Recenzja: Andrzej Pilipiuk "Trucizna" (Fabryka Słów, 2012)


Najnowsza książką Andrzeja Pilipiuka… Miała nie być, a jest…  Siódmy tom przygód Jakuba Wędrowycza, największego degenerata polskiej literatury. Egzorcysta amator, bimbrownik, hiena cmentarna, łowca psów i Bardaków… Człowiek, a  raczej istota, która wchłonie każdą ilość alkoholu i wytworzy bimber z wszystkiego co znajdzie… W piwnicy ma kosmitów, żołnierzy Wehrmachtu, w toalecie plączą mu się duchy, zombie, szalone super-inteligentne świnie. I inne takie tam.

Co tym razem zmalował? I autor i bohater? Pilipiuk daje nam kolejnych dwadzieścia tekstów. We wrześniu 2011 zapytałem go o czym będzie kolejna porcja przygód odrzekł, że raczej będzie to, co zazwyczaj można było znaleźć w tych opowiadaniach. Pojawi się kilka nowych rzeczy, ale reszta to będzie taki standard (wywiad mam w pliku mp3 jeśli ktoś nie wierzy!).

Zazwyczaj biorę słowa autora za wzór interpretacji. Szczególnie jeśli chodzi o literaturę popularną. I Pilipiuk ma rację. Opowiadania z Trucizny są dobre, niektóre wręcz rewelacyjne, ale to nic, co mogłoby zrobić furorę na rynku. Były, są i będą tylko jedne jedyne Kroniki Jakuba Wędrowycza  i one wszystkim utkwiły w pamięci. Dla mnie bardzo ważne są również dwa kolejne tomy – Czarownik Iwanow oraz Weźmiesz czarno kure, które stanowią genialną realizację czarnej komedii, groteski i farsy w jednym. Ale reszta cyklu prezentuje już nieco niższy poziom. Niewiele ale jednak.

Trucizna trzyma się go kurczowo. Jest przyzwoicie, zabawnie, czasami też pouczająco, ale widać, że troszkę to już na siłę. Brzydkie słowo, wiem. I nie lubię go używać, a już szczególnie wobec autorów, których cenię. Bo Pilipiukowych książek czytałem kilkanaście. Na mojej półce stoi cały cykl o Jakubie W, rewelacyjny Szewc z Lichtenrade oraz jeden z tomów serii Oko jelenia. Wszystkie sprawiły mi wiele radości. Ale słowa tego muszę użyć.

Wydaje mi się, że trochę za szybko powstają kolejne książki autora. Z Wielkiego Grafomana tworzy się Wielka Fabryka. I boję się, że kiedyś się wypali. A co jeśli Pilipiuka zabraknie? 600 tys. Sprzedanych egzemplarzy! 27 książek… Nie licząc tych, pisanych pod innymi nazwiskami (jak Olszakowski, pamiętam bardzo dobrze kontynuacje cyklu o Panu Samochodziku!) Dorobek ogromny i w większości bardzo wartościowy.

Nie wiem czy to podniesiony VAT, czy wymogi wydawcy każą mu tak często pisać. Wiem też, że raczej utrzymuje się z literatury – a to u nas niełatwe. Panowie z Wiejskiej – niższe podatki! Panowie z Empiku – niższe marże! Panowie wydawcy – mniejsze wymagania czasowe… Postawmy na jakość, nie ilość! Ludzie nie kupią identycznych produktów. Raz, drugi się nabiorą – trzeci i czwarty nie.

Dajmy autorowi zarobić, niewielu w Polsce takich Andrzejów, co bawią i uczą od wielu lat. I jeszcze odnoszą sukcesy. Nie dajmy rynkowej machinie zniweczyć ich wysiłków. Na horyzoncie kolejna książka o „Wampirze z M-3”. Czekam niecierpliwie. Liczę na Pana, Panie Andrzeju.

Tytuł: Trucizna
Autor: Andrzej Pilipiuk
Stron: 350
Wydawca: Fabryka Słów, Wyd. I.

Tekst ukazał się też w dwumiesięczniku PKM Katowice (kwiecień-maj) 


Krzysztof Chmielewski
Literacka Kanciapa




Komentarze

  1. Słabiutka ta... trucizna - ważne że przeżyć się dało. Pilipiuka uwielbiam, ale zawiódł mnie strasznie. Faktycznie jedne jedyne "Kroniki Jakuba Wędrowycza" są i będą na zawsze :)
    Co do wymogów wydawców, empików itd. to chyba wina najbardziej leży jednak w źle prowadzonej polityce państwa... chociaż na tym się akurat nie znam :) ale chyba te apele na nic się zdadzą :( Chociaż nie powiem, przydałoby się, żeby jednak odniosły jakiś skutek... najlepiej jakiś dobry :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. no szału nie ma.
    Co do polityki, podniesienie vatu sprawiło, że autorzy zarabiają mniej/...
    ale dystrybutorzy i księgarze razem biorą ok 50 % ceny książki. Do autora trafia od 10 do 30...
    a to przy dobrych układach.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz