"Demony wojny cz. 1". Czytania Przechrzty ciąg dalszy! (recenzja)

Absolutnie porywająca książka. Przyznam szczerze, że dawno nie miałem w rękach tak sprawnie napisanej powieści, a co więcej – kontynuacji. Zazwyczaj bywa tak, że rozbieg jaki autor bierze na początku historii wytraca się, tekst dostaje zadyszki i stopniowo dogorywa desperacko podtrzymywany przy życiu. Tu tego nie uświadczymy, ba!, Przechrzta zwiększy tempo, a my razem z nim pędzić będziemy na złamanie karku. Czuję, że i Demony wojny cz. 2 będą łakomym kąskiem.

Ukryty w jamie Razumowski dziwnym trafem przeżywa niemiecką obławę. Budzi się w szpitalu, z odmrożeniami pokrywającymi większość ciała i – co zadziwia nawet przełożonych – stopniowo wraca do zdrowia. Na tyle szybko, że po chwili zajmie się organizacją nowego oddziału i, co oczywiste… przydzielą mu nowe zadania. Jego poczynaniami zainteresuje się sam głównodowodzący, dobry wujek – Józef Stalin. Nasz bohater nie raz obleje się zimnym potem siedząc naprzeciw „następcy” Iwana Groźnego.


Tym razem ktoś w przebraniu agentów wywiadu morduje rosyjskich wieśniaków. Czekiści są zaniepokojeni, bo w ich własnych szeregach pojawiają się przecieki. Beria szaleje, Stalin grozi palcem, a Razumowski głowi się nad zagadkową sprawą. W przypadku niepowodzenia – ZSRR czeka wojna domowa, bowiem wielu z zamordowanych, to rodziny żołnierzy wysłanych na front. Już teraz plotka zbiera niepokojące żniwo. Nie może trafi dalej.

Zadziwia mnie Przechrzta. Dawno nie pisałem z takim entuzjazmem i egzaltacją na temat czyjejś powieści. Staram się od tego stronić. Jednak ten autor jest w stanie przykuć uwagę w niewiarygodnie skuteczny sposób.

Ile w tym wszystkim jest faktów? (Rzecz jasna w opisaniu realiów tamtego świata, bo przygody bohaterów to czysta fikcja, która rozgrywa się na tle autentycznych wydarzeń). Nie mam pojęcia, ale wertując kolejne strony, ślizgając się po kolejnych zdaniach czuję się tak, jakbym tam był. Przechrzta oczywiście najważniejsze nazwy zamieszcza w słowniczku, kilka spraw prostuje i tłumaczy – solidnie wykonana robota – tak jakby nie chciał nic zataić. Można się dzięki temu pokusić o przypisanie Demonów do tzw. historii alternatywnych, bo choć najważniejsze wydarzenia nie miały miejsca, to tło historyczne ujęte jest właściwie bez większych zniekształceń.

Autor ma ewidentny talent. Zżymam się pisząc te słowa, bo nijak nie jestem w stanie określić tego, jak prostą w gruncie rzeczy, schematyczną historię (a która nie jest), pisarz komponuje w sposób obezwładniający czytelnika, nie pozwalający na to, by oderwać wzrok od tekstu.


Bez wątpienia szykuje się kolejna seria powieściowa – może trylogia, może tetralogia… kto wie – która ma szanse zrobić trochę szumu. Część druga Demonów Wojny, mam nadzieję, okaże się kolejną trafioną pozycją literacką.  Kiedy – nie wiadomo. Mam jednak małą prośbę do autora. Mimo iż dwie pozycje sygnowane jego nazwiskiem mam już w swojej kolekcji, żywię nadzieję, że na trzeciej, ewentualnie czwartej się skończy. Nauczony czytelniczym doświadczeniem mam w pamięci obraz wielu autorów – polskich i zagranicznych – którzy tracili ów wspomniany na początku rozpęd. Przeczytałem dwie wspaniałe książki, ale boję się, że to nie materiał na tasiemca. Oby nie było go w planach.

Nie pozostaje więc nic innego, jak polecić Demony wojny cz. 1. Tych, którzy z Przechrztą się jeszcze nie spotkali, zachęcam do zapoznania się z poprzednią książką – Demonami Leningradu.


Demony wojny cz. 1
Adam Przechrzta
Fabryka Słów 2013
Dziękuję wydawcy za egz. do recenzji

Tekst ukazał się także na łamach magazynu Silesia cafe




Krzysztof Chmielewski

Komentarze