Recenzja: Luiza Dobrzyńska "Dusza" (Warszawska Firma Wydawnicza, 2012)

Stara Panna i może!

To trzecia książka z Warszawskiej Firmy Wydawniczej jaką miałem okazję przeczytać i powiem całkowicie szczerze, że powinna wypłynąć na szerokie wody. W ostatnich miesiącach pochłonąłem masę nowości wydawniczych, od fantastyki, przez kryminał, literaturę „kobiecą” aż do reportażu i tomu poezji. Ale dawno nie czułem tak silnej radości z lektury.

Zabrzmi to dziwnie po tym jak wychwalałem prozę Larsona, Dziwną sprawę Skaczącego Jacka czy Drogę 66, które wydały potężne firmy takie jak W.A.B. czy Fabryka Słów. To świetne, fenomenalne powieści, które gorąco polecam każdemu, ale ta niepozorna książeczka, bo jak nazwać coś co ma 138 stron, dała mi tę fuzję zmieszania, fascynacji i skupienia na banalnych ale uderzających jak obuchem słowach.


Dawno nie nadałem recenzji tytułu, bo w sumie post i tak ma swój standardowy. Ale chodzi też o coś innego. Pani Luiza Dobrzyńska napisała coś wobec czego nie można przejść obojętnie. Podejrzewam, że nikt z pięciuset znajomych jakich mam na facebooku i wielu poza nim nigdy o tej kobicie nie słyszało. A szkoda.

Nie spodziewałem się tego co powypisywała na tych kartach. Sądziłem, że dostanę marnej jakości science fiction autorstwa kulejącej warsztatowo debiutantki (przeprowadziłem rozpoznanie i powoli poluję na zeszłorocznego e-booka I pójdę pod cyprysy…O ile to te same nazwiska), a dostałem uniwersum o jak najbardziej przemyślanej strukturze fabularnej i wyrazistym przesłaniu. Opis dystrybutora niekoniecznie zgadza się z tym co można w Duszy wyczytać. To nie tylko fantastyka autorstwa niepozornej osóbki, mającej bzika na punkcie kotów i Star Wars. Mamy tu do czynienia z mocną, agresywną, a zarazem niezwykle delikatną i empatyczną opowieścią o naszej kondycji psychofizycznej oraz brutalną zapowiedzią przyszłości realizującą jeden z czarniejszych scenariuszy. I wspaniałą przygodę, bajkę dla dorosłych z morałem.

Powieść traktuje o tym, co – teoretycznie – może się stać z naszym światem za kilkadziesiąt, może kilkaset lat. Przypomina nieco Infoszok. Czas akcji nie jest specjalnie sprecyzowany, ale nie ma to większego znaczenia. Lokacja – duże miasto, mniejsza o nazwy. Planeta jest wyniszczona, skupiska ludzi tworzą dość hermetyczne miasta. Ludzkość, by przeżyć musiała w bardzo dużym stopniu przebudować niemal każdy element ówczesnej egzystencji. Pojawiły się też androidy i ich dotyczy tytuł opisywanej historii. Świat jaki znamy chyli się ku upadkowi, ale uratować go może projekt jaki naukowcy od setek lat opracowują w wielkiej tajemnicy…

Mam nadzieję, że nie zdradzę zbyt wiele, lecz opis widniejący na czwartej stronie okładki nie bardzo zachęca bo brzmi jak zapowiedź romansu. Może lepiej zrobi to mój spojler.
Wracając jednak do lektury… Jeśli szukacie laserowych mieczy i pistoletów, droidów bojowych i fenomenalnych scen walki jak pojedynek Lorda Vadera i młodego Luc’a Skywalkera to niczego takiego nie znajdziecie. Dobrzyńskiej bliżej do A.I.  Łowcę androidów czy Mr. Nobody. To nie popularna odmiana action, czy militarnego fantasy jak Ja, robot czy Terminator…ale dramat s-f.

Autorka wplata w treść szczyptę autobiografizmu. O ile nie podejmuję się teraz nadinterpretacji to pojawiają się prześwity jej prywatnych zainteresowań, nazwiska inspiracji literackich, pewne elementy życia prywatnego… ale kto tego nie robi.

To również powieść jak najbardziej aktualna. Robotyka i cybernetyka idą w swych badaniach tak daleko, że w ciągu kilkunastu, może kilkudziesięciu lat spełni się groźba jaką zawarł James Cameron w Terminatorze. Powołanie do życia sztucznej inteligencji staje się dziś nie lada problemem. I stawia pytanie – czy to możliwe? Pewnie tak, choć nie koniecznie to MY ją stworzymy, a potwierdza to fragment Duszy:

A co to jest spontaniczność? – odpowiedział jej Towarzysz pytaniem na pytanie. – Czy ona istnieje? Na pewno nie znasz podręcznika ludzkiego behawioryzmu, napisanego przez androida imieniem Rias 34A. napisał on: „ Człowiek pojawia się w świecie stadium larwalnym, z całkowicie pustym umysłem. Dojrzewając, zmienia swe proporcje fizyczne i nabywa doświadczenia. Zbierane informacje przekształca w schematy, gotowe do użytku zależnie od okoliczności”. To bardzo ścisła obserwacja Etto. Oznacza ona, że coś takiego jak spontaniczność to rzecz o wiele mniej uchwytna, niż się sądzi. Ludzie stosują do nowych sytuacji doświadczenia, nabyte w przeszłości i zapamiętane świadomie lub podświadomie. My… my tak samo.

Bardzo prawdziwe to słowa i godne zapamiętania. Chciałbym by stały się konkluzją tej recenzji. Gdy weźmiecie do ręki tę książką, czytajcie uważnie. Warto.

Tytuł: Dusza
Autorka: Luiza Dobrzyńska
Stron: 138
Gatunek: s-f, dramat
Wydawca: Warszawska Firma Wydawnicza
Ocena: 10/10
* za egzemplarz dziękuję serdecznie Warszawskiej Firmie Wydawniczej



Literacka Kanciapa

Komentarze