Wiele dobrego
słyszałem o tej powieści. Kilku znajomych – miłośników prozy Ćwieka – namawiało
mnie to lektury… A ja czuję się nieco rozczarowany. Nie jest to pierwsza
książka tego autora, z jaką się zetknąłem. Zachwycił mnie Ćwiek zbiorem
opowiadań Gotuj z Papieżem, w którym
znalazło się kilka opowiadań-perełek. W roku ubiegłym (albo dwa lata temu…
ciężko spamiętać) w moje ręce trafił Dreszcz,
który okazał się pozycją mocno przeciętną.
Podobnie jest
z wydaną w roku 2008 powieścią Ciemność
płonie. Choć sam pomysł umiejscowienia akcji na katowickim dworcu kolejowym
okazał się strzałem w dziesiątkę, to całość nie do końca mnie
usatysfakcjonowała. Opisy przestrzeni są bardzo dokładne i za nie kłaniam się
autorowi zamiatając czapką parkiet. Kilka miesięcy pracowałem w tym –
nieistniejącym już – gmachu (w antykwariacie) i dokładnie w taki sam sposób zapamiętałem
dworzec z jego licznymi zakamarkami. Sam też poznałem na nim kilku bezdomnych.
Ćwiekowi udało się oddać atmosferę tego miejsca, pewną autonomię, jaką się rządziło.
I umieścił Katowice na literackiej mapie Polski, co raczej nie zdarza się zbyt
często.
Można też się
pokusić o uśmiech aprobaty dla wykreowanych bohaterów, w większości
skonstruowanych dość naturalnie, bez zbędnego kiczu czy nadmiernej idealizacji.
Zniszczeni życiem, naznaczeni przez tytułową ciemność żyją w miejskiej
enklawie, z nadzieją, że to wszystko kiedyś się zakończy i będą mogli rozpocząć
nowe życie.
Niestety, na
tym kończą się moje „ochy i achy”. Sama fabuła – również sceny „walki” – sprawia
wrażenie lekko niedokończonej, jakby napisanej na kolanie, na szybko. Brak tu
czegoś głębszego, co byłoby w stanie uczynić książkę czymś więcej niż dobrym
czytadłem. Zlepek scen i
życiorysów, w wielu przypadkach intrygujących, przesłaniają proste w gruncie
rzeczy, niezwykle płaskie i powierzchowne pomysły ich kontynuacji. Pasuje tu
jak ulał hasło: „źle skrojony, ale mocno zszyty”.
Już podczas
lektury odczuwa się pewne poczucie niedosytu, jakby niedopracowania pewnych
elementów. Przeczucie nie do końca definiowalne. Najzwyczajniej w świecie, czegoś autorowi zabrakło, by mnie wciągnąć w swoją
historię na tyle, na ile pewnie by chciał. Może to swoisty „luz” (a może
niedbalstwo) w podejściu do pisania, który gdzieś tam się przebija i za nic nie
daje przepędzić (patrz Dreszcz), a
może zwyczajnie ja mam zbyt wygórowane wymagania…
Nie zmienia
to faktu, że na Ciemność płonie warto
zwrócić uwagę, choćby przelotnie. Zwłaszcza poszukując Brutala, Katowic lub Śląska na mapach
współczesnej literatury. I za to Ćwiekowi dziękuję. Resztę, niech skryje mrok…
Ciemność płonie
Jakub Ćwiek
Fabryka Słów,
2008
Stron: 312
Krzysztof
Chmielewski
Dla mnie największą bolączką "Ciemność płonie" była poprawność bohaterów, poprawność scen akcji, poprawność opisów - wszystko jakby żywcem wyjęte z warsztatów creative writing. Czytało się całkiem miło, fakt, ale jest na świecie tyle pięknych książek, że na tę drugi raz nie poświęciłbym kilku godzin.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Michał Małysa
http://www.michalmalysa.pl
Prawda, coś w tym jest. Niby formalnie jest ok, ale jednak brak w tekście "ducha", charyzmy.
OdpowiedzUsuńTo mamy trochę inne odczucia, choć przyznam się, że "Ciemność płonie" czytałam ostatnio w 2009 roku (sporadycznie wracam do przeczytanych pozycji) i mam pozytywne wspomnienia, do tej pory uważam ją za najlepszą książkę Ćwieka.
OdpowiedzUsuńIle ludzi, tyle recenzji ;) Czegoś w tej powieści zabrakło, jak na mój gust. Za to teraz wziąłem się za Orbitowskiego "Tracę ciepło". Zupełnie inny poziom.
UsuńO widzisz, Orbitowskiego nie znam jeszcze, będę miała na uwadze. Ćwieka znam marginalnie, ale nie porwał.
UsuńOrbitowski - a przynajmniej "Tracę ciepło" jest ok. W połowie zaczyna się chaos i rozbija się nieco wizja jaką snułem, niemniej wart jest uwagi.
OdpowiedzUsuń