Omerta i vendetta... "Człowiek z Palermo" Filipa Onichimowskiego

Powieść gangsterska w polskich realiach? Sycylijska mafia w Olsztynie? Czemu nie. Mafijna farsa, mieszanie wysokiego z niskim, ironia i śmiertelna powaga w jednym? Okazuje się, że to przepis na niebanalną historię. Dodawszy do tego autora, który nie lekceważy siły słowa pisanego, otrzymamy pozycję, która fanów gatunku – i nie tylko – powinna zadowolić.

Człowiek z Palermo zaskakuje. Z początku jawi się jako opowieść o naszych rodakach, którzy postanowili szukać szczęścia za granicą. Marzenia o dorobieniu się poważnych pieniędzy, zaciskanie zębów i pasa, mordercza praca, by wyjść na prostą. I typowa polaczkowatość jednostek odstających swymi prostymi umysłami od słów sens i  logika. Sprzeczności nasze narodowe w pełnej krasie. Z racji tego, że nie każdy potrafi znieść obecność przaśnego polactwa, główni bohaterowie powieści Filipa Onichimowskiego wyruszają w podróż i trafiają pod skrzydła starego znajomego, który jednemu z nich „wisi przysługę”. Jak się okaże, spotkanie to wprowadzi poważne zmiany w ich życiu.

Sposób w jaki rozwija się fabuła Człowieka z Palermo, co rusz sprawiała, że przecierałem oczy ze zdziwienia. Przeniesienie na polski grunt zasad jakimi kieruje (bądź kierowała) się mafia sycylijska, to pomysł – jak mi się zdaje – dość karkołomny i narażony na liczne pułapki. Przede wszystkim brak autentyczności, z którego autorowi udało się wybrnąć. Umiejętność nadawania słowom odpowiedniej wagi i szczypta humoru jaką doprawiono tekst, pozwalają wyjść obronną ręką poza granice powieści gangsterskiej. 

Nie sam opis przestępczego półświatka jest istotny. Na pierwszym planie należy postawić przede wszystkim naturę ludzką i jej skłonność do mutacji. Podziemie, to pole bezustannej walki, w której wygra tylko najsilniejszy i pozbawiony skrupułów. Sprawiedliwość bywa tu pojęciem względnym. Punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia, jednak prawo „silnej ręki” wypierane bywa chwilami przez zasady, o których mówić należy z szacunkiem.

To również analiza kondycji przeciętnego człowieka. Jego zachowań, instynktów, intryg. Świat przestępczy nie różni się znacznie od tego na górze. W obu toczy się walka, w której niejednokrotnie sięga się po rozwiązania „ostateczne”. Rzecz jasna adekwatne do rodzaju sporu i następstw ich użycia. Onichimowski pokazuje nam do czego zdolny jest człowiek (Polak, Holender, Włoch… bez wyjątku), który chce osiągnąć cel. Odkrywa ciemną stronę natury ludzkiej, skonfrontowaną z czymś, co popularnie zwie się sumieniem.

Czarny humor zmieszany ze śmiertelną powagą. Ważąc te słowa, cały czas zastanawiam się, czy aby na pewno książka pisana była na serio choć w niewielkim stopniu. Groteskowość, farsowość pewnych scen, język momentami przypominający Shutego czy Sieniewicza… Z drugiej zaś strony realizm w ujęciu miasta i jego mieszkańców.

Gdzieś na boku wkradną się też dygresje filmoznawcze, aluzje polityczne, słowne igraszki i kpiące przytyki. Treści, które łatwo złamią naszą pewność, co do klasyfikacji gatunkowej powieści. W którą stronę iść? Nie mam pojęcia…

Nie pozostaje mi nic innego, jak zrzucić tek obowiązek na barki kolejnych czytelników. Dodam tylko, że gdy ktoś sięgnie po Człowieka z Palermo, zacznie się przyglądać każdej pizzerii w mieście.
Warto przeczytać.


Człowiek z Palermo
Filip Onichimowski
Wydawnictwo Janka, 2010
Stron: 254

DZIĘKUJĘ WYDAWCY ZA EGZEMPLARZ DO RECENZJI


Krzysztof Chmielewski

Komentarze

  1. zdecydowanie powieść nie dla mnie :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Niemniej polecam spróbować ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć Krzysztofie,
    przede wszystkim chciałam pogratulować Ci świetnego bloga. Trafiłam na niego, szukając jakiegoś słowa wstępnego przed lekturą "Antygony w Nowym Jorku" (która to widnieje w moim spisie lektur). Po przeczytaniu recenzji "Antygony" zostałam na blogu dłużej. Cieszę się, że są ludzie, którzy nadal z pasją "praktykują" literaturę i chcą dzielić się tym, co sami wiedzą. Oraz zarażać entuzjazmem i informować o ciekawych eventach : ). Niestety ziemia śląska jest mi na co dzień obca, mieszkam i studiuję w Łodzi. Dawno temu złapałam bakcyla fantasy, staram się go starannie pielęgnować, choć studia polonistyczne raczej mu nie służą. Widziałam, że w Kanciapie fantasy też jest obecna i byłam tym mile zaskoczona. Tak samo jak tematyką górską, chyba jeszcze bliższą sercu niż fantasy.
    Będę wpadać częściej, na pewno. Życzę Ci powodzenia w dalszym prowadzeniu bloga oraz uzupełnianiu zbiorów ciekawych tekstów, o czym kiedyś pisałeś.
    Na razie ; ).

    OdpowiedzUsuń
  4. Miło się czyta słowa poparcia, zwłaszcza gdy pisze to ktoś "po fachu".
    Kanciapa to zlepek tekstów z różnych rejonów literatury :) Cieszę się, że to jak i co piszę się podoba.
    O kontynuacje się nie martw. To jakby ciąg dalszy moich studiów literackich.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz