Wycieczka do "Zmorojewa"... razem z Jakubem Żulczykiem

Zmorojewo stanowi collage powieści przygodowej/młodzieżowej i horroru. Są tu momenty przywodzące na myśl cykl o Panu Samochodziku Nienackiego czy też publikacje wydawane w Bibliotece Szarej Linijki, z drugiej zaś strony sceny przeniesione ze świata pierwszorzędnej grozy (przede wszystkim scena z leśniczym).

Sam tytuł już sugeruje, iż na kartach powieści znajdziemy mieszankę, kotłowaninę oscylującą na granicy powagi i groteski. No bo jak inaczej nazwać tę kompilację? Ironia miesza się z powagą, kicz z autentycznością. Niemniej ciekawa to lektura i warta tego, by choćby rzucić okiem.

Główny bohater – Tytus Grójecki – jedzie na wakacje do dziadków. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że jego rodzice sami wybierają się do Meksyku, a koledzy też mają się niezgorzej. On zaś będzie gnił na wsi.


Czując nadchodzącą depresję i wszechogarniająca nudę, niemal godząc się z losem, natrafia w sieci na dziwne pogłoski dotyczące miejscowości, w której ma spędzić najbliższe tygodnie. Podobno w pobliskiej, opuszczonej osadzie zaginęło dwóch badaczy zjawisk paranormalnych. W Tytusie, który również fascynuje się ta tematyką, rodzi się nadzieje. Młodzieniec nie spodziewa się jednak, ze to, co spotka na swej drodze dalekie będzie od normalności.



Część fabuły zdradzają opisy na stronie wydawcy, więc nie ma sensu, by je tu powtarzać. Dodam jedynie, że nasz bohater zmierzy się – co łatwo przewidzieć – z siłami ciemności. Wyników tej potyczki jednak nie ujawnię.

Jednak nie sama fabuła jest tu ważna, choć skonstruowana przyzwoicie i wciągająca. Ja zwróciłem uwagę przede wszystkim na szereg postaci, jakie się w powieści pojawiają. Spotkamy tu istoty z legend polskich, bohaterów literackich oraz liczne jednostki fikcyjne, wymyślone przez autora. Zetkniemy się z historiami alternatywnymi, magicznymi, mrocznymi mocami, przemierzymy lasy i bezdroża rzucając się w wir niesamowitej przygody.

Co przeszkadza, a co raczej autor potraktował na poważnie, to wątek miłosny. Rozumiem, że wakacje, że młodzież i że wypada coś takiego dorzucić, ale osobiście uważam, że „co za dużo, to nie zdrowo”. Kilka scen przywodzi na myśl ckliwe filmy klasy B, burząc całkowicie klimat skrupulatnie budowany na przestrzeni niemal polowy powieści. Oby pan Żulczyk z tym przystopował, bo czaję się na kolejne jego powieści.

Odświeżająca lektura, zwłaszcza gdy wcześniej brnęło się przez nieco „poważniejsze lektury”. Zmorojewo napisane jest z lekkością, jakiej wiele razy autorowi zazdrościłem. Podczas lektury, zawsze gdy mam w rękach dobrą fantastykę, zżymam się z powodów własnej nieudolności w komponowaniu fabuł.

Powieść Jakuba Żulczyka to miła odskocznia od szarej codzienności. To nie tylko świetna zabawa doprawiona szczyptą strachu i groteski, ale też okazja do tego, by powspominać czasy młodości. Choć ja sam mam niespełna dwadzieścia parę wiosen, to moje życie nie jest tak beztroskie jak to, które prowadzi Tytus Grójecki, a klimat, jaki autor stworzył w powieści sprawił, że sięgnąłem pamięcią o kilkanaście lat wstecz.
Polecam!


Jakub Żulczyk
Zmorojewo
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Stron: 481

Krzysztof Chmielewski


Komentarze

  1. mnie zachęca już sama okładka - przypomina trochę książki Pilipiuka... jestem bardzo ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja polecam;) Lekka, przyjemna lektura swobodnie żonglująca konwencjami.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz