Od WAB: Nowości

„Sebalda atakowano z dwóch stron. Po pierwsze zarzucano mu historycznoliteracką ślepotę. Polemiści zwracali uwagę na teksty literackie, w których temat bombardowania występuje, dowodząc, że literatura niemiecka odrobiła lekcję, co najwyżej nie udało jej się wywołać społecznej reakcji.
Druga seria zarzutów dotyczyła kwestii natury moralnej i politycznej. Sugerowano mianowicie, że opisywanie dziś skutków alianckich ataków doprowadzi do rewizji obowiązującej narracji historycznej, w której dla Niemców zarezerwowano rolę agresorów, a nie ofiar (z czego oni sami doskonale zdają sobie sprawę).”

Grzegorz Jankowicz, Tygodnik Powszechny


Wojna powietrzna i literatura
 
 
Premiera: 28 marca 2012Przekład: Małgorzata Łukasiewicz
 
Autor przytacza szokujące statystyki, ale przede wszystkim zarzuca całej generacji pisarzy kulturową amnezję i niezdolność naszkicowania i zapisania w naszej pamięci tego, co widzieli".
„(…) z danych Federalnego Urzędu Statystycznego i innych oficjalnych źródeł wynika, że sama tylko Royal Air Force podczas 400 000 nalotów zrzuciła na obszar nieprzyjacielski milion ton bomb, że spośród 131 miast, zaatakowanych po części jednorazowo, po części wielokrotnie, niektóre zburzone zostały niemal doszczętnie, że ofiarą wojny powietrznej padło w Niemczech około 600 000 osób cywilnych, że trzy i pół miliona mieszkań poszło w ruinę, że pod koniec wojny było siedem i pół miliona bezdomnych, że na każdego mieszkańca Kolonii przypadało 31,4, a na każdego mieszkańca Drezna 42,8 metrów sześciennych gruzu, ale nie wiemy, co to naprawdę znaczyło.[i]

„Najbardziej ponure aspekty finału zniszczeń, jakiego na własnej skórze doświadczyła znaczna większość niemieckiej ludności, pozostały zatem haniebną, obłożoną tabu tajemnicą rodzinną i nie wolno było jej wyznać nawet przed samym sobą. Spośród ogółu powstałych pod koniec lat czterdziestych dzieł literackich właściwie tylko powieść Heinricha Bölla Anioł milczał[ii] daje przybliżone wyobrażenie o zgrozie, jaką musiałby wówczas odczuwać każdy, kto naprawdę rozejrzałby się po ruinach. Przy lekturze natychmiast staje się jasne, że właśnie tego utworu, jawnie nasyconego nieuleczalną melancholią, nie można było zdaniem wydawcy i zapewne również samego Bölla podsunąć ówczesnym czytelnikom, toteż opublikowano go dopiero w 1992 roku, z niemal pięćdziesięcioletnim opóźnieniem. Faktycznie rozdział siedemnasty, odmalowujący agonię pani Gompertz, tchnie tak radykalnym agnostycyzmem, że nawet dziś z trudem przechodzimy nad tym do porządku dziennego. Ciemna, gęstniejąca w lepkie grudki krew, która na tych stronach chlusta z ust konającej, rozlewa się na jej piersi, plami prześcieradło, przez krawędź łóżka skapuje na podłogę i tworzy tam szybko rozprzestrzeniającą się kałużę, ta atramentowa i, jak Böll specjalnie podkreśla, bardzo czarna krew jest symbolem wymierzonej w wolę przetrwania acedia cordis, owej mdłej, nieusuwalnej depresji, jaka właściwie musiała ogarnąć Niemców w obliczu takiego końca.”
fragmenty
Przy okazji premiery tej książki, chcemy zwrócić Państwa uwagę na ważność tłumaczy w przygotowaniu książki. Przy W. G. Sebaldzie mamy do czynienia z wybitnym tłumaczeniem Małgorzaty Łukasiewicz. Zapraszam do przeczytania tekstu „Pamiętajmy o tłumaczach”. 
 
 
 
 

Komentarze