Recenzja: Aneta Granda "Listy z innego raju" (Warszawska Firma Wydawnicza, 2012)


Wielka szkoda, że Polska poezją nie żyje. Nie chłonie jej. Ale poezja jest jakoś mało marketingowa. Szczególnie gdy wydaje niewielka oficyna. W rękach trzymam debiutancki tomik Anety Grandy – Listy z innego raju. Zastanawiam się, co kryje zawartość…
To treści skondensowane, wielopoziomowe, gdy przyjrzeć się bliżej. W większości przypadków ograniczone do minimum, skrócone, niedokończone, zaczęte i nieskończone. Myśli ulotne, impulsy, błądzące myśli. Ni to spójne, ni chaotyczne. Ale ciekawe. Jest tu kilka „niezłych” tekstów. Takich, w których widać, że są pisane z pełną świadomości słowa. Taki jest m.in. wiersz otwierający tomik, który, takie odnoszę wrażenie, dość dobrze opisuje kolejne strony.

Autorka sprzecza się trochę ze światem. Jego porządkiem. Ponoć, odgórnie naddanym. Sprawnie (w wierszu ze strony 7) komentuje nasze przyzwyczajenia i zachowania. Cokolwiek nielogiczne. Pisze banały, jak to, że życie to sinusoida. Prawda w oczy kole. Oczywista oczywistość. Obowiązkowa pozycja w sztuce. Ale to można wybaczyć. Każdy tak pisał i pisać będzie. Bo poezja nie traktuje o niczym, czego byśmy nie znali.
Buntuje się przeciwko patriarchatowi. Krytykuje go, poucza, wyśmiewa. Ale nie odsuwa kategorycznie. Unosi brew, śmie wątpić. I potakuje, gdy spytać ją czy wierzy w świat inny niż ten, stworzony z męskiego żebra. Inny Raj, wszak z niego do nas pisze. Kobieta, co przecież oczywiste, nie jest istotą o prostej budowie. I niełatwo ją rozgryźć nawet w niewielkim stopniu…
I właśnie po to, gdzieś tam, miedzy wierszami, daje nam, mężczyznom, poradnik do kobiet. Tłumaczy, mozolnie i cierpliwie… Ale trochę dosadnie, co i jak. By nasz prosty w tych sprawach umysł, miał czas zaabsorbować wiedzę.
Nie akceptuje nieakceptowania. Zwłaszcza siebie. Nie widzi sensu, by wątpić we własne możliwości. Choć rozsądna ich ocena nie jest jej obca.
Neguje to co widzi. Tych, których ma dookoła. I sama gubi się w oczach jednej z postaci. A właściwie jego oczach. A więc uczucie. Ono też się pojawia. I co jakiś czas miga między tekstami. Zaprzeczając trochę kobiecej autonomiczności.
Rozpamiętuje utracone chwile. Rozplata wspomnienia, myśli, wypomina sobie nieuwagę, lenistwo, przegapione okazje. Poucza, by chwytać dzień. Korzystać, gdy nadarzy się okazja. Bo inaczej gorzko tego pożałujemy.
Szczerze – to debiut całkiem przyzwoity. Za pierwszym razem, nie wszystko dostrzegłem. Po drugim i trzecim przeczytaniu, na spokojnie, dociera się głębiej. To co zdawało się być zlepkiem nic nieznaczących, banalnych słów, nabiera kształtów, znaczeń, sensów. Nie wszystkie teksty są czytelne. Kilka osobiście bym usunął… bo nijak mają się do reszty. To tomik w miarę spójny. Kolejne wiersze nie odstają od siebie, często się uzupełniają, kołują wokół kilku gniazd semantycznych. Z wyjątkiem właśnie kilku nieprzemyślanych, wciśniętych trochę na siłę… Ale kto wie… może czegoś nie dostrzegłem.
Tak też sobie myślę, bo nie rozgraniczyłem autora i podmiotu… że w wielu tekstach poruszone są kwestie bardzo osobiste. Poetka zdaje się być obecna w swych wierszach. „Pokruszyła się” trochę. I te drobiny zamknęła na przestrzeni nieco ponad trzydziestu stron. Skromnie, ale dość konkretnie.
Warto zerknąć.


Tytuł: :Listy z innego raju
Autorka: Aneta Granda
Wydawca: Warszawska Firma Wydawnicza, 2012
Dziękuję WFW za egzemplarz do recenzji!
Stron:  35

Krzysztof Chmielewski

Komentarze