O nieprzystawalności słowa i rzeczy... Maciej Melecki u Michała Jagiełły (dla PortalKatowicki.pl)

Szczerym uśmiechem zareagował Maciej Melecki, gdy gospodarz Salonu Literackiego nazwał go „młodym”. Choć poeta urodził się w roku 1969 i nastolatkiem nie jest, dla Michała Jagiełły (rocznik 41) może być z lekka wyrośniętym pacholęciem.

Dość jednak żartów… Od dłuższego czasu w Benedyktynce zasiadali historycy i publicyści. Rzecz jasna, byli to ludzie nie stroniący od pozanaukowej twórczości literackiej, ale znajdujący się jakby po nieco innej stronie barykady. W środę gościliśmy poetę.

Twórczość Mieleckiego wydaje się być trudna w odbiorze. Co ciekawe, Melecki nie uważa siebie samego za twórcę hermetycznego. Ja sam mam momentami problem z jej odbiorem, często nie zdając sobie sprawy z historii powstania poszczególnych jego tekstów.

Jednak najważniejszy wydaje się być język, zawarta przeze mnie w tytule „nieprzystawalność słowa i rzeczy”. Tak powiedział sam autor, zapytany o swoją twórczość i jej charakter. Nie wie, gdzie zaprowadzi go wiersz. Polszczyzna jest na tyle skomplikowanym tworem, a poezja na tyle skomplikowanym sposobem jej realizacji, że sam proces tworzenia komunikatu jest interesujący. A gdy do tego dodamy kontekst sytuacyjny czy myślowy, ubierzemy w słowa pewną ideę, pomysł, luźne skojarzenie, stworzyć możemy prawdziwego potwora. Którego z czasem da się oswoić.

Melecki nie lekceważy słowa. Starannie odmierza i smakuje. Czasami igra sobie z nim, a także z potencjalnym odbiorcą, który zmieszany odkłada skromny wolumin dając za wygraną, to znów wraca do niego nęcony poszukiwaniem sensu. To poezja aluzji, znanych tylko autorowi nawiązań, przeplatanych z tropami łatwymi do podjęcia. Dla wielu niedostępna, ale w gruncie rzeczy dająca się zgłębić. Momentami dramatyczna, czasem ironiczna i uszczypliwa, ale niemal zawsze zakorzeniona w rzeczywistości.

Nie mogło zabraknąć rozmów na temat Instytutu Mikołowskiego, ośrodka kultury, który jako jeden z nielicznych regularnie zajmuje się publikacjami tomów poetyckich, mając równocześnie silną pozycję na w środowisku literackim (która oczywiście nie przekłada się na korzyści finansowe). Melecki w chwili obecnej kieruje Instytutem, założonym w roku 1997 przez Pawła Targiela (zmarł w 2009).

Dotowany z miasta, urzędu wojewódzkiego i Ministerstwa Kultury, ma możliwość utrzymywania pewnej ciągłości na rynku, kreowania lokalnego (i nie tylko) życia literackiego w  stopniu, którego  pozazdrościć może wiele innych ośrodków.

Do tej pory ukazało się pod jego szyldem ponad 100 publikacji, wśród których wiele stanowią tomiki intrygujących i utalentowanych autorów – nie tylko polskich. Od lat odbywa się też konkurs im. Rafała Wojaczka, w którym współzawodniczą ze sobą zarówno uznani artyści, jak i poeci przed debiutem.

Ciekawym było pytanie o cenzurę jaka panowała w latach Polski Ludowej. Maciej Melecki choć pochodzi z rocznika 69, debiutował arkuszem Zachodzenie za siebie dopiero w roku 1993. Nie miał więc – jak mówił – okazji doświadczyć na własnej skórze działania tej okrytej złą sławą instytucji. Wspomniał jednak o tomiku Rafała Wojaczka, który znajduje się w zbiorach Instytutu Mikołowskiego, w którym poeta długopisem korygował teksty poprawiane przez wydawców… Tak, by przywrócić im faktyczny kształt.

W maju Salon Literacki Michała Jagiełły ugości poetę, jednego z współtwórców Instytutu Mikołowskiego – Mariana Sworznia. Spotkanie odbędzie się 21.05.2014 r.

Krzysztof Chmielewski

Salon Literacki Michała Jagiełły, Biblioteka Śląska, Sala Benedyktynka. Spotkanie z Maciejem Meleckim odbyło się 9.04.2014 r.

Tekst ukazał się wcześniej na łamach serwisu www.PortalKatowicki.pl




Komentarze