. W szerszym znaczeniu, każdego ustroju totalitarnego – Kuby, III Rzeszy czy ZSRR, gdzie propaganda wytłumia odgłosy z zewnątrz. Okazuje się bowiem, że „wystarczy jedno pokolenie” (cyt. z Wybrańca), by zmienić świadomość społeczeństwa, o To kraj doszczętnie zmilitaryzowany, sterowany centralnie w każdej dziedzinie życia publicznego. Od reglamentacji żywności, aż po kontrolę urodzeń. Do czasu, bo Day i June dostają się w końcu w ręce patriotów…

… i na tym zakończę opis fabuły, która rozwija się całkiem ciekawie, tworząc dość rozległe uniwersum. Marie Lu po raz drugi już pokazuje, że nie tak ważne jest to, o czym się pisze, ale jak. Raz jeszcze powtórzę, fantastyką rządzą pewne mechanizmy. Jej odmiany i gatunki, mają konkretne sposoby realizacji fabuły, które większość, jeśli nie wszyscy autorzy, stosują. Co ja piszę… Całą literaturą rządzą schematy. A nawet, gdy pojawi się całkiem nowa koncepcja, to kolejne dzieło powiela tą tendencję… Mimo, że autorom wydaje się, że tak nie jest i że piszą coś całkiem nowego.

Wybraniec to też (nie)ciekawa prognoza na przyszłość. Świat po roztopieniu się lodowców został zalany w ponad połowie. Ocalało USA, Kanada, Meksyk, resztki Europy, Azji, niemal całą Afryka. I toczą się wojny. Bratobójcze. O władzę, surowce, pieniądze, sprzęt, piędź ziemi…Na to też warto zwrócić uwagę. Nie tylko na przebojowość i charyzmatyczność bohaterów, ale i na tło, które obmywa główne postaci. Niebezpieczna to wizja. Popularna. Ale też coś nam sugeruje.

Day i June, wrócę jeszcze na moment do tej pary, to postaci dopracowane. W pierwszej części niewiele się o nich dowiadujemy. Tu, profil psychologiczny zostaje pogłębiony. Narracja pierwszoosobowa ułatwia przywiązanie do nich, wspólne przeżywanie przygód i rozpamiętywanie tego, co minione. Bo każde z nich skrywa tajemnice, które odkrywane są stopniowo w kolejnych intro- i retrospekcjach. Towarzysząca jej narracja w osobie trzeciej, ale prowadzona ich ustami, wzmacnia tylko ten proces.

I znów ukłon dla Marcina Mortki, tłumacza, który podjął się, po raz kolejny, przekładu książki pani Lu. Po tym z jaką lekkością przyszło mi przeczytanie Wybrańca (za wyjątkiem pierwszych kilku stron, gdzie pojawiają się ckliwe uwagi… ale potem są niezauważalne… Może się przyzwyczaiłem) poznaję kogoś, kto nie tylko dobrze zna język angielski, ale i ma zmysł estetyczny. To, jak mniemam, nie jest wierny przekład. I dobrze. Z resztą, Mortka sam pisze… I to nieźle (czytałem fragmenty Miasteczka Nonstead). Kłaniam się w pas.

Wybraniec ma szansę stać się gratką dla fanów fantastyki. Kolejną ciekawą pozycję z zakresu kreacji postapokaliptycznych takich jak Terminator, Wodny Świat, Equilibrium czy Running Man. Oraz niedopowiedzeń, bo ostatnie rozdziały pozostawiają nas w niepewności jutra. Zarówno w fikcyjnym świecie literatury jak i naszym, prywatnym. Bo i u nas sytuacja staje coraz bardziej napięta.

Tytuł: Wybraniec
Autorka: Marie Lu
Wydawca: Zielona Sowa, 2013
Stron:

  • Serdecznie dziękuję wydawcy za udostępnienie egzemplarza do recenzji!




Krzysztof Chmielewski

Komentarze