Dobre kobiety z Chin, autorstwa Xue
Xinran, to dopiero druga książka o państwie środka jaką w życiu przeczytałem. Równie
fascynująca, a zarazem mocno odbiegająca od tego, co oferowały Młode Chiny Krzysztofa Kardaszewicza,
choć – jestem przekonany – równie prawdziwa.
Chińska
Republika Ludowa, to kraj, który zamieszkuje jedna piąta ludności świata. Na
tak dużym obszarze niemożliwym jest wprowadzenie (i przede wszystkim
przestrzeganie) jednolitego prawa (choćby ze względu na „wyższość” prawa
zwyczajowego, tradycji, nad tym, co oferują władze), poglądów i kultury. Nie da
się Chin pojąć umysłem, opisać i zrozumieć. Można tylko obserwować, próbować i…
mieć nadzieję. I wiedzieć, kiedy dać za wygraną.
Zbiór
historii spisanych przez Xue Xinran, składa się na książkę ukazującą jedną z
mrocznych „tajemnic” tego kraju. To zestaw wstrząsających i gorzkich historii,
które miały, mają i będę mieć miejsce jeszcze długo. Tak długo, jak istnieje
gatunek ludzki, chciałoby się powiedzieć… Bo autorka opowiada historii
prywatne, ale jakże podobne do tych, które napływają do nas ze wszystkich stron
ziemskiego globu.
Choć wydawać
by się mogło, że to kolejna pozycja mająca na celu zasygnalizowanie
konieczności podjęcia działań mających na celu poprawę jakości życia kobiet w
społeczeństwie (nie tylko chińskim), należy dostrzec skalę kroku, na który
zdecydowała się autorka. Chiny, to nie Polska czy Francja, gdzie okrzyknięto by
ją sfrustrowaną feministką, założono kilka obraźliwych stron na Facebooku, a
potem nagrodzono jakimś wymyślnym tytułem za odwagę społeczną. I wilk byłby
syty, i owca cała. Gdyby taka publikacja pojawiła się w Chinach, a Xinran w
dalszym ciągu przebywałaby na terenie tego kraju… nie wiadomo czy jej kariera
nie zakończyłaby się „tragicznym wypadkiem”, a cały nakład poszedłby do pieca.
Istotny jest
w tym wypadku także podtytuł książki: Głosy
z ukrycia. Imiona postaci (zapewne wszystkich) zostały zmienione, tak, by
nikogo nie można było pociągnąć do jakiejkolwiek odpowiedzialności.
Rzecz jasna,
reportaż ten pokazuje tylko (a może „aż”) kolejny wycinek rzeczywistości,
jednak to wystarcza, by stwierdzić, że Chiny – tak jak wiele innych krajów –
mają pewien problem. Ktoś mógłby rzec, iż taka jest kultura opisywanych ludzi,
i że nie powinno się z nią polemizować ani – co gorsza – w nią ingerować. O ile
w sytuacji kobiet ze Wzgórza Wołania takie rozumienie wydaje się być (choć to
niepojęte) zrozumiałe, w innych opisywanych wypadkach reakcja (a zwłaszcza
autorefleksja społeczna) i podjęcie działań jest wysoce wskazane.
Xue Xinran
odkrywa przed nami jedną z ciemnych kart tamtejszej kultury. Pokazuje nam
świat, do którego wstęp ma niewielu. Na szczęście dzięki tej publikacji mamy
okazję poznać kolejny, tym razem nieprzyjemny, zakątek intrygującego kraju. W
Chinach jednak nie jest tak fajnie i kolorowo jak nam się wydaje. To nie tylko
obrazki z kolorowych broszur biur turystycznych, nie zdjęcia z National
Geografic, pyszne jedzenie i sympatyczny uśmiech Jackie’go Chana. Tam walka o
prawa kobiet (a nawet podstawowe prawa człowieka) w dalszym ciągu trwa. Z
resztą… nie tylko w Chinach, bo podobne problemy funkcjonują w Indiach, krajach
arabskich, ba!, nawet w „cywilizowanej” Europie i Ameryce Północnej.
Dobre kobiety… są pozycją, której nie
czyta się przy filiżance kawy i kruchych ciasteczkach. To raczej książka, która
sprawia, że ma się ochotę wyć lub schlać w trupa, by zapomnieć o tym, co się
właśnie przeczytało. Niektóre z tych obrazów – wcale nie rzadko oglądanych: w
sieci, filmach, wiadomościach – pozostają już we mnie na zawsze. I niewiele
mogę z tym zrobić.
Gdy piszę te
słowa, kilka dni od zakończenia lektury, myślę o ogromnej sile i poświęceniu. I
potwornym bólu, jaki musiały (musza zapewne) bohaterki tych historii. Gdy
czytałem historię jednej z nich – będziecie wiedzieć której – przypomniał mi
się pewien wiersz Tadeusza Różewicza. I odesłaniem do niego, pozwolę sobie
zakończyć…
Tadeusz
Różewicz – Opowiadanie starych kobietach
Xue Xinran Dobre kobiety z Chin
W.A.B., 2008
Stron: 296
Krzysztof
Chmielewski
Lubię takie książki poruszające ważne tematy, muszę koniecznie przeczytać.
OdpowiedzUsuńWarto zerknąć!
OdpowiedzUsuńGdy byłam ostatnio w księgarni to zastanawiałam się nad kupnem tej książki. Ostatecznie jej nie wzięłam, ale chyba tam wrócę i kupię, bo widzę, że warto.
OdpowiedzUsuńA jakże! Choć przestrzegam, że lektura - choć rewelacyjna - do przyjemnych nie należy.
UsuńOd dawna mam ją w planach. Każda pozycja, która choć w małym procencie porusza tematykę Chin bardzo mnie ciekawi.
OdpowiedzUsuńTo polecam także "Młode Chiny" Krzysztofa Kardaszewicza.
OdpowiedzUsuńZ książek o Chinach polecam "Państwo Środka od środka" Jacka Adamusa.
OdpowiedzUsuńOpisuje w niezwykle interesujący sposób Chiny, które i mi udało się w części zobaczyć.
Tym mnie autor ujął - pisze bez ogródek jak się sprawy mają (i te godne podziwu i te nieprzyjemne), a w dodatku przedstawia nie zawsze oczywiste perełki Chińskiego krajobrazu, co jest bezcenne dla podróżników i odkrywców.
Inspirująca i przydatna pozycja!
Bardzo dziękuję za polecenie tej pozycji. O Jacku Adamusie słyszałem sporo dobrego. Na pewno zerknę, gdy tylko uda się ją gdzieś zdybać ;)
Usuń