Książki z lamusa: "Księga strachów" Z. Nienacki


Trochę prywaty będzie...
I nowy cykl recenzji. 
Bo coś się musi dziać.

Pamiętam wzrok szkolnej bibliotekarki, kiedy odpowiedziałem, co chcę wypożyczyć. Nie do końca wierzyła, gdy na pytanie „Co dla Ciebie?”, wymówiłem nazwę
„Pan Samochodzik”…

A jednak. Sytuacja w bibliotece nastąpiła mniej więcej tydzień po tym, jak sam z siebie wlazłem pomiędzy biblioteczne półki i pochwyciłem tom o nazwie Księga Strachów. Autorem był jakiś Z. Nienacki. 

Nie wiedząc, co czynię i jak to wpłynie na moje życie, zabrałem do domu wolumin, który stał się kolejną cegiełką budującą moją świadomość czytelniczą, gust i upodobania.

Młodzieżowe książki Nienackiego były właściwie pierwszymi samodzielnie wybranymi przeze mnie lekturami zaraz po tym, jak wstąpiłem do świata literatury dzięki postaci małego chłopca z blizną na czole. Lekkie, przygodowo-detektywistyczne opowieści zabierały mnie na bliskie i dalekie wyprawy nad Mazury, do Pragi czy tajemnych skarbców. Pan Tomasz i jego modliszko-podobny wehikuł, a także trójka dzielnych harcerzy: Sokole Oko, Wiewiórka i Wilhelm Tell, swymi wyczynami, inteligencją i sprytem budzili zachwyt w młodym, chłonnym… i żądnym przygód umyśle. Zostało mi tak do dzisiaj.

Chłonąłem „Samochodziki” całymi miesiącami, zarówno te, które wyszły spod pióra Nienackiego, jak i kontynuatorów, m.in. Tomasza Olszakowskiego (wiecie, że to tak naprawdę Andrzej Pilipiuk?). Całkiem niedawno w moje ręce wpadł tom, które szukałem dobrych kilka lat – Pan Samochodzik i człowiek z UFO. Już dołączył do kartonu oczekujących.

Księga strachów, trzeci tom przygód cyklu dzielnym detektywie-muzealniku, opowiada o mrocznej tajemnicy sprzed lat, ukrytą gdzieś w ruinach dawnych posiadłości wielkiego rodu.


Choć mocno zlatuje tu PRL-owskim dydaktyzmem (jako kilkunastoletni bajtel nie potrafiłem tego dostrzec), a całość jest mocno ugrzeczniona, w dalszym ciągu Księga… czyta się świetnie. Szybka, wartka akcja, ciekawi i dobrze skonstruowani bohaterowie, to atut oraz stały element serii.


(i te nagłówki...)


Nie można też zapomnieć, że to pozycja skierowana raczej do młodego czytelnika. Dojrzały człowiek, o ile ma trochę oleju w głowie, dostrzeże wspomniane już PRL-owskie naleciałości, groteskowe z dzisiejszego punktu widzenia sceny i kpiarski ton w stosunku do „zgniłej kultury zachodu”. Niemniej, raczej uśmiechnie się pod nosem, z rozrzewnieniem lub politowaniem, niż zobaczy w tym coś złego, lub wymagającego nagany. Choć kto wie… Oszołomów nie brakuje…

Również stosunek do pozycji, a właściwie zachowań płci pięknej, nie wszystkim by się spodobał. Aż dziw bierze, że jeszcze nie było protestów w sprawie wycofania tej pozycji z bibliotek. Na (nie)szczęście, tej pozycji chyba nie czyta zbyt wiele osób.

Tak więc, Księga strachów, choć lekko trąci myszką, stanowi pozycję absolutnie godną polecenia dla młodego, jak i starszego czytelnika. Podobnie jak pozostałe pozycje z serii: Skarb Atanaryka, Niesamowity dwór czy Wyspa złoczyńców… łącznie – kilkanaście książek sygnowanych nazwiskiem samego Nienackiego. Klasyka literatury młodzieżowej i doskonały wzór do naśladowania. Z resztą, mamy i dziś kontynuatorów tej tradycji: Agnieszkę Stelmaszyk, Darka Rekosza i innych, mniej lub bardziej znanych.



Recenzje kolejnych część serii pewnie się tu kiedyś jeszcze pojawią. Tymczasem, zapraszam Was do lektury.

Komentarze

  1. Jakkolwiek cenię i lubię "Samochodzika", to jednak nie wracam do lektury. Za bardzo zakurzone jak dla mnie. Ale nieodmiennie polecam komuś, kto jeszcze nie czytał.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja sądzę, że warto odkurzyć stare znajomości ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastycznie zinterpretował "Księgę.."Wojciech Malajkat. Wspaniale zaakcentował humor, prześlizgnął się po tych dość kontrowersyjnych momentach, ale audiobook w jego wykonaniu bardzo odświeżająco działa na odbiór lektury :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do audiobooków jestem raczej uprzedzony, choć sam kiedyś jeden nagrałem ;)
      Ale będę pamiętał, bo Malajkata lubię!

      Usuń
  4. Ja też nie przepadam, zwykle nie umiem się wciągnąć, a z tym było inaczej. Być może dlatego, ze czytałam w pracy, na poły nielegalnie ;).

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz