"Nowicjuszka" Trudi Canavan."Trylogii Czarnego Maga" część druga...

Prawdopodobnie nie napiszę nic, czego byście nie znali, ale skoro już Kanciapa w tej sieci wisi, to i o drugiej części Trylogii Czarnego Maga słów kilka skreślę. Jeśli kto nie zna, niechaj oczy i uszy (jeśli czyta sobie na głos) nadstawia.

Odniosłem wrażenie, że Nowicjuszka była lekturą o wiele ciekawszą niż Gildia… Wrażenie to wydaje mi się dość dziwne, ponieważ w sieci wiele jest opinii, z których wynika, iż tom drugi wypadł o wiele słabiej. Może powodował to głód wiedzy, chęć doczytania kolejnych fragmentów układanki, a może zwyczajnie polubiłem Soneę i jej świat. A jednak, w chwili gdy piszę te słowa, minęło dobrych kilka(naście) dni od zakończenia lektury i… muszę przyznać, że niewiele z fabuły pamiętam. Oczywiście wiem, co się działo, ale fabuła nie była znów tak absorbująca, by zaangażować moje szare komórki do czegokolwiek innego niż odpoczynku.

To tylko dowodzi faktu, że twórczość pani Canavan zaliczyć można – bezsprzecznie – do tzw. literatury lekkiej, łatwiej i przyjemniej. Lekki kicz, trochę schematycznej akcji i bohaterów, garść pomysłów, wszystko zgrabnie ujęte w nieskomplikowaną, acz wciągającą fabułę. Wiele dobrego słyszy się i czyta w sieci (a także w prasie), pełno tam zachwytów, ochów i achów. Nic dziwnego, ale powiadam Wam, że nie są to „Himalaje” pisarskiego kunsztu. Ale depresja też nie. Taka lekka wyżyna raczej. 


Młoda adeptka zaczyna naukę w szkole magii i czarodziejstwa… ekhm… skądś to znamy prawda? Na dodatek pojawia się na horyzoncie gagatek-ancymonek, który spróbuje uprzykrzyć jej nieco życie. To też wydaje się znajome prawda? Wspominałem w recenzji Gildii Magów, sporo tu odniesień do Harry’ego Pottera, o wiele więcej niż w poprzednim tomie. Poznajemy kolejne tajemnice, wyruszymy na dalekie wyprawy i zmierzymy się z licznymi wrogami. Jeśli tak będzie się to wszystko dalej rozwijało, obawiam się, że kolejne tomy będą opisywały walkę o zamek, potyczki z wilkołakami, tajne stowarzyszenia itd… Inna rzecz, że ten cykl traktuję całkiem rozrywkowo i sądzę, że także trzeci tom nie powinien być taki zły.

Kłuje w oczy wtórność wielu scen, schematyczność, akcja chwilami do bólu przewidywalna. A jednak jest tu coś takiego, co zmusza czytelnika do zakończenia lektury dopiero, gdy wzrok ugrzęźnie na ostatniej stronie, zdaniu, słowie i kropce.

Nowicjuszka, podobnie jak Gildia magów, to pozycja dobra dla początkujących. Lub rządnych przygód „pożeraczy” fantastyki wszelakiej. Dla wymagających czytelników lektura wydać się może banalna i mało interesująca. Niemniej sukces autorki, do którego przyczyniły się zarówno lekkie pióro, jednak jakiś tam talent oraz rozmach działań promocyjnych (niegdysiejszych), czyni z niej postać niejako z górnej półki. I chyba warto mieć na sumieniu lekturę co najmniej trzech tomów.

Czy polecam? Na długi zimowy wieczór - owszem. Dla młodego czytelnika, rządnego przygód i lekkie lektury – jak najbardziej. Ale dla wymagającego czytelnika, który oczekuje czegoś świeżego, „mięsa” – tu radziłbym się zastanowić. Zajrzeć można, ale Canavan raczej nie zostawia wyraźnych śladów w pamięci.


Trudi Canavan
Nowicjuszka
Stron: 650

Wydawca: Galeria Książki

Komentarze

  1. Bardzo lubię tę autorkę i tę serię mam za sobą. Miło wspominam, ale raczej już nie wrócę.

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawy blog zapraszam i szczęśliwego nowego roku http://poeta112.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki Krzysiu za wstawiennictwo za moją osobą w sprawie wyzwania.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz