Wojciech Kuczok na Grubie (Sztuki). Po spotkaniu z autorem (relacja dla Portalu Katowickiego)



Pamiętam, jakie wrażenie wywarł na mnie Gnój. Kupiłem tę książkę w jakimś antykwariacie, chyba na pierwszym roku studiów, nęcony głośnym nazwiskiem. Do dziś przeczytałem praktycznie wszystko, co wyszło spod pióra autora tej anty-biografii...

Po rewelacyjnym tomiku Opowieści samowite z 1996 (jedyny znany mi egzemplarz można dostać – do ręki! – w Bibliotece Śląskiej) wydanym jeszcze za czasów grupy Na Dziko, a także tomikach prozatorskich Opowieści słychane i Szkieleciarki(gdzie teraz jest "tamto" wydawnictwo Zielona Sowa?) i arcyudanym Gnoju stał się autorem szeroko rozpoznawalnym. Cenionym za doskonałą, niebanalną frazę, mimetyzm językowy (gwary, żargon) i umiejętność uchwycenia "tego nieuchwytnego" w obrazowaniu rzeczywistości.
Artysta płodny, utalentowany, choć niestety każda kolejna publikacja – nie licząc Spisków – wydana po 2003 roku, nie była już tak doskonała. W dorobku ma zarówno pełnoprawne dzieła literackie z krwi i kości, jak i "wpadki". Czy to wypalenie, czy nadmiar obowiązków, brak czasu (wiadomo, umowy wydawnicze itd.) – nie wiadomo. Niemniej ciekawy to prozaik, permanentnie utrzymujący swą twórczość na stałym poziomie "jakości" (certyfikowanej sygnaturami odpowiednich wydawców), choć zdawać by się mogło, że - podobnie jak Tkaczyszyn-Dycki - pisze właściwie non-stop jedną i tę samą historię. Nawet Poza światłem, choć tak dobrze rokowało, jednym zdaniem usytuowanym gdzieś pod koniec sprawiło, że nadzieja na przełom prysła jak bańka mydlana. Ostatnia książka, jaka zagościła na naszym rynku, Obscenariusz, okazała się "z lekka" klapą, nie obfitując w niemal żadne treści warte uwagi. A jednak autor broni nie składa, czego dowiódł na spotkaniu, które odbyło się w sobotę, 24 stycznia, w chorzowskiej Sztygarze (w ramach Festiwalu Gruba sztuki).


To był wieczór autorski "bez moderatora". Na własne życzenie autora (o czym Kuczok wspomniał na wstępie). Miała to być nie tylko prezentacja zalążków nowych tekstów, ale i test dla samego pisarza. Test sprawdzający, czy aby na pewno zmierza z tekstem w dobrym kierunku, którego jakość ocenią widzowie/słuchacze. Każdy odczyt miał się zaś kończyć (lub nie) kilkoma pytaniami publiczności. Z początku nikt nie kwapił się, by wejść w dyskurs z autorem... Atmosfera na moment zgęstniała, stała się trochę niezręczna, jednak gdy pierwsze lody zostały przełamane liczba pytań rosła. Nić porozumienia nawiązano.

Na pierwszy ogień poszły przygotowywane od pewnego czasu, a mające się ukazać w czasie bliżej nieokreślonym, opowiadania z tomu Proszę mnie nie budzić, który zawierać ma zbeletryzowane sny (śląskie i warszawskie) nawiedzające autora. Mniej i bardziej poważne historie, zabawne, to znów nastrajające refleksyjnie, dawały nadzieję na powrót "tego" Kuczoka, którego pamiętam z Opowieści słychanych, Kuczoka obserwatora, autora o ciętym języku i bystrym oku, kpiącego i swobodnego. Na tę książkę będę czekał.

Drugą "czytanką" były fragmenty opowiadania Świntuszek, frywolnego erotyku zakrawającego na pornografię, którego całość przeczytać będzie można w walentynkowym wydaniu magazynu "Książki". Przyznam szczerze, że wydawało się lepsze niż teksty ze zbioru Obscenariusz, więc jeśli ktoś reflektuje... (nie żebym robił reklamę...), to można zerknąć i porównać.

Autor zapowiedział również dwie książki, które powinny (ale nie muszą) ukazać się jeszcze w tym roku. Pierwszą ma być Czarna, powieść dokumentalna dotycząca autentycznej zbrodni popełnionej przed laty na białostocczyźnie, druga zaś, opatrzona tytułem Kuźnia śpiewaka, będzie powieścią o... braku pomysłu na powieść. Jakkolwiek to brzmi, ani słowa więcej od autora nie uświadczyłem. Ani ja, ani nikt inny na sali. Przynajmniej oficjalnie.

Treści, które Kuczok w Sztygarce zaprezentował, napawają zarówno strachem, jak i pewną dozą optymizmu. Choć pozostał pewien niedosyt, bo spotkaniu jakby czegoś brakowało, może swobody? A może to ja nieco inaczej wyobrażałem sobie autora, który wiele w moim życiu namieszał... Chciało by się wiedzieć więcej, bo kiedy padły słowa o co najmniej trzech planowanych publikacjach, szczątkowe ale jednak, rozbudzona ciekawość nie daje spokoju. Wydaje się mi, że erupcja talentu (lub raczej erupcyjka), na którą Kuczok potajemnie liczy, może się pojawić. Ogień się tli, oby tylko udało się go podsycić odpowiednim paliwem.

Tekst ukazał się 26.01.2015 roku w serwisie PortalKatowicki.pl

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Właśnie chciałam napisać to samo :)
      Naprawdę, wnikliwie przyjrzałeś się zarówno autorowi, jak i jego twórczości.

      Usuń
    2. Na Kuczoku akurat zjadłem zęby. 2 lata się nim zajmowałem - mniej lub bardziej intensywnie - w ramach studiów.

      Usuń

Prześlij komentarz