Adam Przechrzta - Demony Leningradu (recenzja)

Przechrzta właśnie dołączył do ludzi, którym szczerze zazdroszczę. Talentu pisarskiego, tego, że potrafi kreować nowe światy, tak bliskie, a zarazem tak odległe od rzeczywistości. Za pomysłowość, zmysł literacki i upór w dążeniu do celu jakim jest powieść. Przede wszystkim jednak za tę iskrę, która rozpala czytelnika od wewnątrz i sprawia, że wsiąka w książkę na dobre. Kolejna pozycja literacka, na moim koncie, o której długo nie zapomnę.

Rosja, a właściwie ZSRR, rok 1942. Trwa II wojna światowa, państwo radzieckie zostało zaatakowane przez III Rzeszę, która zdradziła swojego sojusznika. Walki na przedpolach Leningradu dały się we znaki mieszkańcom i armii, na szczęście wroga udało się odeprzeć. Jednak utrapieniem nie jest obecność TEGO przeciwnika. W mieście dzieją się rzeczy niepokojące, panuje głód, bieda i wzrasta przestępczość. Ludzie opętani szaleńczym głodem zabijają się nawzajem, porywają zamarzniętych pobratymców, mimo iż za ludożerstwo karze się śmiercią. Wśród czerwonoarmistów krążą też opowieści o tajemniczych mordercach, który atakują żołnierzy. Wiele patroli nie wróciło. Znajdowano jedynie pozbawione serc truchła…

Informacje te ma za zadanie sprawdzić major GRU o nazwisku Razumowski, którego poczynaniom będziemy się przyglądać. Wraz z towarzyszami broni, nieco zbyt rozpasanym specodziałem od mokrej roboty wplącze się w sprawę tak mroczną, że sam towarzysz Beria, ba – sam Stalin – zaczną się niepokoić. Wśród zaśnieżonych, ciemnych uliczek rosyjskich miast czai się bowiem zło o niewyobrażalnej sile. Misja, której podejmie się głowny bohater może się okazać biletem w jedną stronę.

Przechrzta komponuje świat, który nie odbiega znacznie od faktów historycznych, tego co wiemy o realiach tamtych czasów, jak również od tego jak Rosję lat 40-tych wyobraża sobie przeciętny czytelnik. Tak, ten wychowany na filmach sensacyjnych i memach internetowych. To istotne, ponieważ tworzenie historii alternatywnych pociąga za sobą liczne konsekwencje. Mieszanie fikcji z faktami historycznymi może przynieść więcej szkody niż pożytku (na ten przykład, do dziś ludzie mówią o obronie Częstochowy i wysadzeniu kolubryny… co oczywiście Sienkiewicz wymyślił). Jednak autor w stosownym zapisie umieszczonym na końcu książki rozwiewa pewne wątpliwości, tłumaczy niejasności oraz informuje o ważniejszych zmianach rzeczowych.

Płynność narracji, naturalne dialogi i zachowania bohaterów, w których brak pompatyczności, przejaskrawienia i pewnego braku swobody czy też prawdziwości, pozawalają na chwilę zapomnieć o szarości dnia codziennego. Miłośnicy gatunku s-f, historii alternatywnych powinni być zachwyceni. Szczególnie ci, którzy przegapili (tak jak i ja, bo choć książkę miałem w rękach, nie zdecydowałem się jej otworzyć…) premierę, będą kajać się za to, że tak późno wzięli w dłonie druk sygnowany nazwiskiem Przechrzta.


Przeczytaj fragment: KLIK


Fabryka wie co robi wznawiając tę powieść. Przy okazji, na dniach wychodzi kolejna ksiażka Przechrzty – Demony wojny. Możemy się spodziewać niebanalnej kontynuacji przygód majora Razumowskiegi. Czy tak będzie, dowiecie się już niebawem. Rzecz jasna, tylko na łamach Silesia Cafe.

Tytuł: Demony Leningradu
Autor: Adam Przechrzta
Wydawca: fabryka Słów, 2013 (wznowienie)


Krzysztof Chmielewski

Recenzja ukazała się również na łamach portalu
Silesia Cafe


Komentarze