Naucz mnie dziwić się... O debiucie Joanny Łężak słów kilka

Dziś będzie krótko, bom z lektury niezbyt zadowolony. Raz na wozie, raz pod wozem jak to się mówi. Znów zwlekałem z recenzją, ale cóż zrobić, kiedy człowiek waha się pomiędzy uznaniem tekstu za wyczyn grafomański, albo wprost przeciwnie – „rokujący nadzieje”.

Joanna Łężak rzuca czytelnikowi wyzwanie. Zaprasza do lektury, by pokazać, że potrafi pisać. Ze spotkania ze mną, wraca jednak na tarczy. Nie można cały czas stosować taryfy ulgowej tylko dlatego, że ma się w rękach debiut, jednak kilka cieplejszych słów z mojej strony również się pojawi.

Irytująca maniera wszechwiedzącej narratorki, która objaśnia nam niemal każdy swój krok i „sposób” pisania burzy harmonię tekstu. Wtrącenia to oczywiście zamierzone, ale kompletnie niepotrzebne, albo raczej nieumiejętnie wprowadzone. Trąci zarozumialstwem i kpiną z zasad, jakie rządzą literaturą. Nie mam absolutnie nic przeciwko literackim buntownikom, jednak brak tu swoistej płynności, naturalności w postawie ignorantki norm.

Autorka ironizuje, puszcza oczko, od czasu do czasu zabłyśnie trafnością frazy, jednak w większości przypadków forma stanowczo przerasta treść. Daleko jej do intertekstów i polotu Shutego, Sieniewicza czy Witkowskiego, ba nawet Czerwińskiego lub Kuczoka.

Porusza kwestie fundamentalne. Poczucie własnej wartości, proces dojrzewania, uczucia. Poddaje krytyce współczesne społeczeństwo, którego egzystencja opiera się głównie na konsumpcji dóbr. W orbitę „zainteresowań”, co rusz wpadają elementy zaczerpnięte z socjologii czy filozofii, które co prawda dodają nieco smaku, jednak rozmywają się w banalności stawianych tez.

Publikacja pierwszej książki wymaga odwagi, nawet, jeśli wydaje nas niewielka oficyna. Szczerze doceniam ten krok, nie każdy potrafi się na to zdobyć. Niestety mnie pani Łężak nie przekonała, że potrafi pisać. Nie twierdzę, że to kompletna grafomania, jednak to, co autorka chciała osiągnąć, w moich oczach spaliło na panewce.

Naucz mnie dziwić się okazuje się pomysłem nie do końca zrealizowanym. Pisanym jakby na kolanie, na szybko, bez zastanowienia. Są tu elementy, które mogłyby być pożywką na przyszłość, zaczątkiem czegoś ciekawego. Chyba jeszcze za wcześnie, by z przytupem rzucać wyzwanie czytelnikom. I krytykom (ja nim nie jestem, choć papier literaturoznawcy mam), którzy hołubią, co poniektórych pisarzy.


Joanna Łężak
Naucz mnie dziwić się
Warszawska Firma Wydawnicza, 2013
Stron: 134

Dziękuję wydawcy za egzemplarz do recenzji

Książkę można nabyć m.in tutaj: Klik

Krzysztof Chmielewski


Komentarze

  1. Nie zgodzę się z przedmówcą. Jako zwykłemu odbiorcy książka bardzo mi się podobala. Było w niej coś co przyciąga..

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy inaczej odbiera literaturę.
    Warto to docenić ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz