Recenzja: Manuela Gretkowska: My z’dies emigranty (W.A.B.)


Zacznijmy od tytułu… My z’dies emigranty. Wymowny prawda? I jakże prawdziwy… To powieść o kondycji psychicznej emigranta, w rozumieniu uniwersalnym. Ale przede wszystkim – Polaka.











Gretkowska pisze o rozczarowaniu mitycznym „Zachodem”… o tym, że to nie złote miasta, nie eldorado, zbytki i bogactwa… Taki sam trud jak u nas, nad Wisłą. I wcale nie zarabia się lepiej. O ile się zarabia.

Nie tylko nas to dotyka. Tak samo czują się Rosjanie (to oni wypowiedzą słowa „My zdies’ emigranty”), Koreańczycy…  Każdy z nich tęskni za ojczyzną. Polak, choć się nie przyzna, rosyjski punk, który się boi wrócić, ale kraj swój miłuje i czasem odczuje przynależną mu melancholię… Granice zanikają.

W to wplata Gretkowska wątki poboczne, z lekka, zdawałoby się, nieprzystające. Choć, gdy się wczytać głębiej, objętościowo staną się równouprawnione, lub nawet dominujące (zważywszy na fakt, że to publikacja nader powściągliwa jeśli chodzi o rozmiary).

Tylko nie wszystko jestem w stanie zrozumieć. Obok opisów emigracyjnej egzystencji, relacji międzyludzkich, pojawiają się wstawki o tematyce ezoterycznej, religijnej, filozoficznej. Sporo miejsca zajmuje tu wątek Marii Magdaleny oraz, jak się okaże, jej odpowiedników w innych religiach.
Ujawnia, to, co Gretkowska uwypukli w kolejnych powieściach. A mianowicie fascynacje kabałą, mistyką, ezoteryką, historią…  A przynajmniej takie głosy się odzywały…. Wierzę, bo to pierwsza powieść Gretkowskiej, jaką czytałem…

Pojawiają się pod pozorem pisania przez bohaterkę pracy magisterskiej z antropologii (a może i samą autorkę, bo przecież ukończyła antropologię w École des hautes études en sciences sociales… temat pracy nie jest mi znany). Z niemrawego tematu i kilku niezgrabnie ułożonych myśli, powstaje misterna intryga, rozprawa filozoficzno-historyczna. Na dodatek,  co już wspomniałem, poruszająca temat dość kontrowersyjny.  Okazuje się, że religie monoteistyczne, wyrastają z jednych rdzeni… że nie są aż tak wyjątkowe.

Gretkowska kruszy trochę skostniałe zasady, jakie obowiązują. Narusza (czy też przesuwa jego granicę) trochę tabu, a może zwyczajnie nas czegoś uczy. Uświadamia. W meandrach jej prozy dostrzeżemy więc coś więcej niż tylko to, jak kiepsko i cienko jest poza krajem… I psychicznie i materialnie.

Tylko zastanawiam się, po co ta dwoistość. Emigracja i ezoteryka. Nie trzyma się to kupy. Sądzę, że większość z Was też ma mieszane uczucia…


Tytuł: My zdies’ emigranty
Autorka: Manuela Gretkowska
Rok wydania: 1991


Krzysztof Chmielewski




Komentarze