"Szanowni Państwo,
Podczas tegorocznych Warszawskich Targów Książki miało miejsce ogłoszenie wyników plebiscytu wortalu literackiego Granice.pl Najlepsza książka na lato 2013. Miło nam poinformować, że wydana przez nas powieść Pepsi Eliot „Biegam, bo muszę…” otrzymała nagrodę internautów w kategorii Powieści obyczajowe oraz zajęła III miejsce w głosowaniu ogólnym...."
taki oto mail otzrymałem kilka dni temu! Cieszy mnie fakt, że piublikacje Warszawskiej Firmy Wydawniczej są rozpoznawalne i czytane!
Poniżej grafika i tekst promuący książkę. A i może w Kanciapie coś się pojawi!
O książce:
„Biegam, bo muszę” to ujęty w formę dowcipnego
monologu opis roli stosunkowo dorosłej kobiety we współczesnym świecie, która
zmaga się z obyczajowymi przesądami. Temat utraconej miłości i rozpoczęcia
nowego, tym razem samodzielnego życia, czego podejmuje się bohaterka książki,
może stać się wskazówką dla innych kobiet, które obawiają się zmian w swoim
życiu, nawet kiedy nie są do końca z niego zadowolone.
To książka na poły biograficzna, na poły fikcja
literacka. A zaczęło się od tego, że autorka – zupełnie przypadkowo! – dzięki
bieganiu poradziła sobie z nerwicą…
Od Autorki:
Jeżeli bieganie ci nie
pomoże, to nic ci już nie pomoże – takie jest mniej więcej moje przesłanie do
współczesnego zdezorientowanego człowieka, wliczając w to kobietę.
Całkiem przypadkiem wyleczyłam bieganiem ciężką
nerwicę lękową, chociaż od zawsze byłam antytalentem sportowym.
I taki jest mój przekaz do ludzi: biegajcież!
Pepsi Eliot
O Autorce:
Pepsi Eliot – architektka,
blogerka, weganka witarianka i biegaczka. Nigdy nie nagradzana. „Przez lata
moją fantazję i wyobraźnię brałam za przejawy wybujałej inteligencji. Tak
jednak nie jest. Za co z góry przepraszam.”
„Biegam, bo muszę” to jej debiutancka
powieść. W przygotowaniu druga, pod roboczym tytułem „Uzdrawiacze”.
Fragment:
Czy zatem istnieje
jakiś spójny powód, żeby dzisiaj, w obecnej zdekonspirowanej teraźniejszości,
być wytrzymałym, silnym i elastycznym?
Kiedyś, trzeba
przyznać, dość dawno temu, potrafiłyśmy jedną ręką na gałęzi się zawiesić, a
drugą przygarnąć dziecko, dlatego właśnie, że byłyśmy krzepkie, giętkie i nie
do zdarcia. Ale czy ta umiejętność przydałaby się dzisiaj, kiedy najbardziej
wymagające obciążenie, z którym się zmagasz, oprócz zmiany pościeli, to
wzmacnianie karku przy parkowaniu tyłem i bicepsa, pchając wózek po
hiperspożywce?
Komentarze
Prześlij komentarz