Recenzja - Sebastian Kossak "Zajazd" (Warszawska Firma Wydawnicza, 2012)

Polski horror jest mi mało znany. Ten literacki, jak i filmowy (bo każdy zna Orbitowskiego, czy Wilczycę). Pan Kossak debiutantem nie jest, ale jego najnowsza powieść – Zajazd, dla mnie jest czymś mało spotykanym. Bo i powieści grozy raczej się u nas nie pisywało. Dopiero w ostatnich latach coś się na ryku rusza. I dobrze, bo trzeba nam więcej takich publikacji.

Co intryguje w tej powieści? Przede wszystkim pomysły na realizację tematu. Owszem, nie ma tu rewolucji; temat jest trochę oklepany ale, jak pisał niedawno na swoim blogu mój kolega Dada (http://dabudubida.blogspot.com/) liczy się przede wszystkim sposób jego ujęcia. A ten wydaje się lepszy niż w przypadku Mon(s)tera, poprzedniej książki autorstwa Kossaka. Nie czytałem, ale opinie na jej temat są raczej zdystansowane. Na szczęście dotarłem do nich już pod koniec lektury Zajazdu i nie zdołały one przetrzebić wyrabianej stopniowo opinii, a ta jest pozytywna. Z kilkoma wyjątkami jak zawsze.

Otóż fabuła sprowadza się głownie do tego, że młody policjant obejmuje służbę z niewielkiej miejscowości. Zastępuje zmarłego w tajemniczych okolicznościach poprzednika, a pierwszą jego sprawą jest… poprowadzić śledztwo w sprawie tejże śmierci. Z czasem zaczynają dziać się rzeczy nie do końca zgodne z logiką i naturą. Pojawiają się groźne w skutkach siły nadprzyrodzone. Znikają ludzie. Co dziwne – tylko mężczyźni. Ma to związek z tragiczną przeszłością mieściny i startym, tajemniczym dworem…

Nie jestem za dobry w pisaniu tego typu zajawek ale nie chcę też zdradzić zbyt wielu szczegółów dotyczących fabuły.  Musicie mi uwierzyć na słowo, że po te 400 stron warto sięgnąć i spędzić nad nimi kilka-kilkanaście godzin. Ja siedziałem z wypiekami na twarzy do późnej nocy (albo rana, jak kto woli). I nie z powodów jakie wymienię za dwa akapity.


Kossak bardzo dobrze radzi sobie z budowaniem napięcia. Stopniowo odkrywa kolejne karty, by z miną zawodowego pokerzysty ograć nasze uczucia do cna. Potrafi blefować ale i porządnie wystraszyć. Podejrzewam, że pióro wyostrzyło mu się po tym jak na rynek wszedł Mon(s)ter i uważniej teraz patrzy na to co wychodzi spod jego taśmy produkcyjnej. Ot choćby zmniejszył rozmiary powieści. Ale to szczegóły. Może w wolnej chwili sięgnę po tę pozycję i sam wydam stosowną opinię. By być bardziej wiarygodnym.

Co drażni w Zajeździe? Bo coś musi… Otóż autor ma zwyczaj robić coś, co mnie doprowadza do szewskiej pasji. Oprócz tego, że stara się wypaść jak najlepiej na płaszczyźnie twórcy literatury popularnej (co mu się udaje), to równie usilnie próbuje przemycić dziwaczne, pseudofilozoficzne przemyślenia. A tego już nie lubię… jak się bawić to się bawić, jak rozmyślać i politykować to na smutno. Te dwie rzeczy się gryzą.

Przemyca też sporo scen erotycznych, które co prawda są często związane z fabułą, ale część z nich jest absolutnie zbędna. Pojawia się pedofilia, nawet elementy nekrofilii! Oraz mocny akcent homoseksualny. Materiał na niejedną powieść erotyczną lub „ciekawy” film. Ale… przesycił tym książkę i o ile czytelnik-erotoman się ucieszy, to czytelnik-fan horroru znudzi się tymi fragmentami. Trzeba pamiętać, że co za dużo to niezdrowo.

Kossak dobija natomiast jednym jedynym fragmentem, w którym podaje nazwę pewnego kosmetyku. Więcej jednak nie zdradzę, bo musiałbym przytoczyć ten fragment. Po co psuć uciechę czytelnikom?

Pomijając te niedogodności i potknięcia (bo jednak literatura popularna to przede wszystkim akcja i nie jest to wada w żadnym wypadku), to lekturę Zajazdu uważam za bardzo wartościową. Autor ewidentnie MA talent i potrafi go wykorzystać. Nowy Stephen King nam nie wyrośnie (jak na razie, bo nigdy  nie wiadomo co przyszłość przyniesie) ale ma ten facet porządny warsztat i z powodzeniem napisze jeszcze nie jedną wciągającą powieść.
Jeśli ktoś chce się porządnie wystraszyć – nie poszuka miejsca z Zajeździe u Sebastiana Kossaka.
Tytuł: Zajazd
Autor: Sebastian Kossak
Stron: 398
Wydawca: Warszawska Firma Wydawnicza
Gatunek: powieść, horror
Ocena ogólna: 8/10
Za egzemplarz dziękuję Warszawskiej Firmie Wydawniczej
Literacka Kanciapa

Komentarze