O karpiach, kiełbiach i piskorzach... W Muzeum Górnośląskim. Relacja dla serwisu Portal Katowicki.pl

Tekst ukazał się wcześniej na łamach serwisu PortalKatowicki.pl 

Amatorem ryb słodkowodnych raczej nie jestem. Nie cierpię karpia, pstrąg bokiem mi wychodzi, jesiotra zaś nie było mi dane spróbować. Kawior to dla młodego dziennikarza przedmiot zbytku i nowobogactwa. A Fe! Co innego jednak ryby morskie, matiasy, makrele, tuńczyki… Dorszem (jak premia) też nie pogardzę, a i sushi zjem.

Zastanawiacie się pewnie, dlaczego piszę o rybach… Czytelnicy Portalu Katowickiego zapewne pamiętają wizytę w Muzeum Górnośląskim na apetycznej prezentacji dotyczącej dziejów bigosu w rodzimej literaturze. W marcu uraczono mnie opowieścią o morskich stworach, jakie jadano i jada się nadal na polskich stołach. Rzecz jasna w oprawie ze słów, choć i śledź w ziemniakach się znalazł.

Obecności ryb na kartach ojczystej literatury szukać należy już w przesławnej Kronice Galla Anonima i dziele Jana Długosza. Oczywiście trzeba pamiętać również o tym, iż fakt jej bytności warunkuje również fakt, iż w dawnych czasach ryba stanowiła symbol chrześcijaństwa – podobnie jak krzyż, który pojawił się w IV wieku. Jest to więc nie tylko element obecny w gastronomii jako takiej. To także potrawa postna, choć nie w każdej postaci.

Pisał o niej Mikołaj Rej (już w języku polskim!) w swoich krótkich formach, gdzie zachęcał m.in. do zakładania własnych hodowli. Niemodliński Urbarz zaś wymienia stawy hodowlane w Polsce, jakie istniały w wieku XVI. O samej hodowli, pierwszy rodzimy poradnik napisał Olbrycht Strumieński z Mysłowic. Dzieło nosiło nazwę: O sprawie, sypaniu, wymierzaniu i rybieniu (1577 r.).

O wielkiej obfitości ryb w Polsce pisali obcokrajowcy podróżujący po naszym kraju w wieku XVII (jak Ulryk Verdum), jak i autorzy encyklopedii – choćby Zygmunt Gloger w Encyklopedii staropolskiej.
Żartobliwe lub ironiczne słowa kreślili we fraszkach i paszkwilach Hiacynt Przetocki (Postny obiad albo zabaweczka), który pisał o ‘kiełbiach we łbie’, Kasper Miałkowski, Faustyn Świderski w Odzie do śledzia czy ks. Ignacy Krasicki. W późniejszych czasach trzy grosze dorzuca Bolesław Prus sceną o zachowaniu się przy stole w Lalce.

Nie sposób pominąć Wacława Potockiego, twórczości Jędrzeja Kitowicza, kazań Tomasza Młodzianowicza, Jana Chryzostoma Paska.
Przepisy na potrawy rybne (i około-rybne) znajdziemy w Compendium ferculorum Stanisława Czarnieckiego, u Wojciecha Wielątki, a nawet w Panu Tadeuszu Adama Mickiewicza. W niezrachowanym w całości, dziele Juliusza Słowackiego, o tym samym tytule, co nasza epopeja narodowa, także pojawiają się mieszkańcy mórz, rzek i jezior.

Pisarze XIX- i XX-wieczni również ich nie pomijają. Warto przyjrzeć się twórczości Marii Dąbrowskiej, Żeromskiego (Przedwiośnie), Reymonta, a nawet Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i Tadeusza Gajcego. Do tego wspomnieć należy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego Jana Brzechwę, Stanisława Grochowiaka (Introdukcja) i Rafała Wojaczka (Kolęda).

Na koniec Jolanta Zaczkowska wspomniała ciekawą anegdotę przytoczoną niegdyś przez Jerzego Ilga. Otóż miał on przyjemność usłyszeć słowa zachwytu rzucone przez Czesława Miłosza na pewnym przyjęciu. Poeta miał zakrzyknąć Szczęście jest dostępne, gdy postawiono przed nim kieliszek wódki i śledzia w śmietanie. Ponoć wpatrywał się w nie z uwielbieniem.

Tym uroczym i jakże swojskim (piszę to bez cienia ironii, sam jestem fanem dobrych kombinacji) akcentem zakończono oficjalną część spotkania i proszono nas w kuluary, gdzie czekał skromny poczęstunek.

Wystawa Przy kuchennym stole trwa do 27 kwietnia tego roku. Jest więc wielce prawdopodobne, że odbędzie się jeszcze jedno spotkanie poświęcone tak kulinariom, jak i literaturze.


Spotkanie pod tytułem Pstrągi Sarmaty i karp pieczony zalewany śmietaną odbyło się  w Muzeum Górnośląskim w Bytomiu 12 marca 2014 roku. Prowadziła je Jolanta Zaczkowska.

Krzysztof Chmielewski


Tekst ukazał się wcześniej na łamach serwisu PortalKatowicki.pl 



Komentarze