Łoskot drogi mlecznej... Piotra Kasperowicza. Recenzja

„Nieustający kurs kolizyjny” […]. Piotr Kasperowicz wie co pisze. Konstruując zawiłe kompozycje słowne może nieco odstraszać egzaltacją, powszechnie stosowaną hiperbolą, ale jednak przykuwa uwagę. Moją rzecz jasna, bo Waszej wcale nie musi. Ale gdybym nie chciał, nie sugerowałbym byście po nie sięgnęli, nie pisał bym o nich.

Pod enigmatycznym tytułem Łoskot Drogi Mlecznej ukrywa się bunt. Poeta kontestuje rzeczywistość. Projekt cynika znajdujący się na stronie szóstej, dobitnie o tym świadczy.

Na pierwszy rzut oka dostajemy do ręki bełkot. Choć dość często forma przerasta treść, która tonie w hermetycznym zalewie metafor, da się tu i tam wytrącić sens. Rzecz jasna nie wszędzie, bo co rusz rozbijamy się o mur. Jednak znaleźć można w nim wyłomy, przez które podejrzeć można to i owo. I dla tych smaczków, kilkunastu/kilkudziesięciu dziesięciu perełek semantycznych warto się przy nich zatrzymać.

W Otworach autor poddaje krytyce postawy obywatelskie, współczesny model myślenia, zagubienie w świecie, nielogiczność działań. Z jednej strony szaleństwo, z drugiej – kompletna stagnacja i ignorancja. Wygoda. Żadnych gwałtownych ruchów, czegoś, co zburzy fikcyjny ład.

Świat w tej poezji jest papierowy, niepełny, wybrakowany. To próżnia, którą ktoś zapełnił znakami o wątpliwej jakości. Zafałszowany obraz należy czym prędzej urealnić, pokazać, że w istocie król jest nagi. Ludzie „z drugiego sortu Boga”, bohater zbiorowy Łoskotu i jego odbiorcy, z pełną świadomością oddają się zatracie. Brak nadziei jest wszechogarniający, nihilizm tylko go karmi.

Język z jednej strony wydaje się być oczywisty, w kolejnym zaś wersie tworzy hermetyczną, tylko autorowi dostępną treść. Mam mieszane uczucia w stosunku do autora, nie widząc czy uznać do za (moje własne) odkrycie, czy kolejnego „jakoś” piszącego. Dostałem do rąk tomik ironiczny, atakujący rzeczywistość. Jednak zbrakło mi tu szczerości. To rękawica – kolejna – rzucona współczesnemu myśleniu. Niestety, to jednak walka z wiatrakami. Działanie – dla wielu – absolutnie bezcelowe. Jak wyważanie otwartych drzwi, bo poezja nie zbawi świata, ani go nie zmieni.

Pozycja mocno nierówna i niestabilna, igrająca z czytelnikiem, sensem oraz rzeczywistością. Nachodzi mnie, po kolejnej już lekturze, refleksja, że wiele tekstów mogłoby zyskać rozgłos i poklask, gdyby – wcale nie żartuję – zainteresowały się nimi kapele punk-rockowe. To właśnie ta stylistyka.


Czytacie na własne ryzyko. Ja nie żałuję.

Zobacz też: http://choler.blog.pl



Piotr Kasperowicz
Łoskot drogi mlecznej
Wyd. Miniatura, Kraków 2013

Dziękują autorowi za egzemplarz do recenzji.


Krzysztof Chmielewski

Komentarze