To była
lektura obowiązkowa na pewne zajęcia… od czasu do czasu (co raz częściej przy
literaturze współczesnej i najnowszej) przekonuję się, że studia, które
wybrałem, mają sens. Choćby dlatego, że mogę poznać coraz to ciekawsze dzieła
literackie.
Jednym z nich
jest Antygona w Nowym Jorku, dramat
Janusza Głowackiego. To historia trójki (właściwie czwórki) bezdomnych
emigrantów – polaka Pchełki, rosyjskiego Żyda Szaszy i Anity – Portorykanki.
Zacząć należy
od tego, że tytuł ani forma w jakiej to przedstawiono, nie jest przypadkowa.
Zachowano, mniej więcej układ dramatu antycznego. Są postaci, jest i chór,
którego rolę pełni policjant. On też wprowadza nas w temat, realia w jakich
spotykamy bohaterów dramatu. I gorzki komentarz do tego, co kłębi się w ludzkim
umyśle.
No i zostaje Antygona. Jej postać symbolizuje Anita,
która chce by Pchełka i Sasza wykradli z prowizorycznej kostnicy ciało jej
ukochanego, bezdomnego, który zamarzł kilkanaście godzin wcześniej. Ci zaś,
udają się na wyprawę…
To tylko ułamek
tego, co Głowacki nam przedstawia. Wątek Antygony, złamanie prawa (tak jak w
oryginale, złamania zakazu wdanego przez króla Teb i powołanie się na
powinności związane z obrzędami pochowku, tak tu, wyprawa po ciało, które ma
być pochowane w masowym grobie…) to szczyt góry lodowej, o którą rozbiłem się
podczas lektury. Opadając na dno, zobaczyłem rzeczy przerażające i wgryzające się
na stale w świadomość czytelnika…
Głowacki jest
doskonałym obserwatorem. Wnikliwym krytykiem. I świetnym pedagogiem.
Opisuje
proces upadku człowieka. Kolejne etapy szaleństwa. Wszyscy bohaterowie dramatu
(kluczowa trójka oraz kilka pobocznych postaci), przyjechali do Stanów, by
zacząć nowe, godne życie. Szasza, by posłużyć się przykładem, miał firmę
remontową, Pchełka zaś pracował przy azbeście… Gdy pracy zabrakło, zniknęła
pewność siebie, odwaga by stawić życiu czoła. Za tym poszły komplikacje w życiu
osobistym, wstyd przed samym sobą, że
nie podołało się wyzwaniu.
Wszyscy oni
wegetują. Stan ducha i ciała tych ludzi przypomina mi rośliny lub ludzi
przypiętych do aparatury podtrzymującej życie. Nie są w stanie zrobić nic, co
ich uratuje. Choć próbują… to fatum, kolejny element nieodzowny, rozbija
wszystko w drzazgi.
Fatum są też ich
narodowe przywary (i zalety). Pchełka – Polak, jest złodziejem, pijakiem,
fałszywym przyjacielem… Jest zawistny zazdrosny i nieczuły. Łatwo wpada w
złość. Cieszy go cudza krzywda. Nie potrafi docenić tego, że komuś może być
lepiej niż jemu…
Sasza jako
Żyd, dba o własne interesy. Wie co mu się opłaci. Czuje, że jego życie ma sens
i będzie chciał je zmienić. W przeciwieństwie do Pchełki, ma silną wolę. Powala
go jednak na kolana rosyjskość jego natury. Melancholia i pociąg do alkoholu,
które w kluczowym momencie rzucą na niego klątwę.
Anita, to w
gruncie rzeczy dobra kobieta. Szanuje prawa, pielęgnuje dawne obrządki… Ale
jest szalona tak samo jak reszta. Żyje w malignie, opętana wspomnieniami o
zmarłym przyjacielu. Świat jaki ją otacza, traci kontury, zamazuje się.
Żadne z nich nie
umie lub nie chce naprawić tego, co w życiu zniszczyło. Wyjałowieni,
przeraźliwie obojętni, czekają na to, co przyniesie kolejny dzień. Co dostaną z
ośrodka dla ubogich, wyżebrzą w parku, ukradną. A potem przepiją.
Antygona w Nowym Jorku to opowieść o
upadku człowieka, przerażającym nieszczęściu i bólu. To też opis unicestwienia
słynnego i pożądanego za żelazną kurtyną American Dream. Demaskuje tę
mistyfikację. Ten mit, w który dalej uparcie wierzymy. W to, że USA jest krainą mlekiem i miodem
płynącą. A to taka sama dziura jak
nasza. Wszędzie są bezdomni, głodni, wszędzie panuje przemoc, gwałt i
cierpienie. I władza, która woli zniszczyć niż naprawić.
Dramat
Głowackiego jest gorzki. Niesamowicie gorzki i szczery. I pouczający, bo daje
nam rady, jak nie należy żyć. I tłumaczy, że nic o nas bez nas. Jeśli nie
ruszymy się z parkowej ławki, jeśli nie odstawimy taniego wina i życia z dnia
na dzień – nie dojdziemy nigdzie, niczego nie doznamy, oprócz sromotnej
porażki, bólu i upokorzenia. Spełnienie i szczęście to element życia, po który
upomnieć musimy się, przede wszystkim, wewnątrz duszy, korząc się przed własnym
sumieniem.
Nie zawsze
los jest dla nas sprawiedliwy. Ale nigdy nie jest na tyle uparty, by nie dać
sobie z nim rady.
Antygona w Nowym Jorku powinna być
obowiązkową lektura przed wyjazdem. Czy to za pracą, czy to rekreacyjnie. Może
nam przewodzić również na naszej ojczystej ziemi. Jako lektura obowiązkowa dla
obywateli dziwnego kraju jakim jest Polska. Żebyśmy zrozumieli, że „bezdomny,
to taki sam człowiek jak każdy z nas.
Tylko nie ma domu.” A przynajmniej spora część tej „klasy społecznej”.
Tytuł: Antygona w Nowym Jorku
Autor: Janusz
Głowacki
Wydawnictwo:
Elipsa, 2008
Seria wydawnicza: Kocham teatr
Stron: 102
Ocena: 10/10
Komentarze
Prześlij komentarz