Recenzja: Jeri Westerson "Zasłona kłamstw (Veil of Lies)". Fabryka Słów 2012



Warto na wstępie przypomnieć znane hasło, że nie ocenia się książki po okładce. Piszę o tym, gdyż, miałem pewne opory przed lekturą powieści Pani Jeri Westerson. Po pierwsze sporo czytałem ostatnimi czasy średniej jakości współczesnej literatury fantasy (i nie tylko), a dwa – przerażała mnie wspomniana już okładka i widniejący na niej zniewieściały, metroseksualny jegomość. Jak się jednak okazało, stare przysłowie mówiące o tym, że pierwsze wrażenie często bywa mylne sprawdziło się w stu procentach i jednak – ku swemu zadowoleniu – nie kupiłem kota w worku!

Zasłona kłamstw choć straszy nieco szatą graficzną, w swym wnętrzu kryje niezwykle wciągającą fabułę, szereg nietuzinkowych kreacji literackich i całkiem nieźle zaplanowaną oraz zrealizowaną intrygę.
Głównym bohaterem jest podupadły angielski szlachcic – niejaki Crispin Guest, który po utracie swego tytułu dorabia jako tropiciel, czyli ktoś na miarę prywatnego detektywa. Jego skuteczność, niecodzienne metody pracy, znajomości i umiejętność wykaraskania się każdych tarapatów sprawiają, że w XIV-wiecznym Londynie niewiele jest osób, wśród których nazwisko to pozostaje nieznane. Jego życie zaś to długa i zawiła historia, a tę dużo lepiej opowie autorka opisywanej przeze mnie książki. Szepnę jedynie, że nasz bohater wplącze się w skomplikowaną, niezwykle niebezpieczną sprawę, której powinniście przyjrzeć się i WY, Drodzy Czytelnicy.

Powieść wydano w serii Fabryka historii, ergo – mamy do czynienia z opowieścią jedynie częściowo ujmowaną jako fantastyczną, bo i zawierającą pewne ilości faktów historycznych, a także sporo elementów prozy kryminalnej, noir i sensacyjno-przygodowej. To też plus książki, gdyż Fabryka Słów kojarzy się nam przede wszystkim z fantasy i science fiction. W tym przypadku ocieramy się jedynie o pierwszy  w tych.

Kreacja świata przedstawionego, dość wiarygodna, (bo i mało szczegółowa dodam na marginesie), a także umiejscowione w niej wydarzenia, pędząca na złamanie karku akcja sprawiają, że całość „połyka się” po kilku godzinach lektury. Zaczytamy się tutaj w opisach pojedynków, zgrabnych, a zarazem dość trudnych zagadek logicznych, tajemniczych stowarzyszeń i intryg dworskich. Na przestrzeni stron w liczbie trzystu pięćdziesięciu pięciu, oderwiemy się od papki jaką bombarduje nas telewizja, kolorowa prasa i sieć internetowa i na kilka godzin przeniesiemy do deszczowej, osnutej mgłami i smrodem ulic późnośredniowiecznej Anglii.
Zaznamy tu chwil pełnych niepokoju,  szczególnie w sytuacjach gdy życie Pana Guesta co rusz zawiśnie na włosku; poznamy – częściowo przynajmniej – realia tamtych czasów i razem z autorką spróbujemy usidlić ówczesny sposób myślenia, działania.

Znajdziemy tu też prawdy o wymiarze uniwersalnym, jak wszechobecne nierówności społeczne, niechęć, a nawet wrogość mieszczan do szlachty i władz miasta. Któż dziś chełpi się sympatią wobec wydarzy jego miasta, albo kraju? W naszym kochanym państwie ze świecą szukać ludzi świadomych, a zarazem szczęśliwych z obecnej sytuacji. Mamy tu więc to, co lubią nasi rodacy – fakt, że nie tylko u nas dzieje się źle! I choć może przesadzam z tym umiłowaniem cudzej krzywdy to jednak coś w tym jest.

Całość skomponowana jest zgrabnie oraz interesująco. Nie znajdziemy tu za wiele waty słownej, albowiem nie pozwala na to zarówno przestrzeń powieści jak i szybki bieg akcji.
Rzecz jasna arcydziełem literatury światowej, Zasłony kłamstw nazwać nie można, lecz jest to bez wątpienia książka dobra, godna polecenia i przeczytania. Mam nadzieję, że tak jak ja, tak i Wy Drodzy Czytelnicy nie będziecie żałować, że wzięliście ją do rąk.

Tytuł: Zasłona kłamstw (Veil of Lies
Autorka: Jeri Westerson
Wydawca: Fabryka Słów
Rok Wydania: 2012
Stron: 355 (bez posłowia autorki)
Gatunek: Fantasy, kryminał, sensacja, powieść historyczna
Ocena ogólna: 8/10



Literacka Kanciapa

Komentarze