Wspomnienie katowickiego dworca... "Ciemność płonie" Jakuba Ć

Wiele dobrego słyszałem o tej powieści. Kilku znajomych – miłośników prozy Ćwieka – namawiało mnie to lektury… A ja czuję się nieco rozczarowany. Nie jest to pierwsza książka tego autora, z jaką się zetknąłem. Zachwycił mnie Ćwiek zbiorem opowiadań Gotuj z Papieżem, w którym znalazło się kilka opowiadań-perełek. W roku ubiegłym (albo dwa lata temu… ciężko spamiętać) w moje ręce trafił Dreszcz, który okazał się pozycją mocno przeciętną.

Podobnie jest z wydaną w roku 2008 powieścią Ciemność płonie. Choć sam pomysł umiejscowienia akcji na katowickim dworcu kolejowym okazał się strzałem w dziesiątkę, to całość nie do końca mnie usatysfakcjonowała. Opisy przestrzeni są bardzo dokładne i za nie kłaniam się autorowi zamiatając czapką parkiet. Kilka miesięcy pracowałem w tym – nieistniejącym już – gmachu (w antykwariacie) i dokładnie w taki sam sposób zapamiętałem dworzec z jego licznymi zakamarkami. Sam też poznałem na nim kilku bezdomnych. Ćwiekowi udało się oddać atmosferę tego miejsca, pewną autonomię, jaką się rządziło. I umieścił Katowice na literackiej mapie Polski, co raczej nie zdarza się zbyt często.


Można też się pokusić o uśmiech aprobaty dla wykreowanych bohaterów, w większości skonstruowanych dość naturalnie, bez zbędnego kiczu czy nadmiernej idealizacji. Zniszczeni życiem, naznaczeni przez tytułową ciemność żyją w miejskiej enklawie, z nadzieją, że to wszystko kiedyś się zakończy i będą mogli rozpocząć nowe życie.

Niestety, na tym kończą się moje „ochy i achy”. Sama fabuła – również sceny „walki” – sprawia wrażenie lekko niedokończonej, jakby napisanej na kolanie, na szybko. Brak tu czegoś głębszego, co byłoby w stanie uczynić książkę czymś więcej niż dobrym czytadłem. Zlepek scen i życiorysów, w wielu przypadkach intrygujących, przesłaniają proste w gruncie rzeczy, niezwykle płaskie i powierzchowne pomysły ich kontynuacji. Pasuje tu jak ulał hasło: „źle skrojony, ale mocno zszyty”.

Już podczas lektury odczuwa się pewne poczucie niedosytu, jakby niedopracowania pewnych elementów. Przeczucie nie do końca definiowalne. Najzwyczajniej w świecie, czegoś autorowi zabrakło, by mnie wciągnąć w swoją historię na tyle, na ile pewnie by chciał. Może to swoisty „luz” (a może niedbalstwo) w podejściu do pisania, który gdzieś tam się przebija i za nic nie daje przepędzić (patrz Dreszcz), a może zwyczajnie ja mam zbyt wygórowane wymagania…

Nie zmienia to faktu, że na Ciemność płonie warto zwrócić uwagę, choćby przelotnie. Zwłaszcza poszukując Brutala, Katowic lub Śląska na mapach współczesnej literatury. I za to Ćwiekowi dziękuję. Resztę, niech skryje mrok…

Ciemność płonie
Jakub Ćwiek
Fabryka Słów, 2008
Stron: 312


Krzysztof Chmielewski

Komentarze

  1. Dla mnie największą bolączką "Ciemność płonie" była poprawność bohaterów, poprawność scen akcji, poprawność opisów - wszystko jakby żywcem wyjęte z warsztatów creative writing. Czytało się całkiem miło, fakt, ale jest na świecie tyle pięknych książek, że na tę drugi raz nie poświęciłbym kilku godzin.

    Pozdrawiam
    Michał Małysa
    http://www.michalmalysa.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawda, coś w tym jest. Niby formalnie jest ok, ale jednak brak w tekście "ducha", charyzmy.

    OdpowiedzUsuń
  3. To mamy trochę inne odczucia, choć przyznam się, że "Ciemność płonie" czytałam ostatnio w 2009 roku (sporadycznie wracam do przeczytanych pozycji) i mam pozytywne wspomnienia, do tej pory uważam ją za najlepszą książkę Ćwieka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile ludzi, tyle recenzji ;) Czegoś w tej powieści zabrakło, jak na mój gust. Za to teraz wziąłem się za Orbitowskiego "Tracę ciepło". Zupełnie inny poziom.

      Usuń
    2. O widzisz, Orbitowskiego nie znam jeszcze, będę miała na uwadze. Ćwieka znam marginalnie, ale nie porwał.

      Usuń
  4. Orbitowski - a przynajmniej "Tracę ciepło" jest ok. W połowie zaczyna się chaos i rozbija się nieco wizja jaką snułem, niemniej wart jest uwagi.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz