"Wypychacz zwierząt"... refleksje po lekturze


Chyba jestem skazany na fantastykę...

Po chwili „oddechu” i pomyśle zabrania się za Cadyka i dziewczynę Anny Boleckiej, musiałem skapitulować. Niestety, nie wiem czy to mój gust się zmienił, odporność spadła lub entuzjazm, ale przez Cadyka… nie udało mi się przebrnąć. Możliwe, że temat mi nie podszedł (bo ile można?), a może za dużo tam „uczuć” i ckliwości, ale jeszcze tam wrócę i podołam. Mam nadzieję.

Zaraz po tym jak Cadyk powędrował na półkę, pochwyciłem Wypychacza zwierząt Jarosława Grzędowicza. Gdy tak układam sobie wszystkie notatki i refleksje po-lekturowe, czuję że jestem zarówno pod wrażeniem, jak i lekko rozczarowany. Spodziewałem się, że zostanę wywrócony na lewą stronę zachwalaną przez wydawcę pozycją… Tymczasem blisko połowa tekstów zebranych w tym tomie okazała banalna, niezła ale wtórna. Pozostałe opowiadania trzymały w miarę wysoki poziom, ale tylko kilku udało się mnie zachwycić.

Pierwszym tekstem jest przewrotne Hobby ciotki Konstancji. Ironiczna, skromna acz treściwa opowiastka o przyzwyczajeniach; złych (dosłownie) nawykach. O pasji, która nie umiera. To lekka przystawka zaostrzająca apetyt.

Na kolejny stronach znajdziemy trochę przekombinowane opowiadanie s-f okraszone tytułem Zegarmistrz i łowca motyli. Choć zakończenie jest zaskakujące i zaskakująco niepokojące, całość wydaje się być pisana trochę bez przekonania. Nie wciąga jednak tak, jak trzecia w spisie treści Nagroda, gdzie ironia i groteska wiodą prym. Dla wszystkich wolnych duchów będzie to bardzo „przerażająca” przygoda.  

Buran wieje… to z kolei wariacja na temat czasu i przestrzeni, polityki i ludzkiej świadomości; tego jak pojmujemy świat wokół nas. Więcej nie zdradzę, ponieważ lektura straciłaby sens. Opowiadanie banalne i monotonne, ale dość ciekawe. Lepiej wypada ironiczna Obrona konieczna, zakończona doskonała pointą.


Pocałunek Lisetty jakby trochę nie pasuje do reszty. Utrzymane raczej w klimacie cyklu Inkwizytorskiego (tak, wiem, że nie ten autor), innego niż całą reszta zgromadzonych tu tekstów, traktuje o obecności zła, nieuchronności śmierci i przywiązaniu.

Specjały kuchni wschodu. Nie ma co próbować.

Farewell Blues – świetnie opisano tu nasz owczy pęd i brak instynktu samozachowawczego. Doskonała wizja ludzkiej społeczności, a przynajmniej sporej części mieszkańców naszego świata.

Jak wszystko, to wszystko… Tytułowy Wypychacz zwierząt rozczarował mnie chyba najbardziej. Sami oceńcie, czy warto poświęcać mu czas, zaś Weekend w… to zdecydowanie najlepszy tekst. Bardzo niepokojący, choć niemożliwy do realizacji (oby). Polecam! Trzeci Mikołaj, jak łatwo się domyślić, to swoista trawestacja Opowieści wigilijnej. W mocno okrojonej formie i z ciekawym finałem. Też warto zerknąć.

I na koniec… Wilcza zamieć. Ciekawie, ciekawie się tu zrobiło, choć pozostało pewne uczucie niedosytu. Może Grzędowicz pokusi się o rozwinięcie?

Nie wiem właściwie czego spodziewałem się po lekturze całości. Na pewno nie opowiadań ugrzecznionych, wymieszanych z tymi naprawdę kopiącymi po głowie. Teksty utrzymują się jakby na poziomie tego, do autor zaprezentował w Księdze jesiennych demonów, ale czegoś tu brak.
Zbiór jest nierówny, niemniej autor wszystko wyjaśnia w posłowiu. Przynajmniej dla mnie jest to wyjaśnienie. Owo posłowie to coś, co zasługuje na uwagę czytelnika, i to o wiele bardziej niż połowa tekstów zawartych w antologii. Poznajemy w nim genezę powstania wszystkich opowiadań zgromadzonych w Wypychaczu zwierząt. To ciekawe, ironiczne podsumowanie wszystkiego, co zamieszczono na przestrzeni niespełna pół tysiąca stron.

PS. Wybaczcie chaos w recenzji. Tak myślowy jak i składniowy. Chyba zbliża się okres posuchy mentalnej.

Wypychacz zwierząt
Jarosław Grzędowicz
Fabryka Słów, 2013 

Stron: 469

Komentarze

  1. Hm.. Mam mieszane uczucia. Lubię fantasy i w ogóle fantastykę, ale jakoś ta książka nie przemawia, abym się skusiła i przeczytała. [ Szept Myśli ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jest tu kilka tekstów wartych uwagi, ale tom w ogólnym rozrachunku wypada przeciętnie. Ja teraz poluję na PLO.

      Usuń
  2. Kupiłam tę książkę już dawno temu i muszę się przyznać, że o niej zapomniałam. Muszę ją w końcu przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przepadam za opowiadaniami, więc raczej po tę książkę nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz