Recenzja: "Pamięć Shoah. Kulturowe reprezentacje i praktyki upamiętniania" (Officyna, 2011)


Każda kolejna książka jest dla mnie wyzwaniem. Raz mniejszy, raz większym… Ale czasem trafiam na coś, co wymaga ode mnie o wiele więcej uwagi niż inne publikacje. O ile łatwo i przyjemnie czyta się fantastykę, kryminał, to zupełnie inaczej podejść należy do reportażu czy pozycji naukowej.

Taką jest Pamięć Shoah, pokonferencyjna publikacja, która ukazała się w roku 2011 nakładem Officyny. To coś wyjątkowego. Tak, mam świadomość tego, iż sporo czytanych przeze mnie książek taką sygnaturą oznaczam. Ostatnio coraz mniej, ale jednak odsetek nadal jest spory. Może dlatego, że staram się nie czytać rzeczy przypadkowych. Ale znów odchodzę od tematu...

Nietrudno się domyśleć, czego wyżej wymieniona publikacja dotyczy. Ale i nie jest tak łatwo. Dlaczego? Dlatego, że sam temat Zagłady, że powołam się na zajęcia, którymi mnie na uczelni obdarowano, stał się obecnie bestsellerem. Temat śmierci masowej, przede wszystkim Holocaustu jest czymś, co przyciąga uwagę. Kusi starych i młodych. A wszyscy oni z zapartym tchem czytają i piszą o kaźni, jaką zadano milionom istnień. Tu jest nieco inaczej.

Nie chodzi w tej książce tylko o to, by pokazać ilu zginęło. I jak, bo nie brakuje tu drastycznych opisów, od których krew w żyłach raz się ścina, a raz gotuje. Ta niemalże tysiącstronicowa cegła formatu a4 (gigant!) stara się nam zasygnalizować pewne rzeczy, które nie zawsze można dostrzec. A które w dyskursie publicznym są obecne.

Dominantą tematyczną jest pojęcie czasu. Pełny tytuł publikacji brzmi: Pamięć Shoah. Kulturowe reprezentacje i praktyki upamiętniania. Począwszy od sposobów zaznaczania w sposób namacalny i mentalny tego, co się stało, ale nie martyrologizującego rozpamiętywania i rozdrapywania ran. Autorzy artykułów kołują raczej wokół uświadamiania, dydaktyki i objaśnienia pewnych mechanizmów i faktów. Od pamięci, aż do problemu jej braku – zapominania, czy to z własnej woli – przez wyparcie, czy przez wadliwy system edukacji, który przez wiele lat nie opierał się na faktach, czy wreszcie przez niefortunne poczynania organów decyzyjnych i zaniedbanie.

 Dostajemy się między innymi za mury Getta Łódzkiego, gdzie poznajemy jego topografię, ludność, bohaterów i oprawców. Sztukę i literaturę. Zwykłe życie, oraz pamięć o nim.

W końcu, ważna, jeśli nie najważniejsza rzecz… to, o czym i w jaki sposób mówimy po tym, co się stało w czasie II wojny światowej. Świat się zmienił, to nie ulega zmianie. Ale dlaczego i jak? Nie każdy to wie. A już na pewno nie młode pokolenia, takie jak ja. My, nie pamiętamy nawet komuny, a co dopiero lata 40’te.

O tym jak Zagłada funkcjonuje w obecnej rzeczywistości. W świadomości ludzi, w języku, w literaturze, sztuce, filmie i teatrze. Jak jest modyfikowana, czczona i negowana. To trudne tematy. Kontrowersyjne. Jednak rozdrapują zasklepione rany. Zmuszają do myślenie. I w to w inny sposób nich dotychczas. Do weryfikacji, po poznaniu nowych faktów i propozycji, tego, co sami w sobie nosiliśmy.

Ale nie tylko samym tematem kreacji artystycznej i psychicznej autorzy się zajmują. Dostajemy tu kompendium dotyczące historii Zagłady, ale też opisy mechanizmów twórczych, ideologii i konwencji, na których nasze pojmowanie się opiera.

Pamięć… to nieustanna polemika. Próba konfrontacji tego, co było i jest. Przewidzenia tego, co będzie. Analiza i interpretacja. Opis i przypis. I pas ratunkowy dla wielu faktów.

Co istotne, choć nie wiem, czy wypada mi o tym pisać, mimo iż jest to publikacja naukowa (oczekiwana i z trudem wydana (a mam w rękach II, rozszerzone wydanie!)), to nie należy do niej podchodzić z obawą niezrozumienia. To prace badawcze napisane niezwykle jasnym, przejrzystym językiem. Na tyle, na ile terminologia naukowa może sobie pozwolić. Wiele z tych prac ociera się o esej, luźną rozprawę naukową, co tylko ułatwia odbiór.

Pamięć Shoah jest niezwykle pouczająca. Dowodzi, że świadomość wagi dawno minionych dni żyje. I żyć będzie. Stanowi kolejną, sporą (dosłownie i w przenośni) cegłę w murze. Ale ten nie oddziela nas od przeszłości. Raczej sprawia, że to, co odkryć czy powiedzieć powinniśmy, nie umknie nam poza jego granice.

Tytuł: Pamięć Shoah. Kulturowe reprezentacje i praktyki upamiętniania.
Wydawca: Officyna, 2011 (wydanie II, rozszerzone)
Stron: 960 + aneks (razem 1008)

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Officyna za udostępnienie egzemplarza do recenzji
i zaufanie.

Krzysztof Chmielewski


Komentarze