Relacja z Targów Książki w Katowicach... plusy i minusy

Moja relacja z  TK w Katowicach, pisana dla serwisu Portal Katowicki. Nie ma sensu powielać... Zapraszam do lektury.
Artykuł ukazał się wcześniej w serwisie Portal Katowicki.pl : :klik

Katowickie Targi Książki zorganizowano w Spodku już po raz trzeci. Były spotkania z ciekawymi autorami, były stoiska wydawców, antykwariaty, strefa design, rękodzieło, panel dla blogerów, ciekawe dyskusje… ale, no właśnie…

Długi czas zastanawiałem się jak ugryźć to wszystko, by relacja miała ręce i nogi. Przede wszystkim należy podkreślić, że drugiej tak dużej imprezy literackiej w regionie nie ma. A przynajmniej ja nie znam. By Śląsk mógł dorównać innych województwom i na tym polu (tak jak to robi w przypadku imprez teatralnych czy muzycznych) coś takiego jak Targi Książki jest potrzebne. Takie wydarzenia są nam potrzebne. Niestety, na kulturze zarobić się nie da, a przynajmniej nie od razu.

Zacznijmy jednak od plusów, bo wbrew temu co piszą niektórzy, były. Choć i one kulały.





       Po pierwsze, Targi się odbyły. Pojawiło się około 8 tysięcy osób (mniej więcej tyle, co w roku ubiegłym). Pojawił się program skierowany do blogerów. Raczkujący, ale jednak. Blogosfera to grunt niestabilny, społeczność i przedsiębiorcy uczą się po nim stąpać. Nikt inne tego nie robi!



Pojawiła się dyskusja na temat literatury w języku śląskim (przy okazji nowego numery Fabryka Silesia), istotna w świetle wieloletnich zmagań z interpretacją ustawy z roku 2005.

Na scenie niemal przez cały czas coś się działo – autorzy, historycy, naukowcy, dyskutowali nad kształtem literatury, sposobem jej kreowania oraz nad historią Śląska. W skrócie. Dyskusje sprowadzały pod scenę dziesiątki słuchaczy, to ma znaczenie. Program był dość obfity, ale nie obejmował tego, na co ludzie czekają – na sławy. Jasne, był Białas i jego nowa powieść, była Anna Kańtoch i Wegner, byli w końcu inni goście SKF-u… Pojawiła się Marta Fox, Mariusz Czubaj… Czołówka, ale nie ta medialna.


Warto więc zauważyć, że trzeci rok z rzędu coś się dzieje. Jednak widoczny był spadek jakości w stosunku do tego, co było w roku ubiegłym. Były zawirowania i problemy organizacyjne, zdaję sobie sprawę. Jeszcze w lutym i marcu wszystko było na dobrej drodze… Niestety, gdzieś pojawiły się błędy i impreza nie wyglądała tak jak powinna. Co było nie tak?

Zawiodły dwie rzeczy. Arcyważne. Przede wszystkim promocja. Aglomeracja powinna tonąć w informacjach, nie pojawiło się prawie nic. Media lokalne wspominały o Targach, kilkadziesiąt tysięcy egzemplarzy gazet przedrukowało plakat. Na pewno ludzie to widzieli. Ale na ulicach było pusto. Plakaty, ulotki, banery – nie pojawiły się. Żadna forma promocji nie jest w 100% skuteczna, ale przy tak dużej imprezie są to elementy niezbędne.

Expo Silesia to ogromna firma, która ma gigantyczne możliwości. Wierzę w to, iż mają na celu zrobienie dużej imprezy literackiej. Zdaję sobie sprawę (ściany mają uszy!), że miasto Katowice oraz Uniwersytet Śląski, które figurują jako współorganizatorzy, niespecjalnie wspierali inicjatywę. Ich zaangażowanie było właściwie zerowe. Co było powodem – nie jestem w stanie powiedzieć, jednak ten brak wsparcia również ma odbicie w tym, jak finalizowany jest projekt. Kiedy z trzech kluczowych graczy odpada dwójka, łatwo sobie wyobrazić, co dzieje się w szeregach organizatorów.

Po raz kolejny należy podkreślić to, że tego typu przedsięwzięcie jest inwestycją długoterminową. Jednocześnie, nie powinno się wysokich kosztów tego rekompensować cenami wynajmu powierzchni i wejściówek, zwłaszcza, że katowicka impreza cieszy się znikomą popularnością. Wielu wydawców, prawdopodobnie przez to nie pojawiło się w tym roku. Ceny, o czym wspominają już wszyscy, porównywalne są z analogicznymi wydarzeniami organizowanymi w Krakowie i stolicy. Z tą równicą, że tam pojawia się ponad 30 tysięcy zwiedzających.

Jak pisze Sławomir Krempa z portalu Granice.pl, było niemal 100 wystawców, z czego niewiele ponad 30 to firmy skupiające się na wydawaniu książek. Ogromna oferta publikacji dla dzieci (m.in. Bis, Nasza Księgarnia, Dreams, Ładne Halo, Jedność, Literatura, Format, Dwie Siostry) wypadała całkiem atrakcyjnie na tle niemal zupełnego braku literatury pięknej.

No właśnie… Zabrakło W.A.B, nie pojawił się Znak, Zysk i Spółka, nie było Fabryki Słów, Wydawnictwa Mag… Z liczących się instytucji była Czarna Owca, Literatura, Sonia Draga… i tyle. 

Nie było rozpoznawalnych nazwisk, które przyciągnąłby tłumy. Brakło fantastów z górnej półki, brakło Kuczoka, grupy Na Dziko i innych lokalnych twórców. Nie było medialnych językoznawców.  Każdy, kto zajmuje się animacją kultury wie, jak ciężko na niej zarobić. Jednak kwestia finansowa, gdy chce się stworzyć markę, powinna zejść na drugi plan. Jasne, że wszystko rozbija się o forsę… tylko czy tak dużej firmy nie stać na to, by wydać dodatkowych kilkadziesiąt tysięcy?

Jakość jest ważna, nie cena. Impreza, która ściąga 8 tysięcy ludzi nie ma szans się zwrócić. Co innego, gdyby przyszło tych tysięcy 20-40.

Jeśli Targi Książki w Katowicach mają się jeszcze odbyć, to ceny muszą spaść drastycznie. Zarówno jeśli chodzi i wynajem powierzchni, jak i bilety. Gdy do tego dodać realną promocję wydarzenia: informacje we wszystkich bibliotekach, szkołach, instytucjach kultury, mediach, na ulicach, słupach, bilbordy, aktywizację mediów i działaczy kulturalnych, wreszcie samych miast śląskich – wtedy istnieje szansa na to, że uda się stworzyć wydarzenia rangi krajowej. I utrzeć nosa tych, którzy nim kręcą.

Targi są potrzebne i szkoda byłoby je stracić. Kiedy i gdzie odbędzie się czwarta edycja? Zobaczymy. 

Artykuł ukazał się wcześniej w serwisie Portal Katowicki.pl : :klik




Komentarze