Krnąbrny Rosjanin... o powieści "Lód" Władimira Sorokina słów kilka (recenzja).

Krótko, bo ostatnimi czasy sporo pracy. Udało mi się znaleźć czas, by dokończyć jedną recenzję książki, która wpadła mi w ręce kilka lat temu. Jednak zostawiła w pamięci dość wyraźny ślad...

Tajemnicza sekta poluje w Moskwie na ludzi o jasnych włosach i niebieskich oczach, poddając ich tyleż dziwacznemu, co okrutnemu rytuałowi. Nieliczne ofiary, którym udało się ujść z życiem, dowiadują się, że należą do grona wybrańców; dwudziestu trzech tysięcy świetlistych bytów, które niegdyś, w wyniku fatalnej pomyłki, stworzyły Ziemię i na miliony lat popadły w niewolę, zapominając o swej prawdziwej naturze. Wreszcie, za sprawą szczęśliwego zrządzenia losu, pierwsza z nadistot odkryła prawdę o sobie i znalazła sposób, aby rozpoznać pogrążonych w nieświadomości towarzyszy. (opis wydawcy)

Rosyjska literatura zazwyczaj kojarzy nam się pewnym kanonem, którego trzon tworzą nazwiska takie jak: Dostojewski, Bułhakow, Puszkin, czasem Szyszkow i Bachtin… Ten ostatni jest twórcą pojęcia, które towarzyszyło mi podczas lektury Lodu Sorokina, powieści kontrowersyjnej i nietuzinkowej. Chodzi o zjawisko karnawalizacji, zniekształcenia rzeczywistości, ugroteskownienia jej. W pewnym sensie rzecz jasna.

Przed oczami mam, skrzywiony częściowo przez media, obraz uciśniętego społeczeństwa, w którym nie można nawet głośniej zachrapać, a co dopiero śnić o upadku władzy. Mówić o tym lub, co gorsza pisać i przyczyniać się do budowanego poza jej wiedzą – nowego porządku, to jak popełnić samobójstwo. Czy tak jest w dzisiejszej Rosji, nie wiem, nie sądzę, ale jeśli ta powieść wywołała taką a nie inną reakcję to też lekko nie mają.

Opis jaki pozwoliłem sobie  podkraść ze strony wydawcy (W.A.B), o dziwo, pokrywa się z tym, co w powieści znajdziemy. Faktycznie, niebieskoocy blondyni i blondynki, w każdym wieku i rozmiarze – są porywani przez tajemnicze postaci. Mają się stać zaczątkiem nowej rasy. Są wybrani. Prze kogo, autor zdradza, ale ja i tak napisałem już zbyt wiele.

O wiele ciekawsze jest to, że taka powieść powstała. I to w kraju, który wydaje się gnębić takie inicjatywy. Spisek realizowany pod nosem władzy? Nowa rasa panów? Choć to fikcja, to i tak ryzykowne zagranie, choć Soroki ma na swoim koncie jeszcze mocniejsze pozycje (jak Cukrowy Kreml). Autor nie raz, nie dwa był atakowany za swoje książki. Za Lód był przykładowo posądzany o faszyzm, choć ja – Polak – nie widzę go tam wcale.

Sorokin balansuje na granicy sacrum i profanum. Bawi się słowem, znakiem, sensem. Snuje domysły, podrzuca aluzje, tropy. Przekształca rzeczywistość. Sprawia, że Rosja jest jeszcze bardziej tajemnicza.

Książka godna polecenia. Thriller sensacyjny z elementami powieści psychologicznej i science fiction. Mroczny, nie pozbawiony głębszych sensów. Oscylując na granicy lekkiej grafomanii i wirtuozerii fabularnej, Soroki zabiera nas w świat z sennych koszmarów wymieszanych z wizją idealnego świata. Bo ten świat powstanie kosztem wielu ludzkich istnień. Apokaliptyczna, krnąbrna wizja kusi, przeraża i zniesmacza zarazem.

Popkulturowe mity mieszają się z zapowiedzią zbawienia, idea nadczłowieka z troską o ludzkie życie, tragizm z groteską. A wszystko to w mrocznej, zimnej Federacji Rosyjskiej, w której, w brew pozorom, władza nie na wszystkim położyła łapy.

Zaprasza do lektury.



Tytuł: Lód
Autor: Władimir Soroki
Wydawca: W.A.B.
Seria: Don Kichot i Sancho Pansa
Rok wydania: 2005
Stron: 364

Kontynuacją Lodu jest powieść „BRO”

Krzysztof Chmielewski

* Recenzja pojawiła się na łamach gazety PKM Katowice


Komentarze