Bardzo
osobliwa (o)powieść. Nie mam pojęcia czy to fikcja, czy też prawdziwe
wspomnienia i nie ma to dla mnie większego znaczenia. Liczy się sam fakt
nietuzinkowości świata przedstawionego.
Historia,
jakich wiele. Pozornie, bo ta – na pierwszy rzut oka – banalna mikro-powieść
naładowana jest unikalną treścią po brzegi. Lekko onirycznym „klimatem” przypomina
nieco Amelię (w reż. Jean-Pierre Jeuneta) i tak jak film przyjemnie
się oglądało, tak równie przyjemnie się czyta książkę Mileny Agus. Jeśli
lubicie ten film, Ból kamieni nie
powinien sprawić Wam zawodu.
Opowiadana
pół żartem, pół serio tragikomedia z morałem (a może jednak nie?), której
motywem przewodnim jest… a jakże, miłość. Nie ma tu jednak ckliwych fragmentów
kojarzonych z romansidłami, nie ma prostackich scen uniesień żywcem wyjętych z
dzieł pokroju tych, co to za 3 zł dołączają do gazety… Co oczywiście nie
znaczy, że sceny miłosne, ba nawet erotyczne, zostały wykluczone. One są, ale nijak
nie zbaczają w stronę literatury niskiego sortu.
To historia
kobiety, która niemal całe swoje życie spędziła na opak, w świadomości, że nie
jest normalna… a jednak była. Młodość nie taka, jaką wymarzyli sobie rodzice,
małżeństwo nie takie jak wymarzyła sobie sama… Wszystko nie tak. Do czasu poznania
pewnego weterana. Co nastąpiło „po tym czasie”? Książka jest za krótka bym mógł
zdradzić.
Opowieści o
miłości i pamięci silniejszej niż cokolwiek. O zrozumieniu, odkupieniu błędów
przeszłości. Wreszcie, o nieprzekładalności na jakikolwiek język ludzkiej
natury, pełnej sprzeczności i nieporozumień.
Tytuł jest tu
tylko pretekstem do rozwinięcia historii o wiele głębszej niż „kamienie”. Rzecz
jasna, w pewnym sensie, to one stanowić będą przyczynek do skierowania fabuły
na takie, a nie inne tory, jednak już po chwili zejdą na dalszy plan. Szybko
zapomnimy o ich obecności i zanurzymy się w ciekawym, nieco paradoksalnym i
(nie)logicznym świecie ludzkich doznań.
Nie ma tu
przepychu, waty słownej, gadania po próżnicy. Rzekłbym, że Milena Agus napisała
książkę niemal ascetyczną, minimalistyczną, skondensowaną. Jest tej powieści
tyle – lubię to sformułowanie – ile potrzeba. I ani słowa więcej.
Ból kamieni,
Milena Agus
W.A.B., 2008
Stron: 125
Krzysztof Chmielewski
Okładka dość zagadkowa, ale niestety treść jakoś mnie nie kusi - więc raczej sobie daruje :)
OdpowiedzUsuńNie wszystko udało mi się ująć w słowa ;)
UsuńNiemniej, zachęcam do lektury, może książka kiedyś wpadnie w oko.
Pięknie ją przedstawiłeś. Rozejrzę się za tą pozycją przy okazji mojej następnej wizyty w bibliotece.
OdpowiedzUsuńProszę się rozglądać ;)
UsuńPozycja warta uwagi.
Skusiło mnie porównanie do "Amelii", bo uwielbiam ten film:) Jak będę miała okazję, na pewno przeczytam książkę.
OdpowiedzUsuńPolecam!
Usuń