Głód i pragnienie... niezaspokojone. O najnowszej książce Jacka Piekary

Z twórczością Piekary zetknąłem się stosunkowo niedawno. Zaczęło się od Necrosis, a w chwili pisania tego tekstu powoli zmierzam do końca cyklu o Mordimerze Madderdinie. Został mi raptem przedostatni tom. Resztę wymęczyłem z przyjemnością (niekłamaną) w ostatnich tygodniach. Nie tytułuję się znawcą fantastyki, bo choć na koncie mam już kilkadziesiąt poznanych nazwisk, kroplą są w morzu literackim. Czytelnicy Kanciapy – jeśli takowi są – wiedzą, że nieudolnie recenzuję książki wszelakie. Od fantastyki, po publikacje naukowe. Czy to mądre? Nie mnie oceniać, jednak nie znalazło się wielu kontestatorów mojej wesołej twórczości. Pora na kolejny owoc czytelniczych przygód, tym razem wędrówek w towarzystwie mistrza Inkwizytorium…

Najnowsza książka wchodząca w skład cyklu inkwizytorskiego, ukazała się na rynku niecały miesiąc temu. To coś, co czytelnicy doskonale już znają. Oczywiście nie mam na myśli tego, że teksty ukazywały się gdzieś wcześniej, ale fakt, iż w dalszym ciągu podążamy po utartych szlakach. Choć momentami Piekara dalej potrafi zaskoczyć.

Wiewióreczka, opowiadanie spokojne i w większości pozbawione drastycznych scen charakterystycznych dla cyklu, może być dla niektórych małym zawodem, jednak mnie osobiście cieszy chwilo przerwa w epatowaniu krwią i przemocą.

Zaś tytułowy Głód i pragnienie, będący raczej mini-powieścią niż opowiadaniem, to tekst, na jaki część ludzi z pewnością czeka. Pojawiają się tu postawi, jakie zapowiedziano w jednym z opowiadań, które ujrzały światło dzienne w okolicach roku 2008.

Gdy zabierałem się za Sługę Bożego oraz Młot na czarownice z zafascynowaniem śledziłem każdą kolejną scenę, jak gdybym pochwycił zakazany owoc. Tak bluźnierczej wizji świata dawno nie widziałem i jako wielbiciel kontrowersji (nieco mi przeszło) byłem w siódmym niebie. Podobnie było z Mieczem aniołów. Doskonale się bawiłem czytając pierwsze 4 tomy cyklu, gdzie wszystko dość płynnie się zazębiało, a zakończenie opowiadania Wodzowie ślepych prognozowało ciekawe możliwości na przyszłość.

Od chwili ukazania się Łowców dusz pojawiło się już 5 tomów poświęconych losom Mordimera sprzed uzyskania przez niego licencji biskupa Hez-Hezronu. Wielbiciele i sympatycy tego autora przełkną najnowszą książkę bez mrugnięcia okiem, jednak spora część, w tym i ja, poczuje się już nieco zmęczona.

Nużące były już ciągłe powtórzenia dotyczące jego ekscelencji, Kostucha czy bliźniaków. Przy materiale tak obszernym i pojawiającym się z taką częstotliwością (podobnie jak w przypadku Andrzeja Pilipiuka) trudno o „świeżość” materiału. Tu, powoli następuje jego zmęczenie. Nie inaczej jest w przypadku publikacji wydawanych od pięciu lat.

Piekara się rozdrabnia, rozmienia na drobne, jak śmiało zauważył jeden czytelników, komentując zapowiedź kolejnego tomu na Facebooku. I choć nadal czyta się go dobrze, to nie bawi, nie bulwersuje i nie przykuwa uwagi jak niegdyś.

Nie zmienia to faktu, iż cenię Jacka Piekarę. Nie tylko za umiejętność wykreowania dość złożonego i ze wszech miar pasjonującego świata. Cenię go za dowcip, ironię i wiedzę historyczną.

Niestety – z utęsknieniem czekam na realną kontynuację cyklu, nie zaś tematy zastępcze, które, choć wprowadzają sporo wyjaśnień, okrywają pewne karty w historii bohatera, to jednak pozostawiają niedosyt.

Jacek Piekara
Ja, Inkwizytor. Głód i pragnienie.
Fabryka Słów, 2014

Krzysztof Chmielewski

* dziękuję Fabryce Słów za egzemplarz do recenzji



Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piekara się sprzedał :P A tak na serio, to ciężko w nieskończoność utrzymywać wysoki poziom, zmęczenie materiału pojawia się nawet u największych. Mnie ten cykl jakoś nigdy nie pociągał, ale nie można odmówić autorowi olbrzymiego talentu.

    Mój talent może nie jest tak olbrzymi, ale się staram. Próbki mojej twórczości literackiej można znaleźć tu: www.dieselpunkstories.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Podejrzewam, że zwyczajnie stara się z tego utrzymać. Może Fabryka go ciśnie... Różnie bywa.
    Rozciągnął się strasznie z tym wszystkim, a szkoda, bo pomysł miał świetny.
    Choć nie każdemu musi się to podobać ;)

    Na bloga zerknę. Pozdrawiam!
    K.

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiam ten cykl, więc pewnie nie będzie mi to przeszkadzać, ale aż jestem ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oby ;) Mnie, niestety, zmęczył. Niepotrzebnie zostało to tak rozciągnięte.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz