Siedem
grzechów głównych, któż ich nie popełnia? Każdy był kiedyś chciwy, zazdrosny,
pobłądził w gniewie czy w chuci. Albo prawie każdy. Wiemy jak to wygląda w
Polsce prawda? A w Czechach, Stanach Zjednoczonych lub na Kubie? Inaczej? Zadawaliście
sobie to pytanie? Bo warto się nad tym zastanowić.
I tak i nie,
można by rzec po namyśle. Wbrew pozorom tamta rzeczywistość, sprzed kilku lat,
bo dziś już, ponoć, nieco odmienna, nie różniła się „aż tak” od nasze czy lęgnącej
się nieopodal, w bloku wschodnim. Choć z porównywaniem Rzeczypospolitej z
komunistyczną wyspą na Oceanie Atlantyckim jest jak szukanie różnic pomiędzy
marchewką, a cygarem, to Siedmiu grzechom
kubańskim śmiało można by znaleźć odpowiedniki w naszej rzeczywistości. W
Polsce taka książka, po 89, nie zrobiłaby chyba furory. Zbyt wiele się takich
pojawiło. Zbyt wielu musiało dokonać rozrachunku z samym sobą i krajem, w
którym przyszło mu żyć. Jednak na Kubie, ciągle w okowach systemu
totalitarnego, publikacja zbioru tych opowiadań w dalszym ciągu jest zakazana.
Łakomstwo,
gniew, lenistwo, chciwość, rozwiązłość, zazdrość i pych – Jose Miguel Sanchez
wszystko to ukazał nam na tle wydarzeń obejmujących swym zasięgiem jedną ulicę
(niemalże). A ta niewielka arteria stała się nagle krwioobiegiem całego kraju.
Jeśli nie ustroju mentalno-politycznego. Ba, zyskuje w trakcie lektury wymiar
uniwersalny. To samo widzimy przecież z okien.
Siedem
opowiadań, każde inspirowane kolejnym, godnym potępienia uczynkiem. Pierwsze z
nich to cudna, chwytająca za gardło historia. Dosłownie i w przenośni. Drugie,
monolog oskarżonego, który przypomina mi Dzień
świra M. Koterskiego. Pokazuje bezsens świata, jego dezaprobatę dla biedy i
czystego serca. I tragiczne losy osób, którym ślepy los zgotował prawdziwą
gehennę.
Kolejne teksty ukazują nam ciemne
strony natury ludzkiej, wywlekają na wierzch rzeczy, których się wstydzimy.
Nawet czytając o nich. Mówią też o tym, że tak naprawdę nic o sobie nie wiemy.
O tym, co na prawdę myślimy, czego chcemy.. A co w rzeczywistości nam się
należy. Sprawiają, że zaczytując się w nich, nasze myśli ulatują daleko,
szukając własnych win.
YOSS
skomponował siedmioczęściowy regulamin uczciwego życia. Ubrał to w mocne, ostre
jak brzytwa słowa. Rozcinają one płachtę, pod którą przykryta jest Kuba. Autor
nie boi się wyrazić własnej opinii, choć słowa nie są tak bezpośrednie jak by
chciał. Strach pozostał.
Pod plandeką
moralizatorstwa, przemyca obraz kraju udręczonego, okłamywanego i pozbawionego
nadziei. Kraju, który potrzebuje rewolucji. Pokojowej, nie zbrojnej. Kraju,
który rodzi wspaniałych artystów, ludzi o wielkiej bystrości umysłu i odwadze,
by ją wykorzystać. Skądś to znamy prawda? Może jednak udałoby mu się zaszyć w
ciepłej, spokojnej niszy polskich upodobań literackich…
Czuję się
zaszczycony, że dane mi było tę książkę przeczytać. Pochłonięty rodzimą
twórczością, nie zauważyłem, że i poza naszymi granicami… i to w wielkim
oddaleniu, tworzy się równie wspaniałe dzieła. Gdyby nie Claroscuro i Targi
Książki w Katowicach, nigdy bym pewnie nie trafił na tę niepozorną publikację.
Siedem grzechów kubańskich jest pozycję
trudną w odbiorze. Choć język i historie spisane na kartach tej książki w nieco
baśniowy i przekorny sposób opowiadają nam historie, „które wydarzyły się
naprawdę”, to obarczone są ogromnym ciężarem. Po przeczytaniu, człowiek
zastanawia się, czy to jeszcze literatura piękna, czy też już reportaż. I czy
on sam, początkowo jako czytelnik, później jako człowiek – żyje tak, by żadnego
z opowiadań nie można było jemu dedykować…
To pierwsza
powieść tego autora na naszym rynku. Choć nie liczy nawet dwustu stron, więcej
mówi nam o Kubie i jej mieszkańcach, niż nie jeden „uznany” specjalista.
Polecam więc z
czystym sumieniem. Warto wyjść poza nasze granice.
Autor: YOSS
Tytuł: Siedem grzechów kubańskich
Premiera: 2
listopada 2010
Tłumaczenie z
języka włoskiego: Gabriela Hałat
Wydawca:
Claroscuro
Wydanie: I
Liczba stron:
176
Ocena : 10/10
Za egzmplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Claroscuro
Zob:
http://www.claroscuro.pl/siedem_grzechow_kubanskich.php
Krzysztof
Chmielewski
Komentarze
Prześlij komentarz