Lalki w ogniu pojawiły się na rynku dwa
lata temu. Pamiętam nawet maila, który przyszedł na moją skrzynkę pocztową.
Skąd wydawca o mnie widział… nie ma pojęcia. Ale to był raczej newsletter, niż
propozycja. Niestety, książka Pauliny Wilk została wrzucona do głębokiego pudła
z napisem „kiedyś na pewno przeczytam” i przeleżała tam aż do dziś.
Zapisując się
niedawno do kolejnej, czwartej już biblioteki, uznałem, że nie wypada zakładać
karty niczego nie wypożyczając. I tak, przeczesując półki książnicy natrafiłem na
dawno zapomniany wolumin. Jak się później okazało, stał się jednym z lepszych reportaży,
jakie dotychczas miałem okazję czytać.
Indie i ich
mieszkańcy nie są tak malownicze jak nam się wydaje. Piszę nam, bo często słyszę,
jaki to piękny, spokojny, urokliwy zakątek świata… Mówi się o buddyzmie, religii
hinduistycznej, potrawach, Bollywood, sari, o tym, co wspaniałe i warte
zobaczenia. To wszystko prawda, jednak warto pamiętać/dowiedzieć się czegoś nie
tylko o jasnej, ale i ciemnej stronie kraju zamieszkałego przez ponad miliard
ludzkich istnień.
Z jednej
strony mamy paletę barw, ogrom smaków, panteon bóstw i demonów przychylnym lub
wrogim ludziom, kultur, zachowań i tradycji. Z drugiej – kasty, stabilne
podziały, często niemożliwe do przeskoczenia, a co za tym idzie, pokoleniowe
tragedie.
Hindusi –
cytuję – „są mistrzami w okazywaniu pogardy”. Wielu „lepiej urodzonych”,
należących do wyższych statusem grup społecznych brzydzi się nawet dotykać
niektórych ludzi. Mogą mieć kolegów z pracy należących do różnych kast, pić
razem kawę w stołówce, jednak poza miejscem zatrudnienia nie będą już tak mili…
Nie zjedzą posiłku przygotowanego przez kolegę (a raczej jego żonę), nie
podadzą mu ręki na powitanie, nie będą patrzeć w jego stronę. Tradycyjne granice
są dla nich nie do przeskoczenia, tak jest i już.
Pozycja
kobiet w Indiach daleka jest od tej, którą płeć piękna ma w Europie czy Ameryce
Północnej. Często traktowana jak przedmiot, narzędzie, paradoksalnie otaczana
jest niemal bałwochwalczą czcią… Kobiety są podziwiane, wiele z nich zajmuje
ważne stanowiska, inne zaś – i te przeważają – każdego dnia walczą o
przetrwanie i żyją w obawie o własne życie. Pierwiastki męskie i żeńskie,
obowiązki, prawa i powinności są rozdzielone tak silnie, że wykonywanie tego,
co nie przystoi danej osobie, może skutkować drastycznymi karami.
I choć w Indiach
sytuacja zdaje się zmieniać, a równouprawnienie (tak płciowe jak i kastowe),
zaczyna coraz szybciej kiełkować, tradycyjne podziały nie znikną jeszcze przez
dziesiątki lat.
Ten ogromny
kraj, to kolos na glinianych nogach, tygrys z przetrąconym kręgosłupem, który
jest równocześnie bezbronny i śmiertelnie niebezpieczny. Skrajna bieda sąsiaduje
z nieprzebranymi bogactwami, na włosku wisi proces elektryfikacji kraju, a
systemy wodociągów pamiętają jeszcze czasy Kampanii Wschodnioindyjskiej. Tykająca
bomba biologiczna. Co ciekawe, więcej ludzi ma tu telefony komórkowe i
komputery, niż bieżącą wodę. Taki paradoks współczesnego świata, że stan
posiadania nijak ma się do stanu potrzeb.
Lalki w ogniu, to reportaż
fragmentaryczny, poruszający kilka spraw na raz. Jednak kombinacja pojęć i
zjawisk, jakie stara się nam pokazać autorka, to zaledwie ułamek tego świata. Podobnie
jak moja recenzja mówi jedynie o kilku poruszanych problemach.
Indie są
piękne i straszne, biedne i bogate. Można się w nich zakochać lub śmiertelnie
przerazić ich brutalności i obojętności. Nie da się ich poznać jedynie za pomocą
książek. Nie pomogą filmy, encyklopedie, ani nawet długie lata spędzone w tym
niesamowitym kraju. Ton świat pełen sprzeczności, chaos, którego nijak nie da
się uporządkować. Tradycja i nowoczesność, miłość i nienawiść, logika i jej
całkowity brak, które od zawsze fascynowały.
Lalki w ogniu,
Paulina Wilk
Carta Blanca,
PWN, 2012
Stron: 259
Krzysztof
Chmielewski
Obiecałam, że podzielę się spostrzeżeniami...
OdpowiedzUsuńPo "Lalki w ogniu" Pauliny Wilk sięgnęłam w zeszłym roku i od początku mnie "porwały". Pewnie dlatego, że są świetnie napisane, w sposób lekki i niewymuszony. Poza tym- Indie.
Dla przeciętnego Europejczyka/ Europejki jawią się jako kolorowa i bajkowa kraina, gdzie kobiety potrząsają bransoletkami, kuchnia pachnie tysiącem przypraw, a po ulicach przechadzają się święte krowy. Tymczasem jest to kraj pełen kontrastów i podziałów. Zupełnie jakby istniała tu przepaść, której nikt ani nic nie jest w stanie "zszyć" czy ukryć. Bieda graniczy z bogactwem, nowoczesne technologie z zacofaniem, seks jest na ulicy, ale mokre, rozpuszczone włosy kobiety są nieprzyzwoite i zbyt erotyczne. Kolorowe, radosne pochody fetujących hinduskie święta przechodzą obok brudu i cierpienia. Ludzie rodzą się i umierają. Nie ma życia bez śmierci, ale tutaj- w najludniejszym kraju świata widać to bardzo wyraźne.
Szczególnie dużo miejsca autorka poświęciła roli kobiet. Z jednej strony są wręcz czczone (bogini Ganga), z drugiej- mają obowiązek służyć mężczyznom i są od nich zależne. Urodzenie syna jest dla matki powodem do dumy i błogosławieństwem, jak również zabezpieczeniem na starość, ale śmierć męża niesie za sobą utratę szacunku i godności.
Charakterystyczna dla hinduizmu jest symbolika wody. Ganges uwalnia od wszelkich nieczystości i dziesięciu grzechów głównych."Pognębionym zwraca godne życie, a religijnych i czystych prowadzi na wyższy wymiar duchowości". Mieszkańców Indii nie sposób policzyć, podobnie jak bogów, w których wierzą. "W porównaniu z zatłoczonym hinduskim panteonem chrześcijański Bóg wydaje się w swej wszechmocy samotny".
Indie z bogactwem kultury, dynamiką przemian, z wyjątkowo rozumianą duchowością są dla człowieka z zachodu tematem ciekawym, a "Lalki w ogniu" przybliżają ten kawałek świata, jednocześnie uświadamiając, jak wiele jest odcieni współczesnych Indii.
Pozdrawiam :) Vel Struna
Wszystko to prawda. Reczywistość Indii, to świat paradoksów.
OdpowiedzUsuńA Tobie bliżej do zakochania się w Indiach czy do ich znienawidzenia?
OdpowiedzUsuńOba określenia są za mocne ;)
OdpowiedzUsuń