Recenzja: Gavin Menzies: Atlantyda odnaleziona. Rozwiązanie największej zagadki w dziejach świata (WAB, 2013)


Silne państwo rządzone przez dziesięciu królów, ziemia rodząca równie wiele diamentów, co warzyw, najwspanialsza ze starożytnych cywilizacji, pochłonięta przez wody potopu - tak brzmi opis mitycznej Atlantydy. Czy można dojść prawdy po trzydziestu wiekach od zniknięcia tej fantastycznej wyspy z powierzchni ziemi? Gavin Menzies, niestrudzony odkrywca, z ogromną pasją zgłębiający sekrety historii, jak wielu przed nim uległ fascynacji tajemnicą i wyruszył na poszukiwania.
Wykorzystuje archiwa, zabytki, badania naukowe, swoją wiedzę na temat budowy statków i starożytnej techniki nawigacji - wszystko po to, by rozwikłać zagadkę cywilizacji znanej tylko z opisu Platona, która w IX w. p.n.e. miała przypominać raj na ziemi, a potem nagle wskutek kataklizmu - na zawsze zniknąć pod wodą. Menzies krok po kroku odkrywa zdumiewającą prawdę, która wiąże się z niezwykle śmiałą tezą...
(opis ze strony W.A.B.)

Któż nie marzył o tym, by stać się wielkim odkrywcą? By siać popłoch wśród badaczy i sceptyków równocześnie? By odpowiadać, przynajmniej częściowo, na pytania, które nurtują ludzkość od wieków? Chyba każdy… Nielicznym się to udaje, a przynajmniej takie można odnieść wrażenie. Jedną z takich osób jest Gavin Menzies, autor niedawno wydanej książki: Atlantyda odnaleziona. Rozwiązanie największej zagadki w dziejach świata.



Potrafię zrozumieć fenomen tego autora. Z jednej strony uwielbienie czytelników, a z drugiej, zgrzytających zębami krytyków jego publikacji. Nie mogąc pozostać obiektywnym, po tym co przeczytałem, niestety, muszę się „zaszufladkować” wśród tych drugich.

Od razu dodam, że znawcą nie jestem. Nie mam wykształcenia związanego z historią, geologią ani marynistyką. Nie mogę więc w stu procentach podważać jego słów. Jestem jednak czytelnikiem. Od samego początku odrzucał mnie jednak sposób w jaki ten emerytowany wojskowy, historyk-amator pisze. Wbrew pochlebnym opiniom, nie jest to lektura lekka, łatwa, przyjemna i wciągająca. Obecna tu masa zgrzytów, i nie chodzi tu o tłumaczenie, skutecznie odstrasza. Zwyczajnie Menzies pisać nie umie (tłumaczy W.A.B. ma bardzo dobrych, napisali to tak, jak autor). To nie publikacja na miarę Kodu da Vinci jak oczekiwałby rynek. Nie tak „odkrywcza”, ani porywająca. Mamy raczej do czynienia z gawędą starszego pana. Z lekka nudnawą. Miast fascynujących opowieści, dostajemy dziesiątki stron opisów jego podróży, wyimków z kariery (czy to wojskowej, czy medialnej). Zaś same opisy tego „co istotne”, opierają się na dowodach cokolwiek wątpliwych. Bez większego zastanowienia, autor przelewa to, co ślina na język przyniesie. A przynajmniej taki odniosłem wrażenie.

Skoro setki badaczy, nie potrafiło jednoznacznie określić, czy legendarna (tak, jakby ten epitet czegoś nie sugerował) Atlantyda w ogóle istniała, to jak miałby to uczynić wyżej wspomniany pan. Bez wiedzy, bez dostępu do wielu źródeł, opierając się jedynie na luźnych powiązaniach i „logicznych” wywodach stara się pokazać, że rozwiązanie mamy tuż pod nosem… Stanowczo coś tutaj nie gra!

Niestety, do mnie to nie trafia. Może dlatego, że nie jestem zwolennikiem wielkich teorii spiskowych i wolę opierać się na tym, co ma potwierdzenie w źródłach historycznych? A może też dlatego, że nie przemawia do mnie nie tyle to, co Menzies napisał, ale przede wszystkim, to, jak napisał.

Jeśli kogoś fascynują tego typu historie i nie zważa na to, jakim językiem się pisze – zaryzykujcie. Ja jednak nie polecam tej publikacji. Nie jestem też w stanie wiele więcej o niej napisać, chyba, że wylałbym kolejne fale krytyki… A to nie jest konieczne.

Tytuł: Atlantyda odnaleziona. Rozwiązanie największej zagadki w dziejach świata
Autor Gavin MenziesWydawca: WAB, 2012
Stron: 383
Serdecznie dziękują wydawcy za egz. do recenzji.
Krzysztof Chmielewski





Komentarze