Bo ważny jest dystans... "Sztuka godnego umierania" Piotra Kniecickiego

Grafikę zwędziłem Sardegnie
Jestem pod ogromnym wrażeniem faktu, że osoba dotknięta tak poważną przypadłością znalazła w sobie tyle siły i uporu, by pisać i tworzyć. Widać artystyczna dusza nie potrzebuje wiele

Tytuł, doskonałe, lekko ironiczne, a zarazem uzasadnione nawiązanie do "ars bene moriendi", sztuki dobrego umierania. Bo jakże ma umrzeć artysta, nie pozostawiwszy po sobie czegoś? Kniecicki znany jest przede wszystkim jako autor rysunków, satyryk. Jego prace prezentowane były/są w galeriach i zdobią zbiory prywatne. Okazało się jednak, że i przelewanie słowa na papier, w nieco obszerniejszej formie, też "idzie" mu całkiem nieźle. 

Choć publikacja ta może dla wielu nosić znamiona grafomanii – przez fakt wydania tego w nikomu nieznanej oficynie czy też brak profesjonalnej korekty/redakcji - to jednak więcej ma do zaoferowania niż niejedna książka ze świecznika. Lub chociaż opłaconej półki w księgarni.



Ubolewam nad faktem, iż imię i nazwisko autora nic mi do tej pory nie mówiło (a pewnie i większości z Was, Drodzy Czytelnicy). Z należytą ostrożnością najpierw dokonałem szybkiego wypadu w bezkresną przestrzeń internetu, po czym okazało się, co już zdążyłem nadmienić, że pan Piotr Kniecicki nie jest postacią anonimową. Znany przede wszystkim jako karykaturzysta, pisać zaczął dopiero po wylewie, którego doznał w wieku lat 44.

Staram się w tym momencie nie spoglądać na postać autora (a zarazem bohatera) przez pryzmat niepełnosprawności. Jakkolwiek by nie była ciężka (a jest tragicznie ciężka) literatura musi się bronić sama. Okazało się jednak, że choć ciało i zmysły autora są upośledzone, umył działa na pełnych obrotach.

Uwidaczniają się w treści ciągoty satyryczne. Życiowe powołanie nie ustępuje ani na moment, a jednak tekst jest słodko-kwaśny, chwilami gorzki, cierpki. To swoista karykatura autobiografii, a równocześnie autobiografia pełną gęba.

Surrealistyczne, abstrakcyjne wizje, które ponoć są autentyczne, mieszają się tu ze szpitalną rzeczywistością. Oniryzm i realizm wchodzą ze sobą w specyficzną interakcję, tworząc dość kruchy świat, z którym przeciętny czytelnik nie ma nic wspólnego. 

Nie będę się nad autorem litował, co to, to nie. Błędy są, tak stylistyczne jak edytorskie (choćby brak justowania, ale przyjmuję to za zamysł autorski), zbyt duża liczba wykrzyknień, kapitaliki. I ogólny chaos, który wynika raczej z faktu specyficznego trybu pracy Kniecickiego.

Absolutni rozumiem też chwile samo-zachwytu, lub raczej radości spowodowanej osiągnięciem celu jakim było wydanie owej książki. Radość i niedowierzanie, że ktoś chce to czytać.

Piotr Kniecicki ujął mnie swoją osobowością i rzeczywistym talentem pisarskim. Wciągnął w swoją chaotyczną (a jednak uporządkowaną) historię niemal od razu. Kilka razy utknąłem, ale ogólne wrażenie jest nadzwyczaj pozytywne. Po czym poznaję dobrą książkę – po tym, ile czerpię przyjemności z lektury. Ta dała mi jej całkiem sporo.


Piotr Kniecicki
Sztuka godnego umierania
4S Łukasz Świderski, 2014


Krzysztof Chmielewski

Komentarze

  1. Na prawdę ciekawy post :P chyba sięgne po tę książkę :)
    Zapraszam do mnie http://hopeinmusichim.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję uprzejmie. Z tego co wiem, można ją dostać m.in. w księgarni PWN.

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz rację - to nazwisko i mi nic nie mówiło do tej pory, teraz, dzięki temu, że przeczytałam co nieco akurat o tej książce tegoż autora, wiem więcej. Przyznam szczerze, że aż z ciekawości chyba po nią sięgnę w miarę możliwości czasowych.
    Pozdrawiam i obserwuję, bo sama nazwa bloga przyciąga, więc warto tutaj zaglądać,
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dobre słowo! Po książkę sięgnąć warto ;) Lektura zajmuje chwilę.

      Usuń
  4. Przekartkowałam tylko tę książkę, jakoś mi nie wyglądała na taką dla mnie. Dużo z niej wyczytałeś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem można przeoczyć coś ciekawego. Inna rzecz, że nie każdemu ta książka się spodoba. Ja w swoim życiu nie jedno przeżyłem i jest mi nieco bliższa niż większości czytelników.

      Usuń

Prześlij komentarz